Pozornie wszyscy to wiedzą, ale czy na pewno? Proszę zatem przypomnieć jaka jest idea festiwalu EnergaCAMERIMAGE?
Nasz festiwal wyszedł od idei obrazu, która narodziła się w głowie Marka Żydowicza. To on przez lata studiował historię sztuki i malarstwo. W pewnym momencie spojrzał inaczej na malowanie, pracę ze światłem, cieniem, kolorem i walorem. Przełożył to na malowanie w świecie kina, na planie filmowym. Zrozumiał, że to co robią malarze ma swoje odzwierciedlenie podczas pracy przy produkcjach filmowych. Zrozumiał, że każdy kadr jest obrazem, który wymaga kompozycji, światła, cienia i tego wszystkiego. Po angielsku mówi się o moving pictures, czyli ruchomych obrazach. I on to dostrzegł i postanowił docenić. Sam Marek mówił często „Szukamy dobrych opowieści na ważne tematy, ale z obrazami, które dodają do scenariusza coś więcej niż to, co zapisano w słowach, coś, co jest pomiędzy słowami.” W latach dziewięćdziesiątych chwaląc czy nagradzając jakiś film mówiło się wyłącznie o jego reżyserze czy grających tam aktorach. Pomijano role innych filmowców w tworzeniu całości dzieła. A przecież to praca zespołowa, gdzie każdy ma konkretne zadanie do wykonania. Nasz festiwal patrzy na film inaczej – przez pryzmat sztuki operatorskiej przede wszystkim, ale też dostrzega zaangażowanie scenarzystów, scenografów, twórców kostiumów. Dopiero to daje oczekiwany artystyczny efekt, pokazuje kino jako sztukę. Nasz festiwal z biegiem lat dołożył do tego wszystkiego jeszcze najnowsze technologie, czyli narzędzia, którymi w swojej pracy posługują się twórcy. To wszystko wykreowało unikalną atmosferę, która powoduje, że tak wielu filmowców przyjeżdża do Polski, do Torunia na EnergaCAMERIMAGE. Idea która narodziła się w Fundacji Tumult, przez te trzydzieści lat niesamowicie rozkwitła.
Można w takim razie założyć, że to wydarzenie skraca dystans pomiędzy twórcami a odbiorcami kina?
Powinno tak być. Powiedziałbym nawet, że skraca ono również dystans między twórcami a technologią. Taki był zresztą pomysł Marka Żydowicza na to wydarzenie. Dlaczego? Bo festiwal jest płaszczyzną, na której spotykają się filmowcy i przedstawiciele najbardziej zaawansowanych firm z branży. Sporo rozwiązań technologicznych, jakie dzisiaj są na rynku, swoje korzenie ma właśnie w Toruniu. Zrodziły się z rozmów pomiędzy operatorami kamer, reżyserami, a przedstawicielami firm produkujących sprzęt. Z takich zwykłych opowieści, że takich ujęć nie da się zrobić, a fajnie byłoby móc, że nie ma odpowiednich obiektywów, leczy gdyby był...Te wszystkie uwagi były zapamiętywane, spisywane, a potem badane pod kątem szans na realizację. Nie jestem filmowcem, ale wiem, że tak właśnie było. To u nas rodziły się idee, pomysły, kierunki, nad którymi później pochylali się fachowcy, by znaleźć oczekiwane rozwiązanie.
Przed nami 32. edycja festiwalu. Czy takie wydarzenie robi się już z zamkniętymi oczami?
Nigdy. Robienie czegoś powtarzalnego z zamkniętymi oczami prowadzi do rutyny. A rutyna prowadzi do błędów. Musi być włączone myślenie i to jest właśnie specyfika takiego typu wydarzeń. I zaznaczę, że mimo to, iż robimy po raz trzydziesty drugi to samo dla tej samej grupy ludzi, to tak naprawdę nigdy nie jest to samo. Choć formuła jest utarta i ustalona, to za każdym razem coś wychodzi inaczej. To nie jest wydarzenie, które ma przygotowane miejsce, gdzie wchodzimy i robimy swoje. Nie jest tak, że przez cały rok organizujemy festiwal merytorycznie, a później pojawiamy się w gotowych przestrzeniach i go robimy. Te wszystkie gotowe przestrzenie na festiwalu są gotowe tylko dlatego, że my je wcześniej przygotowujemy. Poniekąd adaptujemy też przestrzeń miejską, aby ten festiwal mógł stać na możliwie najwyższym poziomie jakościowym, również technologicznie, nie tylko merytorycznie.
Co jest największym wyzwaniem przy organizacji tak dużego festiwalu?
Kultura jest trudna w finansowaniu. I właśnie na pozyskiwanie środków poświęcamy bardzo dużą ilość godzin, chyba najwięcej. To oczywiście zabiera czas, który mógłby być poświęcony merytoryce. Łatwe nie jest również wspomniane wcześniej przygotowanie techniczne – wymagające zarówno czasu, jak i pieniędzy. I tak trzeba przez całe miesiące balansować między takim wyborem. Trzeba pogodzić pracę nam merytorycznym rozwojem festiwalu, wyborem filmów, zapraszaniem gości, ze zdobywaniem pieniędzy, niezależnie od tego czy są one publiczne czy prywatne. Do trudnych zadań należy też pozyskiwanie i adaptacja miejsc, które mają odegrać określoną rolę podczas festiwalu. I właśnie znalezienie równowagi pomiędzy wszystkimi tymi zadaniami jest największym wyzwaniem.
Tegoroczna edycja festiwalu czymś szczególnym nas zaskoczy, będzie inna niż poprzednie?
Zawsze mam ochotę powiedzieć, że nie, że pójdziemy utartym szlakiem. Ale później się zawsze okazuje, że coś jednak zaskakuje. Myślę, że tym razem będzie tak samo.
Jakim profitem dla Torunia jest festiwal EnergaCAMERIMAGE?
To jest festiwal, który generuje korzyści na wielu płaszczyznach. Przede wszystkim dzieje się w okresie listopadowym, kiedy Toruń nie może się cieszyć najazdem turystów. Jest szaro, pusto, mgliście. Tymczasem my mamy około 4 500 uczestników każdego roku, tyle osób zjeżdża do Torunia na festiwalowy tydzień. To ludzie, którzy tu nocują, korzystają z gastronomii, poruszają się po mieście, robią zakupy. To jest dość prosta matematyka – festiwalowi goście za te wszystkie rzeczy płacą. A to bez wątpienia wpływa na wzrost przychodów lokalnych przedsiębiorców i podatków płynących bezpośrednio do miasta. To wydarzenie jest na tyle ważne, że pisze się o nas na całym świecie, a to daje rozpoznawalność zarówno miasta, jak i regionu. Wielką wartością są również nasi wolontariusze. Jest ich cała rzesza – młodych, ciekawych świata ludzi, którzy tworzą atmosferę tego festiwalu. Jest ich w sumie niemal 400, a chętnych do tego by w tej roli wziąć udział w festiwalu było w tym roku ponad 700. Większość z Torunia, ale przyjeżdżają z całej Polski. Ich obecność stanowi korzyść ludzką, taką w wymiarze społecznym.
Na koniec poproszę o kilka słów o gościach tegorocznej edycji EnergaCAMERIMAGE…
Kiedy odpowiadam na takie pytanie, zawsze przekierowuję uwagę na to, że nasz festiwal skupia się na twórcach, którzy przez całe lata byli niedoceniani, wręcz niewidzialni. Ich reprezentacja w Toruniu będzie porównywalna z reprezentacją, która pojawia się na najważniejszych imprezach filmowych świata. To są operatorzy z najwyższej półki, mistrzowie w swoim fachu. I nawet jak się ktoś nie interesuje filmem za bardzo i nie zna nazwisk operatorów filmowych, to na pewno zna ich dzieła. W tej chwili mamy reprezentantów z ponad 70 krajów świata. A znane nazwiska? To oczywiście m.in. Cate Blanchett, która będzie szefową jury w konkursie głównym. Przyjadą do nas także polscy twórcy. Będzie Krzysztof Zanussi, Maja Komorowska, Dawid Podsiadło i wielu wielu innych.
Więcej informacji z Torunia i okolic przeczytasz >>>TUTAJ<<<<
Polecamy nasze grupy i strony na Facebooku:
