Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jawa piękniejsza od snu

Maria Warda
Najgorzej wspomina chwile, kiedy jako nastolatka leżała samotnie w szpitalu i daremnie marzyła, aby odwiedzili ją koledzy szkolni, a jednak pobyt w lecznicy odmienił na lepsze jej los.

Najgorzej wspomina chwile, kiedy jako nastolatka leżała samotnie w szpitalu i daremnie marzyła, aby odwiedzili ją koledzy szkolni, a jednak pobyt w lecznicy odmienił na lepsze jej los.<!** Image 2 align=none alt="Image 217839" sub="Dzięki fotografii, która stała się jej pasją, Magdalena Kaczmarek odzyskała radość życia i wiarę w ludzi / Fot.: Maria Warda">

Czy jest Pani gotowa opowiedzieć o swym cierpieniu?

Nie mam żadnych tajemnic. W końcu moja choroba sprawiła, iż zainteresowałam się fotografią, która pociąga mnie bez reszty. Na każdy spacer zabieram aparat fotograficzny. Chodzę na wystawy, koncerty, wszędzie tam, gdzie mogę zrobić ciekawe zdjęcia. Pociągają mnie zarówno ludzie, wszelkie zdarzenia, jak i przyroda. Mam fotoblog, na którym umieszczam swoje zdjęcia. Są dobrze oceniane przez osoby odwiedzające moją stronę.

Czy ma Pani siłę udźwignąć ciężki aparat?

Daję radę, chociaż faktycznie jestem lekka jak piórko. To skutek ciężkiego przypadku skoliozy. Choroba objawiła się u mnie kiedy miałam około pięciu lat. Zaczęłam się wykrzywiać, lekarze stwierdzili skoliozę. W ramach rehabilitacji zalecali różne ćwiczenia, a ja się ciągle odchylałam od pionu. Kiedy byłam już wykrzywiona o 100 stopni i już przygotowywałam się, że będę jeździć na wózku, lekarze zadecydowali o operacji. Ale skoliozę operuje się przy 40-stopniowym wykrzywieniu. Nie mam pojęcia, dlaczego tak zwlekano. Wydaje mi się, że byłam po prostu źle leczona.

Ile miała Pani wtedy lat?

Byłam uczennicą trzeciej klasy gimnazjum, miałam 15 lat i pomimo tak znacznego kalectwa chodziłam do szkoły o własnych silach. Pamiętam dokładnie dzień operacji. Było to 25 października, w dniu moich urodzin. Byłam tak zdeterminowana, że myślałam, iż wolę się nie obudzić niż nadal chodzić taka krzywa. Tymczasem usztywnili mi kręgosłup specjalistycznym prętem i dzięki temu jestem prosta na tyle, ile jest to możliwe. Niestety, deformacji żeber nie uda się już skorygować, bo zaszkodziłoby to płucom. Po prostu mogłabym się udusić.

Co było najtrudniejsze w tamtym okresie?

Operacja była najpiękniejszym prezentem w moim życiu, ale w szpitalu byłam pozostawiona sama sobie. Nikt ze szkoły mnie nie odwiedził. Zresztą nie miałam kolegów, dokuczali mi. Na szczęście, odwiedzała mnie ciocia, bo rodzice też nie mogli ciągle czuwać przy moim łóżku. Cudowne było to, że po operacji stałam się wyższa o dziewięć centymetrów i nareszcie mogłam prosto chodzić. Wcześniej rosłam, ale krzywo.

Nie była już Pani samotna...

Przed operacją chodziłam do szkoły, po niej miałam nauczanie indywidualne, więc kontakt ze szkołą się urwał. Po ukończeniu gimnazjum zaczęłam się uczyć w Technikum Technologii Żywności i Żywienia. Mieliśmy praktyki w różnych zakładach. Wybrałam profil cukierniczo-piekarniczy. Zaczęło być coraz ciekawiej. Mimo ukończenia szkoły, pracować nie mogę, bo za szybko się męczę. Mam na szczęście przyjaciół. Ponad trzy lata temu koleżanka ze swym mężem zabrała mnie nad morze. Przed wyjazdem kupiłam sobie prosty aparat cyfrowy. Przywiozłam do domu bardzo ładne zdjęcia zachodów słońca. Tak mnie to zafascynowało, że z mojej skromnej renty zaczęłam odkładać na lustrzankę. Jednak znowu trafiłam do szpitala.

Czy było bardzo źle?

Ciągle chciało mi się spać. W końcu doszło do tego, że spalam na okrągło. Myślałam, że to cukrzyca. Było to dla mnie straszne, bo uwielbiam słodycze. Tak mi było smutno, że będę musiała ich sobie odmawiać, ale okazało się, że moje płuca magazynują dwutlenek węgla. Dostałam taką maszynę do oddychania i mogę normalnie funkcjonować. Pobyt w szpitalu był dla mnie niezwykły. Zabrałam ze sobą książki o fotografii. Pani, która leżała obok, była zaciekawiona, co tak czytam. Opowiadałam jej o swoim marzeniu. Kiedy wychodziła ze szpitala zostawiła na moim łóżku karton. Nie wiedziałam, co tam jest. Pobiegłam za nią i chciałam jej to oddać, ale ona powiedziała: „To ci się przyda”. Wróciłam, otworzyłam paczkę, a tam nowiutka piękna lustrzanka i to taka, o jakiej marzyłam. Każdego dnia jestem wdzięczna tej pani za tak hojny dar, o którym nawet w snach nie marzyłam.<!** reklama>

O czym Pani marzy?

O wystawie moich zdjęć. Te na flogu podobają się ludziom. Wysyłam też moje prace na konkursy fotograficzne, także na ten, który Urząd Miejski zorganizował z okazji 750-lecie Żnina, ale odpowiedzialni za ten konkurs nie umieszczają nadesłanych fotografii, choć wcześniej to zapowiedzieli, w regulaminie. To nie jest w porządku.

MAGDALENA KACZMAREK

  • Absolwentka Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych im. Marii Karłowskiej, gdzie uczyła się w Technikum Technologii Żywności i Żywienia.

  • Z powodu ciężkiej odmiany skoliozy nie ma szans na stałe zatrudnienie. Jej jedynym źródłem dochodu jest renta socjalna. Pasjonuje się fotografią. Zdjęcia jej autorstwa można oglądać na fotoblogu www.magdalena86.flog.pl. Smutki osładza słodyczami. Ważną rolę w jej życiu odgrywają przyjaciele.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!