Podobno w Polsce da się przeżyć, a z głodu nikt nie zginie. Żyć, a przeżyć to jednak spora różnica. Kto szerokim łukiem omija luksusowe restauracje, dla tego swoje podwoje otwierają bary.
<!** Image 2 align=right alt="Image 145394" sub="Hamburgery mogą od czasu do czasu zastąpić normalny obiad, ale dietetycy przestrzegają przed codziennym raczeniem się fast foodami. Ich zwolennikami są przede wszystkim ludzie młodzi / Fot. Dariusz Bloch">W mlecznym tłok. Nic dziwnego, mając w kieszeni kilka złotych można smacznie się najeść. Kolejka długa. Starszy mężczyzna wykłada 5 złotych. Dostaje za to talerz apetycznie pachnących pierogów leniwych. Pani tuż za nim za 1,72 zł kupiła szpinak, do tego kaszę gryczaną za 96 groszy. Rachunek wynosi zaledwie 2,68 zł. Rozochocona emerytka załapała się też na zupę pomidorową.
Bar z gwiazdkami
Jedzenie jest dobre. Malkontentów zniechęcać może ciasnota (zaledwie kilkanaście stolików) i co jakiś czas pojawiający się bezdomni. Cóż, taka specyfika miejskich jadłodajni. Studenci nie narzekają. Walą jak w dym. Na forach internetowych bar przy ul. Dworcowej dostaje same gwiazdki. - Gdy w portfelu masz 4,37 - znalazłeś najlepsze miejsce, aby się posilić tanio, szybko, smacznie. Fajnie, że są jeszcze takie miejsca. Nie znajdziemy tu łyżek przyczepionych łańcuchami to blatu stolika rodem z kultowego filmu...
<!** reklama>Wybrane pozycje z cennika baru mlecznego: pomidorowa - 2,95 zł, owocowa - 3,03, żurek - 4,68, naleśniki z dżemem (2 szt.) - 5,20, naleśniki z twarogiem - 5,05, kopytka - 4,60 zł.
Pierogi niebiańskie
Głód wiedzie nas do pierogarni. Do jednej z najlepszych w mieście, „Pod Aniołami”. Kuchnia Caritas, wysoko ceniona przez smakoszy, kieszeni na pewno nie naderwie. Z bogatego menu w oko wpadają mi pierogi niebiańskie (4 zł), leniwe (5,6 zł), pierogi bananowe (5,60 zł), wiśniowe (6 zł) pierogi Stefana (5,50 zł), z twarogiem (5,20 zł) i wiejskie (5,50 zł). „Pod Aniołami” podają także coś dla łasuchów - leniwe z czekoladą - 5,30 zł. Podane ceny dotyczą mniejszych porcji. Warto się wybrać nie tylko ze względu na walory smakowe dań, ale także dla gustownego wnętrza i secesyjnego otoczenia ulicy Cieszkowskiego.
<!** Image 3 align=left alt="Image 145394" sub="Za 5 złotych tak świetnie wyglądającej golonki w restauracji raczej się nie zamówi. Taniej będzie przyrządzić ją w domu samodzielnie / Fot. Jan Oleksy">Z kolei miłośników obiadków jak u mamy wszystkie drogi wiodą do baru „Bistro” przy Hetmańskiej. Mając pięć złotych w kieszeni można się tu załapać na pomidorową, barszcz, rosół, jarzynową, ogórkową, grzybową, kapuśniak, zupę serowo-czosnkową i chłodnik. Ceny zup są ciut wyższe niż w barze przy Dworcowej. Najtańsza opcja naleśników w „Bistro”, to te z dżemem za 4,90 zł. Głodnych skuszą pewnie kopytka po 3,40 zł i kluski śląskie za 4,10 zł. Jest też bigos myśliwski (4 zł) i w tej samej cenie placki ziemniaczane, a za złotówkę więcej kupi się porcję pysznej fasolki po bretońsku. Niestety, pięć złotych w żaden sposób nie wystarczy na kotlet schabowy, gulasz czy karkówkę... Z dań mięsnych karta proponuje jedynie poczciwego mielonego - 4,40 zł. Tyle że sam mielony wiosny nie czyni. Przydałyby się do niego ziemniaczki albo chociaż chleb i surówka. Pięć złotych wystarczy jeszcze na porcję wątróbki z cebulką. Bardziej już nie można zaszaleć...
Jedzenie parami
Bliżej Starego Miasta jest restauracja, w które porcje są tak wielkie, że nie sposób ich zjeść samodzielnie. Chodzi o popularny „Lotos”. - Za pięć złotych można się u nas najeść - obiecuje obsługa. - Mamy zupę pekińską z kurczakiem i grzybami moon - 4 złote. Sajgonki proponujemy za sześć złotych. Zestaw zupa plus sajgonki równa się 10,40 zł.
Do „Lotosu” warto wpaść na lunch. Specjalna oferta obiadowa obiecuje rozkosze kulinarne już od 12 złotych. Powiecie Państwo, że macie tylko pięć, no może w porywach sześć? Najbardziej ekonomicznie będzie na czas wizyty w „Lotosie” połączyć się w pary. Porcje lunchowe są naprawdę duże, a obsługa chętnie rozdziela je na dwie części. Taki obiad w zupełności wystarczy, żeby na wiele godzin odegnać głód.
Nieopodal „Lotosu”, w naleśnikarni „Smok” za pięć złotych czeka na umęczonego wędrowca smaczna strawa. Przyrządzana na miejscu zupa pomidorowa z serem (4,50 zł) - palce lizać! Barszcz czerwony (3,50 zł), naleśniki z dżemem - 4,50, z mielonym mięsem, ziołami i sosem - 6,50 zł, ser żółty, zioła, sos - 7 zł, surówka z marchewki - 50 groszy. Uwaga, można dzielić porcje na pół.
Tanie fast foody
Można kwestionować wartość takiego posiłku, ale głód, to głód. Z trzech odwiedzonych przeze mnie w centrum miasta punktów oferujących zapiekanki, najbardziej polecam produkt z „Drożdżowej Chaty” przy Dworcowej. Idealne proporcje bułki i farszu. Zapiekanka kosztuje 5 zł, a jest wielkości sporej pszennej bułki. Ciasto pyszne, chrupiące. Świeże pieczarki (dużo) i dużo sera. Zabija głód na kilka godzin.
Od czego tyjemy?
Zbigniew Drobnik, technolog żywienia, zdecydowanie woli jeść w domu. - Z racji wykonywanego zawodu, jestem chory na jedzenie, na talerz zawsze patrzę nie pod kątem tego, ile danie kosztuje, ale co mi da. Ponieważ nie widzę, jak kucharz smaży mięso, nie zdecydowowałbym się na zamówienie tak przetworzonego mięsa. Znam się przecież na technologii smażenia. Obawiam się też dań podgrzewanych w mikrofalówce. Ogólnie, to, co tanie, powiększa nas, od tego tyjemy. Bo najtańsze są węglowodany, czyli produkty ze zboża. Na początku jest ich mało, po przerobieniu - dużo. Z kilograma mąki, ile mamy naleśników, albo pierogów? Najdroższe jest mięso, czyli białko. Na początku widzimy spory kawałek mięsa, potem woda z niego odparuje i mamy małą porcję, ale za słoną cenę. Dla oszczędności swojego czasu można czasem wpaść do restuaracji na sałatkę, danie z makaronu albo dobry rosół czy sztukę mięsa, ale niech to nie wejdzie w nawyk. Wybierając najtańsze dania oszukujemy organizm, zapychamy się, zaspokajamy głód i to tyle. Może czas pomyśleć o zdrowym odżywianiu?
Warto wiedzieć
Najtaniej i najzdrowiej jest żywić się samodzielnie. Surowe warzywa i owoce są jeszcze stosunkowo tanie. Handlujący na rynkach przymykają oko, gdy klientowi brakuje paru groszy. Najlepiej na zakupy wybrać się tuż przed zamknięciem targu. Sprzedawcy są wtedy bardziej wyrozumiali. Wielki garnek leczo warzywnego to wydatek rzędu 5-6 złotych. Surówka też nie będzie nas dużo kosztować. Warto pospacerować po marketach. Za kilkanaście groszy można kupić owoce, warzywa, jogurty, serki pleśniowe tuż przez końcem daty ważności. Mięso też bywa w tzw. promocji i wbrew opiniom, jest świeże (ostatnio widziałam karkówkę za 9 zł za kilogram). Coś na osłodę? W większości piekarni wypieki z dnia wczorajszego sprzedawane są po niższej cenie. W sobotę kupiłam dwie drożdżówki z piątku. Po złotówce. To samo jest z ciastem i chlebem, który po jednym dniu jeszcze się nie robi stary, a uratuje życie finansowym desperatom...