Domek przy Nowodworskiej nie rzuca się w oczy. Tylko ni z tego, ni z owego obok stoi wysoki maszt. Mało kto wie, że pod domkiem od czasów zimnej wojny jest... schron dla prezydenta miasta.
<!** Image 3 align=none alt="Image 219293" sub="W schronie są tylko urządzenia wentylacyjne, wcześniej znajdowała się tu elektronika, ale ją wyniesiono, bo podziemia są zawilgocone
Fot.: Tomasz Czachorowski">
Domek otaczają bloki i obiekt katolickiej szkoły. Do prezydenckiego schronu wchodzi się właśnie przez dom. - Podłoga schronu jest nieco ponad trzy metry pod powierzchnią ziemi - objaśnia Wojciech Górski z Wydziału Zarządzania Kryzysowego bydgoskiego Urzędu Miasta. Strop ma pół metra grubości. Żelbeton musi wytrzymać nacisk 3,5 tony na metr. Całość - razem z domkiem - zbudowano w 1958 roku. Od tego czasu podziemne pomieszczenia były tylko dwukrotnie remontowane.
Po przejściu przez stalowe gazoszczelne drzwi widać korytarze i puste pomieszczenia o powierzchni 160 metrów kwadratowych. Nic tu nie ma, tylko urządzenie wentylacyjne, które po włączeniu miarowo szumi. Czuć wilgoć. To tu w razie wojny ma się przenieść prezydent Rafał Bruski i siedemdziesięciu urzędników ratusza. Maszt na powierzchni służy do utrzymywania łączności radiowej z wojewodą, którego schron mieści się w podbydgoskim Tryszczynie.
Po co prezydentowi bunkier? O jego budowie zdecydowano, bo niegdyś Bydgoszcz uznawano za ważny punkt na wojskowej mapie kraju. Było tu dowództwo Pomorskiego Okręgu Wojskowego, Korpusu Obrony Powietrznej Kraju, lotnisko wojskowe... Wszystko narażone na atak. Domek jest w zasobach ADM. Mieszkający w nim ludzie to pracownicy ratusza.
<!** reklama>
Podziemia to dziś kłopot dla ratusza. Utrzymanie schronu - jego ogrzewanie, energia elektryczna oraz dozorowanie i sprzątanie - rocznie kosztuje 20 tysięcy złotych. Maszt musi być konserwowany raz na pięć lat. W latach 90. schron wyposażono w sprzęt komputerowy, ale szybko go wyniesiono, bo podziemia są zawilgocone. Urząd szacuje, że zaizolowanie schronu kosztowałoby 280 tys. zł. Dlatego urzędnicy chcą, żeby schron sprzedać. Co z prezydentem na czas wojny? Dostałby stanowisko przy Baczyńskiego 5, gdzie również znajduje się podobny obiekt.
Na terenie Bydgoszczy jest jeszcze 21 schronów, które uznaje się za w pełni przystosowane do natychmiastowego wykorzystania. Zmieści się w nich 2,4 tys. bydgoszczan. Głównie znajdują się na terenach zakładów przemysłowych. W innych tego rodzaju pomieszczeniach - np. na os. Leśnym czy Błoniu - są... blokowe suszarnie, magazynki na wózki itp. - Sami namawiamy administratorów budynków, wspólnoty mieszkaniowe czy spółdzielnie, żeby schrony zagospodarowywali na własne potrzeby - nie ukrywa Robert Dobrosielski, zastepca dyrektora wydziału zarządzania kryzysowego ratusza.
Podziemia zimnej wojny
Prezydencki schron przy ulicy Nowodworskiej powstał w 1958 r.
Zbudowano go, ponieważ wówczas uznawano Bydgoszcz za strategicznie ważne miejsce z uwagi na dowództwo POW i Korpusu Obrony Powietrznej, lotnisko i węzeł kolejowy.
Schron remontowano jedynie dwa razy - w 1998 i 2003 roku. Obiekt stoi pusty, jego utrzymanie to 20 tys. zł rocznie.