Euro - w porzo, Euro - spoko!

Prawdę mówiąc, nie mogę się już doczekać pierwszego gwizdka hiszpańskiego sędziego, który da znak do rozpoczęcia meczu naszej reprezentacji w Euro 2012 z cwanymi Grekami.

Euro, takiej imprezy sportowej jeszcze w Polsce nie było, to bezdyskusyjne i im bliżej otwarcia mistrzostw na „narodowym” w Warszawie, tym bardziej wierzę, iż Polska zda trudny egzamin z organizacji tego światowego przedsięwzięcia, ufam też, że nie wypadniemy gorzej niż nasi europoprzednicy. Nie myślę teraz o wyniku naszego inauguracyjnego meczu, lecz o wszystkim, co dookoła i tak okrągłej piłki się obraca, dotyka jej, wiruje, a na końcu sprawia, że jest się czym pochwalić. Dlaczego tak myślę..? 

<!** reklama>

Bo wiem, że nasze wady, fobie i inne narodowe mankamenty to na szczęście repertuar, którego nie zwykliśmy i nie zaprezentujemy przybyłym do nas gościom - Polak lubi się pokazać, imponować i wbrew okolicznościom, jakie by one nie były, dobrze pełnić rolę gospodarza. Udowodnić, iż Twardowskiego dziedzice to naród wybrany, co ważne, gościnny, jak trzeba, krótko rzecz ujmując, to ci, z gatunku „debeściaków”. Jak tu, w myśl zasady, gość w dom, nie przytulić do piersi wycofanego „Żabojada”, dumnego „Angola”, cierpiącego na ADHD Hiszpana czy Włocha, a nawet śmiesznie mówiącego Czecha, rudego „ajrisza” (witamy w Bydgoszczy) czy Rosjanina - Putin to Putin, a „Rusek” u nas, to nasz „Rusek” i wara od gościa. Będzie, mili Państwo, cool, w porzo i spoko, bo znam swoich rodaków. Za łby i targanie się po szczękach weźmiemy się po Euro 2012, bo taka już nasza, psia mać, natura, przez cały miesiąc od dziś - Euro 2012 natura. Biało-czerwonym do góry, Rodacy!

PS... a tak gwoli ścisłości, wybieram się na starcie naszych z Czechami i absolutnie nie dopuszczam myśli, bym miał uczestniczyć w meczu li tylko o honor.