Instalatorzy bydgoskiej Spółdzielni Mieszkaniowej Budowlani mają chodzić po lokalach i wymieniać rury. W pandemii

Zobacz wideo: Kalkulator kolejki szczepionkowej Covid-19.

Oto jeden z głosów zaniepokojonej czytelniczki: - Spółdzielnia Mieszkaniowa Budowlani przeprowadza teraz prace wymiany rur instalacji wodnej w piwnicach w bloku przy ulicy Boya Żeleńskiego 2 w Bydgoszczy. Wczoraj dostaliśmy informację że od lutego ekipa będzie wchodzić do wszystkich mieszkań w celu wymiany rur w pionach. W czasach epidemiologicznych, gdzie nawet księża nie chodzą po kolędzie po mieszkaniach, to my mieszkańcy mamy wpuścić ekipę do domu, która będzie chodzić od mieszkania do mieszkania?

Fachowcy do nagłych awarii

Czytelniczka kontynuuje: - Sama spółdzielnia jakiś czas temu wywiesiła na klatkach informacje, że w związku z pandemią na wizyty w spółdzielni trzeba umawiać się telefonicznie, a do mieszkań fachowcy mogą być wołani tylko do nagłych awarii, bo mają na uwadze zdrowie pracowników i mieszkańców. Czy spółdzielnia może tak teraz robić?

Lokatorzy nie muszą wpuszczać

Zainteresowaliśmy się tą sprawą. Jacek Kołodziej, prezes zarządu Spółdzielni Mieszkaniowej Budowlani w Bydgoszczy, mówi, że instalacje są wymieniane nie tylko przy ul. Boya-Żeleńskiego. - Robimy to w wielu budynkach, które mają już swoje lata - informuje. - Rzeczywiście, instalatorzy powinni wchodzić do mieszkań, żeby wykonać prace do końca. Natomiast przypomnę tylko, że lokatorzy otrzymali wyraźna informację - mogą pracowników - z powodu pandemii - wpuścić do mieszkania tylko za własna zgodą. Jeśli się nie zgadzają, to nie wpuszczają, a instalatorzy nie wchodzą do lokalu. To nie jest przymus, ale dobrowolne działania i wolna decyzja lokatora, nie ma się więc czym niepokoić.

Prezes Kołodziej zaznacza, że jeśli którykolwiek z lokatorów po prostu nie zgodzi się na wpuszczenie ekipy, pojawi się ona u niego poźniej, już po pandemii, i dokończy zaplanowane prace.

- Taka wyraźna informacja do lokatorów trafiła, więc wydaje mi się, że bardziej dbamy o ich zdrowie i jest odwrotnie niż jakaś ich część twierdzi - mówi Jacek Kołodziej.