„Kill Me” jest trzecim odcinkiem cyklu, któremu Otero nadał zbiorczy tytuł „Remember to Live”. Jego twórczyni solennie obiecuje, że będzie pamiętać i zapisywać swoje życie na różnych nośnikach aż do samej śmierci. Swą misję rozpoczęła w 2020 roku od spektaklu „Fuck Me”, a kontynuowała dwa lata później pod tytułem „Love Me”.
Zaprezentowany we wtorek nad Brdą „Kill Me” to połączenie pokazywanego w pierwszej części na ogromnym ekranie videobloga, kręconego telefonem w Hiszpanii w 2022 roku, i spektaklu teatru tańca w drugiej, znacznie dłuższej części. Części te spinają w całość dwa wszechobecne motywy – nagość i miłosny zawód. Zawód z kolei prowadzi do traumy, szczególnie niebezpiecznej, gdy dotyka osobę z BDP – osobowością borderline, czyli chwiejną emocjonalnie podtypu granicznego, do której przyznaje się Marina Otero. A BDP w skrajnych przypadkach może doprowadzić do samobójstwa…
Przygotowując spektakl, Argentynka mieszkająca już na stałe w Hiszpanii zorganizowała casting wśród tancerek, celując w osoby z BDP lub z innymi psychicznymi dysfunkcjami. Tak w każdym razie Otero to przedstawia publiczności podczas spektaklu. Ile w tym kreacji, nie wiadomo. Na pewno całej grupce udaje się na scenie stworzyć przynajmniej iluzję maksymalnej szczerości i prawdy. Rzec można nagiej prawdy.
I może to podkreślać ma nagość na scenie Otero oraz czterech pozostałych tancerek. Kobiety mają na sobie jedynie buty, nakolanniki i czarne rękawiczki. Po kolei opowiadają o swoim życiu i pląsają przy zmieniającym się podkładzie muzycznym. Nie jest to szczególnie wyrafinowana muzyka, mimo że pochodząca z różnych popowych szufladek. I tak taneczny show rozpoczyna się przy dźwiękach przeboju Barbry Streisand „Woman in Love”, a kończy na „Wrecking Ball” Miley Cyrus, po drodze zahaczając o „Candle in the Wind”, piosenkę Eltona Johna, która stała się przebojem po śmierci Lady D., oraz „Hymn miłości” Edith Piaf, opłakującej z kolei tragiczną śmierć narzeczonego – boksera Marcela Cerdana.
Osobowość borderline jednak cechuje się gwałtowną zmiennością. Nostalgia i smutek nie zdominowały więc „Kill Me”. Do głosu dochodzą gniew, złość, humor i prowokacja, również sięgające granic. Szokująca jest na przykład scena, w której Marina Otero oddaje mocz do doniczki z kwiatem – narcyzem. Narcyzem i egoistą nazywa wcześniej Pabla, byłego już partnera, z którym rozstanie odchorowuje. Mówiąc bez ogródek, Marina poprzez ten gest olewa narcystycznego Pabla.

Kultura i rozrywka
Ryzykowne w czasach bezwzględnego zakazu używania języka mogącego urazić czyjeś uczucia czy stygmatyzować jest też zaproszenie do spektaklu bardzo niskiego aktora Tomasa Pozziego, którego obsadzono w roli boga tańca współczesnego – Niżyńskiego. Bóg wśród tancerek Otero nie ma niestety łatwego życia, wykorzystywany do komicznych numerów w stylu cyrkowego klauna.
Najbardziej szczerze w kaskadzie tematów i nastrojów wywołanych w „Kill Me” wypada natomiast końcowa spowiedź Otero, opowiadającej o samotności artystki, która w ofierze scenie złożyła ojczyznę, rodzinę, przyjaciół, domowy komfort i wewnętrzny spokój.