https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Film musi prowokować

Katarzyna Idczak
Jego „Dom zły” i „Wesele”zostały obsypane nagrodami filmowymi. Teraz Wojciech Smarzowski, gość Plus Camerimage, przyjechał do Bydgoszczy z „Różą”. Rozmawiała z nim Katarzyna Idczak.

Jego „Dom zły” i „Wesele”zostały obsypane nagrodami filmowymi. Teraz Wojciech Smarzowski, gość Plus Camerimage, przyjechał do Bydgoszczy z „Różą”. Rozmawiała z nim Katarzyna Idczak.

<!** Image 2 align=none alt="Image 182121" sub="Tomasz Smarzowski, twórca „Domu złego” i „Wesela” pokazał w Bydgoszczy swój najnowszy film „Róża”
Fot. Dariusz Bloch">

Wczoraj odbył się przedpremierowy pokaz Pana najnowszego filmu. O czym jest „Róża”?

To film o miłości. Jest ona i on. Ona jest z Mazur - jest ani Polką, ani Niemką. A on jest Polakiem, żołnierzem AK. Natomiast w tle tej historii miłosnej jest opowieść o Mazurach. O narodzie, który został unicestwiony przez dwa nacjonalizmy - niemiecki i polski. Historia bardzo mi się spodobała właśnie dlatego, bo miała dla mnie interesujący ten pierwszy plan i historyczne tło...

Robi Pan niezwykłe filmy, jak na polskie kino. Jak one powstają?

Chociaż skończyłem wydział operatorski, kompletnie nie mam talentu do zdjęć. Natomiast to, co dały mi te studia, to jest to, że umiem sobie wybrać operatora (śmiech). Umiem się wysłowić, opowiedzieć o tym, co chcę osiągnąć. Z drugiej strony nie mam syndromu najlepszego w piaskownicy i podoba mi się, jak operator ma niewyparzoną gębę i przedstawia swoje propozycje. Tak wyglądała współpraca z Piotrem Sobocińskim, który był operatorem kamery w „Domu złym” i pracowaliśmy razem przy „Róży”. Poza tym lubię rzeczy, które - obok komicznych - są tragiczne, bo myślę, że takie jest życie. Na film składa się też wiele czynników, a dla mnie najważniejsze narzędzia to tekst, aktorzy i montaż. Uważam, że to są trzy wektory, które pozwalają mi kontrolować historię.

<!** reklama>

Czy Polacy są gotowi na ambitne kino?

Nie bardzo się tym przejmuję. Opowiadam tak jak czuję, jak mi podpowiada mój temperament filmowy. I wierzę, że jest grupa widzów, która ma podobną dumę i wrażliwość. To znaczy, że oni w tym filmie znajdą coś interesującego. Że zostaną sprowokowani. Albo emocjonalnie, albo intelektualnie. Że film będzie prowokował. Bo musi prowokować. Mnie robienie błahych rzeczy nie interesuje. Lubię pracować na granicy dobrego smaku. Lubię drażnić, tak, by pojawiało się czasem poczucie zażenowania.

Jak to się stało, że w Pańskim dorobku znalazły się też seriale - „Na Wspólnej” czy „Brzydula”?

Wszyscy mnie o to pytają. Przecież odpowiedź jest prosta. Nie można się utrzymać z robienia filmów. Jeszcze jak się robi takie historie jak moje, takie autorskie, gdzie poświęcam bardzo dużo czasu na przygotowanie filmu i pisanie tekstu. Nie mógłbym z takiego filmu utrzymać - ani siebie, ani rodziny. Nic odkrywczego nie powiem. Kiedyś dla pieniędzy robiłem seriale. Teraz robię reklamy. Dlatego, że to zajmuje mi mniej czasu.

Były też teledyski. Na przykład do piosenki „To nie był film” grupy Myslowitz...

To była potrzeba ekspresji. Nie mogłem robić nic innego, więc robiłem teledyski. Wszedłem w zawód przez teledyski. Dostałem nagrodę za klip Myslowitza i przestałem być anonimowy. Teraz nie robię teledysków, chociaż ostatnio zrobiłem jeden dla Arka Jakubika. Taki za 2 złote. Nie mieliśmy pieniędzy, wymyśliłem więc, aby ludzie, którzy przyjechali na koncert, wyjęli swoje telefony i nagrali go. Teraz mam 50 filmów do montowania. To wszystko z biedy, ale uruchamia wyobraźnię.

<!** reklama>

A może uda się zrobić serial, który będzie przemawiał takim językiem, jak Pańskie filmy?

Myślę, aby zrobić coś takiego. Powstają nawet teksty, ale to jest daleka droga. Jeśli pojawi się taka opcja, to na pewno nie będzie to serial robiony w pośpiechu, jak seriale, które teraz powstają - że robi się odcinek w 6 dni i nie ma pieniędzy na to, aby zrobić plener, tylko ogranicza się do dwuosobowych rozmów w pokojach. Takich rzeczy nie chcę już robić. Poza tym, bliżej mi jest do filmu. W przyszłości chce nakręcić film pt. „Drogówka” z Piotrem Sobocińskim. I następny - na podstawie książki Jerzego Pilcha „Pod Mocnym Aniołem”. Tutaj zdjęcia zrobi mi Tomek Madejski.

Myśli Pan o nakręceniu filmu za granicą?

Po pierwsze - zastanawiam się, czy miałbym coś do opowiedzenia o tamtej rzeczywistości. Po drugie - cenię sobie taką niezależność, że tutaj robię filmy rzadziej, ale decyduję o tych najważniejszych rzeczach. Tu zawsze jest mniej pieniędzy. Z większym budżetem jednego dnia robi się dwie sceny emocjonalne, a nie cztery i dwie katastroficzne jak w Polsce. Ale mam takie powiedzenie, że mógłbym się urodzić w Mongolii i biegałbym teraz za kozą - i też by mi się musiało podobać. Teraz jest mi łatwiej robić filmy. Bo te, które robię, szczęśliwie wędrują po festiwalach, dostają jakieś nagrody. Nie są to pieniądze wyrzucone w błoto. Moje notowania są duże lepsze niż dawniej...Jest prościej niż kiedyś, ale też nie jest tak, jakby się mogło wydawać. Przy rozmowach o pieniądzach z reguły odpowiedź jest taka: „Świetnie. Ja bardzo chętnie pójdę z żoną do kina. Ale jako prezes firmy nie mogę dać pieniędzy na taki film. A z filmem „Pod Mocnym Aniołem”, który będziemy wkrótce realizować, było: „Bardzo świetnie, że o alkoholu. Przecież tyle osób pije. Nieważne, czy 12-letnią whiskey czy wino za 3,20. Zawsze kończy się obszczanymi gaciami. Na deser padaczka alkoholowa. A na to nie możemy dać pieniędzy” (śmiech).

„Róża” startuje w konkursie głównym Plus Camerimage. Jakie ma Pan wrażenia z festiwalu?

Jak jeżdżę po festiwalach ze swoimi filmami, to jeżeli w jury jest jeden człowiek, którego pracę szanuję, to jest maksior. Natomiast tutaj większość to są zawodnicy. Mówię o operatorach, którzy są w jury. To buduję rangę tego festiwalu. Poza tym, pierwszy raz jestem w Bydgoszczy. Szedłem z hotelu pieszo i jestem bardzo mile zaskoczony. Nawet zapytałem mojego producenta, dlaczego się nie robi filmów w Bydgoszczy, bo mi się wydaje, że to jest energetyczne miejsce. Gdzie się nie postawi kamery - jest ciekawie. Przynajmniej na tym krótkim odcinku nad Brdą. No i rzeka jest uregulowana. Gdzie w ogóle w Polsce jest uregulowana rzeka?

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski