- Wchodząc do strefy "covidowej" ubierałyśmy się jak każdy z pozostałego personelu: w odzież ochronną. Myłyśmy łóżka pacjentów, łazienki, sale, podłogi...każde powierzchnie, które dotykały chore na koronawirusa osoby - wymieniają panie, które skontaktowały się z naszą redakcją. - Więc logicznym jest, że byłyśmy tak samo narażone na zakażenie jak medycy. Ale ekipa sprzątająca, bynajmniej jej część, nie liczy się dla przełożonych.
Sprzątające twierdzą, że gdy przyszło do wypłat dodatków z tytułu pracy w tzw. brudnej strefie, nastąpiła wielka niesprawiedliwość. - Jedne z nas otrzymały dodatki zgodnie z tym co było udokumentowane jeśli chodzi o przepracowane godziny, inne o wiele niższe kwoty choć dyżury pełniły podobnie, niektóre wręcz "symboliczne" kilkanaście złotych do pensji, a jeszcze inne wcale. Wiemy ile pracowałyśmy i ile powinnyśmy choć szacunkowo otrzymać. Te sumy są bardzo rozbieżne - uważają.
Miały usłyszeć: "Jak nie my, to przyjdą Ukrainki"
Panie twierdzą, że nikt z nimi nie rozmawia, ani brygadzistka nie potrafiła im wyjaśnić takich dysproporcji, nie mówiąc o tym by wyższy przełożony podjął dialog. - Wręcz słyszymy, że jak nie my, to na nasze miejsca przyjdą Ukrainki - twierdzą. - Wiele z nas już nie wytrzymuje tego stresu i albo odchodzi, albo podupada na zdrowiu i chodzi na zwolnienia lekarskie.
Ekipa sprzątająca, podobnie jak opiekunowie medyczni, którzy także zgłaszali nam problem z wypłatą tzw. dodatku covidowego, jest zatrudniona na umowę o pracę. Władze szpitala wyjaśniały, że trzeba było zmienić regulamin wynagrodzeń by móc go wypłacić. Jak na sesji w czerwcu, dyrektor lecznicy Maciej Hoppe, zapewniał że po uzgodnieniach ze związkami zawodowymi dokument został zaktualizowany, a dodatki wypłacone na bieżące i w zdecydowanej części spłacone za zaległe okresy.
Izabela Hirsch-Lewandowska, z działu marketingu i promocji szpitala wyjaśnia: - Zróżnicowane wysokości kwot dodatków covidowych mogą wynikać z ilości godzin przepracowanych w strefie "brudnej", które musiały być zatwierdzone przez przełożonych. Na tej podstawie naliczano i wypłacano dodatek. Chodzi o faktycznie przepracowane godziny w strefie pacjentów z potwierdzonym koronawirusem, a nie te gdzie panie sprzątały inne odcinki szpitala.
Kto dezynfekował szpital po "odmrożeniu"?
To na co zwracały uwagę panie z ekipy sprzątającej, to że w przestrzeni publicznej zaczęła krążyć informacja o tym, że dezynfekcji szpitala dokonywać miała zewnętrzna firma. - To bzdury. Same odkażałyśmy cały szpital poza ciągami wentylacyjnymi - denerwują się. - To była bardzo ciężka praca.
Sytuacje wyjaśnia Izabela Hirsch - Lewandowska: - Prawdą jest, że tylko stacje wentylacyjne dezynfekowała firma zewnętrzna. Reszta była dezynfekowana naszymi zasobami.
Szpital: plan naprawczy zakłada redukcję zatrudnienia obsługi
Personel sprzątający podnosi także kwestię kumulacji pracy.
- Teraz jedna ekipa sprząta trzy oddziały. Wcześniej jeden. Ciężko się wyrobić. Za chwilę zaczną się sypać pewnie na nas skargi, ale wszystkich czynności nie da rady zrobić dobrze gdy pracy przybyło, a ludzi wcale - mówią kobiety.
Tę sprawę Izabela Hirsch - Lewandowska tłumaczy m.in. brakami w personelu sprzątającym i wynikającą z tego potrzebą przeorganizowania pracy. - Ponadto program naprawczy zakładał też zmniejszenie zatrudnienia zarówno w administracji jak i obsłudze - dodaje Izabela Hirsch - Lewandowska.
