Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Facet, który wyśmiał śmierć

Redakcja
Zwykły lekarz rozmawia z pacjentem osiem minut, Patch Adams przepytuje chorego cztery godziny. Gdy psychiatra zaleca antydepresanty, Patch wyskakuje z butów i pokazuje język tak długo, aż chory szczerze się roześmieje. Mógł się zabić trzy razy, ale wolał zostać rewolucjonistą miłości.

Zwykły lekarz rozmawia z pacjentem osiem minut, Patch Adams przepytuje chorego cztery godziny. Gdy psychiatra zaleca antydepresanty, Patch wyskakuje z butów i pokazuje język tak długo, aż chory szczerze się roześmieje. Mógł się zabić trzy razy, ale wolał zostać rewolucjonistą miłości.

<!** Image 2 align=right alt="Image 138379" sub="Fot. Miłosz Sałaciński">- Wykładałem na kilkudziesięciu uniwersytetach i stwierdzam, że studenci są gł upi - wypala słynny doktor Clown na spotkaniu w auli bydgoskiego Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego. - Nawet nie potrafią przeprowadzić sensownej dyskusji. No dalej, pytajcie mnie! Oh, come on! Nie bójcie się ze mną nie zgodzić. Myślcie! Kto chce zadać pytanie!

Na razie na sali panuje cisza. Może później audytarium się ożywi.

Łatwiej wymienić to, czego ten lekarz nie ma, niż to, co ma. Nie ma: zegarka, komputera, telefonu komórkowego. Nie ogląda telewizji i nigdy się nie przejmuje, nigdy też się nie nudzi - mówi, że jak się ma mózg, to nuda jest niemożliwością. Nigdy się nie poddaje, nigdy nie przestaje kochać ludzi. I to mówi człowiek, który był przy dziesięciu tysiącach śmierci dzieci i dorosłych.

<!** reklama>Tylko nie prochy!

- Co za pieprzenie - wzdycha na tę litanię studentka, która pojawiła się na niedzielnym wykładzie legendarnego amerykańskiego śmiechoterapeuty. - No sorry, ale ludzie nie przestaną umierać od tego, że ktoś ich rozśmieszy...

Nie przestaną, ale... Patch rozbraja swoim wyglądem. Ma 64 lata, długie siwe włosy spięte w kitkę, z pasemkami fioletowymi i chyba czerwonymi. W uchu kolczyk - widelec, zabawne spodnie pantalony, pod nosem sumiasty wąs, na nosie druciane okulary. Nie cierpi Busha i bushopodopbnych oszołomów, przez których uboga część amerykańskiego społeczeństwa nie miała dostępu do bezpłatnego leczenia. Nie cierpi także programu nauczania na wyższych uczelniach medycznych, bo nawet psychiatrzy teoretyzują, zamiast dotrzeć do pacjenta wszelkimi niekonwencjonalnymi sposobami, broń Boże samymi prochami. Patch skończył medycynę. Przez 40 lat praktykował jako lekarz rodzinny, lekarz zawsze darmowy i zawsze dostępny.

<!** Image 3 align=left alt="Image 138379" sub="Młodzież z Akademickiego Centrum Wolontariatu UKW w Bydgoszczy oraz Fundacji „Dr Clown” / Fot. Miłosz Sałaciński ">Osiem minut

- No, zróbcie wywiad lekarski w ciągu ośmiu minut. Ciekaw jestem, czego dowiecie się o człowieku - przekornie namawia Patch. - W 1971 roku otworzyłem szpital - komunę. Wszystkie dobra materialne były wspólne. Przyjmowaliśmy w domu z sześcioma sypialniami. Mięsięcznie pomagaliśmy bezpłatnie około 1000 osobom. Postanowiliśmy zacząć „maglować” naszych pacjentów. Wywiad z każdym trwał cztery godziny! Dogrzebaliśmy się do najintymniejszych spraw chorego. Okazało się, że każdy pacjent był osamotniony, znudzony, przestraszony i to była jego codzienność, a nie choroba. Ponad pięć procent populacji nie ma pojęcia, co to jest zdrowie codzienne. Nie cierpią swojej pracy, nie cierpią rodziny, nudzą się, leżą z piwem przed telewizorem. Jak mają wyzdrowieć? Na stres - leki antystresowe, na depresję - antydepresyjne. Doszło do tego, że gdy dziecko nie potrafi określić swojego stosunku do natury, np. do drzewa, to pewnie jest chore, trzeba mu psychotropów. A wystarczyłby kontakt z naturą, naturoterapia, artoterapia, cokolwiek innego...

Jestem tym facetem

Zagraniczny gość zwraca uwagę na organizatora swojego spotkania: - Bydgoski Ośrodek Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i Terapii Uzależnień - wymienia głośno nazwę. - Dziwicie się, że tylu jest alkoholików? Żaden pacjent nie chce pracować nad swoim wyzdrowieniem. Teatr, muzyka, taniec - tym leczymy. Ludzie! Życie może być zabawne, umieranie też. Dlateg też, jeżeli pozostał ci tylko ostatni tydzień życia, to ja jestem tym facetem, z którym pilnie powinieneś się spotkać - zachęca Adams.

W latach 70. pod jego okiem umiera młody hipis. Pacjent choruje w samotności, bez obojętnych na jego los rodziców. Adams pyta chłopaka, co może dla niego zrobić. Ten prosi, by do jego łóżka weszło pięciu golusieńkich ludzi. Patch nie zastanawia się długo. Wyskakuje z ciuchów, zachęca do tego swoich czterech kolegów. Chłopak umiera z uśmiechem na twarzy.

Szklanka pełna

- Patch, a co z dziećmi? Jak mam umilić umieranie dziecku, które bardzo cierpi z bólu, jest oszołomione lekami przeciwbólowymi - pada pytanie z sali.

Doktor Clown myśli. - Byłem w krajach, gdzie w ogóle nie było dostępu do leków przeciwbólowych. Dzieci wyły z bólu. Uwierz mi, udawało się wywołać uśmiech na twarzyczkach, wyrwać dzieci z traumy. Oczywiście nie wystarczyłoby na to 15 minut, ale w końcu każde dziecko reaguje na widok klowna.

- Patch, a jak ja mam się śmiać, gdy widzę dziecko straszliwie zniszczone przez chorobę, wiem, że ono umrze i w środku krzyczę z rozpaczy?

Doktor Clown posmutniał. - Byłem przy dzieciach umierających z głodu. Przed spotkaniem zawsze strasznie płakałem w pokoju obok, ale gdybym pozwolił tej rozpaczy zawładnąć sobą, nie mógłbym pomagać. Wierzę, że szklanka zawsze jest do połowy pełna, nigdy pusta.

Patch, jak mamy skutecznie pomagać innym?

Głupku, nie zabijaj się!

Doktor Clown uśmiecha się szelmowsko. - Przez całe życie pytałem ludzi, a przepytałem ich około 20000, czy jest coś ważniejszego w życiu niż miłość. Wszyscy odpowiedzieli, że to miłość jest najważniejsza. Skoro tak, to dlaczego nie uczy się jej w szkole, w której masę godzin poświęca się matematyce, historii, językom obcym? Po trzeciej, ostatniej próbie samobójczej, po moim buncie przeciwko sztucznemu amerykańskiemu światu, opanowanego przez fałsz i rasizm, powiedziałem sobie „Głupku, nie powinieneś się zabijać, lecz zostać rewolucjonista miłości”. Kocham ludzi, służę im, nigdy nie mam złego dnia, nigdy nie choruję, nigdy się nie nudzę. Jak można się nudzić, mając mózg. Mogę myśleć o mojej kochanej Susan, a jest przecież sporo innych ciekawych spraw. Mam siedem książek Szymborskiej - świetna poetka. Mam książki Gombrowicza, który wyśmiałby was, gdybyście byli znudzeni...

No dobrze, a teraz powiedzcie, co najbardziej szalonego chcielibyście zrobić w ostatnim tygodniu swojego życia? - pyta. Na sali zapada cisza...

- Patch, a ile wspólnego z pogodną śmiercią ma religia? - to ostatnie pytanie od publiczności.

Doktor Clown poważnieje. - Nie dorastałem z Bogiem, więc nie był mi potrzebny w dorosłym życiu, ale przeczytałem na jego temat półtora tysiąca książek. Jeżeli ktoś chce umierać w powadze, w ciszy z requiem Mozarta i księdzem, proszę bardzo. Sporo ludzi wybiera chrześcijański, skupiony sposób umierania. Powiem wam jedno. Gdy odchodzi buddysta, jestem buddystą, gdy odchodzi protestant jestem protestantem, a gdy - ateista, jestem ateistą. Oto cały sekret. Pozwolić ludziom być sobą w ostatniej chwili życia. No dobrze, czy już wymyśliliście, w jaki sposób spędzicie ostatni tydzień waszego życia? Może jakaś impreza?

Patch Adams

Chorobie trzeba pokazać język

Sztuczne gluty, koniecznie zielone, za wielkie okulary, szczerbata sztuczna szczęka i kolorowe włosy - arsenał środków do rozśmieszania małych pacjentów jest ogromny. Od Patcha Adamsa polscy wolontariusze i pracownicy szpitali uczą się, że chorobie należy pokazać język, a tuż przed bolesnym badaniem najlepiej zaaplikować dziecku potężną dawkę śmiechu. Na zdjęciu Patch Adams i pracownicy szpitala im. Jurasza.

Warto wiedzieć

Leczenie śmiechem

W latach 60. amerykański lekarz Hunter Cambell Adams, zwany Patchem Adamsem, zapoczątkował oryginalną ideę leczenia śmiechem. W przebraniu klauna rozweselał małych pacjentów w szpitalach. Wierzył, że zadaniem lekarza jest nie tylko leczenie, ale także podnoszenie jakości życia. Od tego czasu na całym świecie powstało wiele organizacji, stowarzyszeń i fundacji wspierających Patcha Adamsa.

Od 1999 roku w Polsce zajmują się tym pracownicy i wolontariusze Fundacji „Dr Clown”. Pomagają chorym dzieciom organizując dla nich zespoły terapeutów, czyli clownów, którzy w kolorowych strojach i z zabawnym makijażem na twarzach (obowiązkowo z czerwonym nosem) aplikują pacjentom dawkę śmiechu i zabawy. W Bydgoszczy na szpitalnych korytarzach spotkać można, m.in., dr. Galimatiasa i dr. Rączkę, w Toruniu - lekarzy Jojo, Elmo, Badiego, Lulu, Simbę i Wrotkę. Fundacja czeka na kolejnych wolontariuszy. Informacje na www.drclown.pl.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!