Bo za „moich czasów” była ekscytacja szkolnymi nowościami, ale ciągle jeszcze więcej gadało się na początku września o tym, gdzie i z kim na wakacjach, a nie kiedy, o której kończy się lekcje i jak bardzo przewalony ma się ich plan.
Wielu uczniów nie miało zresztą w tym roku „normalnych” wakacji, bo się nieustająco gdzieś rekrutowało. Ci „na górze” zafundowali im więc poniekąd płynne wejście w nowy rok. Cóż, trzymajcie się w nim dzielnie!