Z hazardem kojarzy nam się świat kasyn z elegancko ubranymi gośćmi, popijającymi ekskluzywne drinki i przegrywającymi lub wygrywającymi fortunę.
<!** Image 2 align=none alt="Image 157317" sub="Poker, czyli hazard spektakularny. SMS-owe konkursy to tylko inne jego oblicze / Fot. sxc.hu">Dziś jednak jest to tylko część branży hazardowej, która na początku XXI wieku ma się lepiej niż kiedykolwiek. Głównie za sprawą komórek, telewizji i Internetu. I choć co chwilę pojawiają się głosy o konieczności ukrócenia hazardu, a w przeszłości wielokrotnie próbowano go zlikwidować, trzeba mieć świadomość, że nigdy nie uda się go z życia wyeliminować. Także dlatego, że dochody z hazardu dla wielu państw są istotnym zastrzykiem finansowym dla ich budżetu.
<!** reklama>Przede wszystkim z literatury znamy namiętności wielu Polaków, którzy jeszcze w czasach przedrozbiorowych potrafili w najpopularniejsze wtedy gry w kości i karciane przegrywać fortuny, łącznie z całymi majątkami i wsiami.
Po odzyskaniu niepodległości, w II Rzeczypospolitej w największych miastach dalej działały kasyna zakładane przez zaborców, kwitł też hazard towarzyski. Do tego stopnia, że szybko pojawiły się rygorystyczne obostrzenia.
W tej sytuacji co majętniejsi Polacy, „dotknięci szponami hazardu”, jeździli do Wolnego Miasta Gdańska, a właściwie do Sopotu („Monte Carlo północy”), gdzie w ówczesnym Domu Zdrojowym funkcjonowało jedno z najbardziej znanych w Europie kasyn. Po obu stronach granicy funkcjonowały opowieści o fantastycznych sumach, przegrywanych i wygrywanych w sopockim kasynie. O zastawianiu całych majątków, żon, córek, biżuterii przez polskich i niemieckich wielmożów, fabryk przez przedsiębiorców itd. Zdarzały się oczywiście samobójstwa nieszczęśliwie przegranych. Niektórzy szli na molo, by wykonać ostatni skok do Bałtyku, inni mieli się wieszać w jednej z alejek, prowadzących do kasyna, którą z czasem nazwano „Aleją Wisielców”.
ZPR-y zaczęły
W PRL-u wszelki hazard był, oczywiście, zakazany jako burżuazyjny przeżytek, co nie znaczy, że go nie uprawiano. Wystarczy przywołać film „Wielki Szu”, czy obrazki z milicyjnych seriali, jak choćby „07 zgłoś się”, gdzie tropiono w willach bogatych prywaciarzy nielegalne „jaskinie hazardu”. Z czasem jednak władza doszła do wniosku, że i na tej namiętności obywateli da się zarobić. Zezwolono zatem na powstanie salonów gier.
- W latach 70. ub. wieku w Toruniu powstał salon gier pod szyldem Zjednoczonych Przedsiębiorstw Rozrywkowych - opowiada Adam Majewski. - Przez jakiś czas mieścił się przy Starym Rynku, w Dworze Artusa, na parterze. Były tam w zasadzie dwie sale. W pierwszej ustawiono automaty do gier zręcznościowych: głównie bilardy, ale było też strzelanie do rzutków, zjazd na nartach czy wyścigi samochodowe. To były wówczas atrakcje! W drugiej części, gdzie przy wejściu sprawdzano dowody osobiste, ustawione były długie rządki „jednorękich bandytów”. Wrzucało się żetony i zaczynały się emocje. Żeton kosztował bodaj 2 złote. Co jakiś czas głośny dzwonek i brzęk sypiących się monet oznajmiały wygraną, a wówczas praktycznie wszyscy przerywali grę i zbiegali się, by popatrzeć na tak piękną scenę, marzenie każdego gracza.
Od tamtej pory zmieniło się wiele. Hazard w Polsce jest obecny praktycznie wszędzie. Oczywiście, nie chodzi tu o kasyna kojarzące się z Las Vegas czy Monte Carlo. Hazard to obecnie także osiedlowa kolektura Lotto, jeden z wielu punktów zakładów sportowych, głównie piłkarskich, loteria - zdrapka dostępna w każdym kiosku i automat do gry, ustawiony w najbliższej pijalni piwa albo w wielu wiejskich sklepach spożywczych. To także nieustannie atakujące nas konkursy SMS-owe w telewizji, karty - zdrapki w prasie, czy oferty gry składane przez operatorów telefonii komórkowej.
Wielkie pieniądze
Hazard wciągnął ogromne rzesze niezamożnych, którzy dostrzegli w nim jedyną szansę na dojście do większych pieniędzy. I grają, grają, grają, wydając coraz większe sumy. Rocznie na hazard wydajemy, według oficjalnych wyliczeń, ponad 17 mld zł, z czego około 12 mld zł wraca do graczy w formie wygranych. A jest jeszcze szara strefa, choćby w postaci internetowych kasyn, które są u nas oficjalnie zakazane.
Jeśli jednak ktoś chciałby choć przez chwilę poczuć się w roli jednego z bohaterów filmu z Jamesem Bondem i obstawić szczęśliwy numer np. w ruletce, w Kujawsko-Pomorskiem szansę ma to zrobić od wielu lat jedynie w Bydgoszczy, w kasynie znajdującym się w hotelu „City”.
W myśl polskiego prawa, naszemu regionowi przysługuje możliwość działania trzech kasyn. Do tej pory limit ten nie był wykorzystywany.
Ostatnio pojawiła się jednak szansa i dla torunian. Otóż zgodnie z zapisami ustawy hazardowej, do końca 2015 r. z rynku znikną salony gry oraz automaty o niskich wygranych, na których legalnie będzie można grać tylko w kasynach. Resort finansów wydał już cztery pierwsze koncesje na kasyna w Katowicach, Lublinie, Toruniu i Bydgoszczy. Pierwsza trafiła do Casinos Poland, trzy przypadły Zjednoczonym Przedsiębiorstwom Rozrywkowym (ZPR).