Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jedną nogą w ekstraklasie, drugą w I lidze [komentarz o Zawiszy]

Marek Fabiszewski
Znowu jesteśmy wizytą na Gdańskiej. Zawisza zremisował we wtorek z Piastem 0:0 i przed wyjazdem do Chorzowa wypuścił swój los z rąk. Nie takiego prezentu oczekiwał trener Mariusz Rumak, który dzień po remisie z gliwiczanami skończył 38 lat. Dzisiejszy wyjazdowy mecz z Ruchem rozpocznie się o 20.30 (transmisja w Canal+ Sport 2).

Ciężko jest się pogodzić z porażka, jaką jest spadek z ekstraklasy. Jeżeli Zawisza ma jeszcze matematyczne szanse na pozostanie w elicie, to i tak jego los prawdopodobnie dopełni się dziś wieczorem. I nie w Chorzowie, gdzie bydgoski zespół może nawet bezkarnie dla Ruchu wygrać, bo ten już jest pewny swego, ale na boiskach w Kielcach i w Łęcznej.

Chodzi o to, że w tej kolejce, ostatniej w tym sezonie, tylko zawiszanom zależy na czymkolwiek. Rywale Korony i Górnika, Podbeskidzie i Bełchatów, już zaczęli wakacje.

Gdyby Zawisza wygrał z Piastem, wszystko zależałoby od bydgoskich piłkarzy. Ale nie wygrał. Podobnie jak poprzedniego meczu na własnym boisku z Łęczną.

Takich przełomowych momentów, gdy zespół z Gdańskiej mógł opuścić strefę spadkową, było w tym roku podobno aż pięć (tak obliczyli futbolowi statystycy).

To była dziwna runda finałowa. Wiem, że niektórym po głowie chodziły myśli, iż pojawiła się spółdzielnia, która miała za cel spuszczenie Zawiszy (bo przecież nie wszyscy kochają właściciela drużyny Radosława Osucha), ale prawda jest taka, że los wiele razy wyciągał pomocną rękę bydgoszczanom.

Upieranie się zatem przy tej spiskowej teorii dziejów byłoby co najmniej śmieszne. Nikt przecież nie zabraniał Zawiszy wygrywać kluczowych meczów, takich jak z Łęczną (notabene z tym zespołem w tym roku na Gdańskiej bydgoski zespół dwukrotnie remisował).

Jest też inna prawda. Całe zło Zawiszy zaczęło się od pamiętnego meczu w 29. kolejce w Bydgoszczy z Cracovią. „Pasy” wygrały wtedy 3:0. Gdyby to gospodarze wygrali, to rundę finałową nie zaczynaliby z miejsca spadkowego, ale wyższego. I z innym dorobkiem punktowym.

A to ma teraz znaczenie, gdy na koniec sezonu drużyny mają równą liczbę punktów.

Co z tego, że Piast nie wygrał w Bydgoszczy od 2007 roku? Co z tego, że Mariusz Rumak w sześciu poprzednich meczach jako trener przeciwko Piastowi wygrał wszystkie sześć i miał bilans bramkowy 19:0? I co z tego, że teraz również nie stracił gola?

Dla Piasta 0:0, to utrzymanie, dla Zawiszy - raczej koniec nadziei, ewentualnie czekanie na cud, który (nie) zdarzy się.

Inna sprawa, że futbol bywa okrutny i nieprzewidywalny, ale tylko do określonego momentu.

Wróćmy na chwilę do ostatnich minut wtorkowej, przedostatniej kolejki w grupie spadkowej. Korona w Bełchatowie zdobywa gola na 2:2 w 90+2 minucie, Podbeskidzie strzela gola na 1:0 w 90+3 minucie. Gdyby nie te gole, to nawet remis Zawiszy z Piastem miałby swoją wartość i znowu wszystko byłoby w rękach bydgoszczan.

Dzień po meczu z z gliwickim zespołem 38. urodziny obchodził trener Zawiszy Mariusz Rumak. Zapewne nie takiego prezentu spodziewał się we wtorek.

- Moi piłkarze byli po prostu sparaliżowani w pierwszej połowie stawką. Grali do tyłu i w poprzek boiska, było zbyt wiele strat i właściwie zderzyliśmy się ze ścianą. Po przerwie było odrobinę lepiej, ale nie za dużo. To bym mecz zamknięty i wiedziałem, że jedna sytuacja może wszystko rozwiązać. My mieliśmy tylko jedną szansę i dlatego mecz zakończył się wynikiem bezbramkowym - tłumaczył na pomeczowej konferencji Rumak.

Ta jedna okazja, to Miki, który przestrzelił z 3 metrów praktycznie do pustej bramki. Ale ja bym nie robił z Portugalczyka kozła ofiarnego. Gdyby nie on, który strzelał gole i asystował przy innych trafieniach kolegów w tym roku, to Zawisza nie dotarłby z nadziejami do 36., a teraz do 37. kolejki.

Równie dobrze można by się przyczepić do zmarnowanej okazji sam na sam Jakuba Smektały w Bielsku-Białej na 3:2, czy braku krycia Jakuba Wójcickiego przy golu na 1:1 z Łęczną.

W podobnych nastrojach jak Zawisza swój mecz z Lechią kończyli piłkarze Legii. Dla nich 0:0 w Gdańsku, to praktycznie strata szansy na obronienie tytułu. A bliski zdobycia korony jest za to Lech.

Dziennikarze portalu weszlo.com żartują na Twitterze, że Mariusz Rumak może w jednym sezonie zdobyć tytuł (zanim trafił do Bydgoszczy trenował Lecha) i zostać zdegradowanym z ekstraklasy.

Zabawne, ale nie dla wszystkich.

Co teraz? Zawsze można napisać, że nadzieja umiera ostatnia, że piłka nożna, to tylko sport i wszystko jest możliwe. Tak to prawda, w sporcie wszystko jest możliwe, nawet wygrane Dawida z Goliatem. Ale nie teraz, gdy wszystkie karty są rozdane, gdy trzeba dopełnić tylko formalności.

Nikt nie będzie zabijał się dla Zawiszy, bo Zawisza coś tam potrzebuje oprócz swojego zwycięstwa.

Smutne to, ale prawdziwe. Niestety.

No chyba, że wydarzy się cud (do wyboru: w Kielcach, albo Łęcznej) i wtedy będę musiał (z przyjemnością) zweryfikować swój pogląd na dzisiejszy futbol w polskim wydaniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!