Od marszałka inkasują co miesiąc 7-11 tysięcy zł pensji, ale kto z tego wyżyje? Twierdzą, że dorabiają tylko w weekendy i na urlopach, a kierowane przez nich placówki publiczne na tym nie cierpią.
- Nie będę się tłumaczyć, gdzie i ile zarabiam - denerwuje się rekordzista pod względem zarobków, prof. Waldemar Halota, dyrektor Wojewódzkiego Szpitala Obserwacyjno-Zakaźnego w Bydgoszczy, podległego Zarządowi Województwa. W 2007 roku, jak wynika ze złożonego oświadczenia majątkowego, tylko z tytułu wynagrodzeń odebrał 486 tysięcy 953 zł. Nie chce ujawnić, ile płaci mu marszałek, ile Collegium Medicum UMK, gdzie kieruje Katedrą Chorób Zakaźnych i Hepatologii. Z tytułu umów o dzieło i praw autorskich skasował w 150 tys. zł. Jak znajduje czas na te wszystkie zajęcia?
<!** reklama>- Za chwilę mam wykład w Krakowie, potem w Wiedniu. Czy szpital na tym nie cierpi? Nie, bo ja zawsze biorę urlop - zapewnia 61-letni dyrektor, któremu żywotności można pozazdrościć. Podobnie jak 4 samochodów, 2 domów, itd.
Przeanalizowaliśmy oświadczenia majątkowe za 2007 rok kilkudziesięciu dyrektorów placówek podległych marszałkowi: szpitali, przychodni, instytucji kulturalnych. Przynajmniej kilkunastu do wysokiej pensji dorabia, najczęściej przyjmując zlecenia. Przodują medycy i...drogowcy. Andrzej Rakowski, dyrektor Przychodni Sportowo-Lekarskiej w Bydgoszczy, odebrał 82 tys. pensji, 36 tys. emerytury, kolejne 36 tys. za zlecenia, a z dzierżawienia własnej apteki - 9,6 tys. zł. Zadowolonym emerytem jest też Kazimierz Bryndal, kierujący w Toruniu Centrum Stomatologii przy ul. Przedzamcze. Przez rok dostał 48 tys. emerytury, 87 tys. pensji i ponad 7 tys. z tytułów „innych”, jak oświadcza.
Dyrekcja Wojewódzkiego Zarządu Dróg w Bydgoszczy dorabia sobie wykonują prace projektowe i wydając opinie. Sęk w tym, że wykonywanymi także dla urzędów gmin i miast. Tak czynił choćby Wojciech Klatecki, zastępca dyrektora WZD (78,6 tys. zł rocznie), któremu władze Aleksandowa Kujawskiego i Piotrkowa Kujawskiego zapłaciły 27 tys. złotych.
- Czy nie widzi Pan tu konfliktu interesów? - pytamy jego szefa, Kazimierza Chojnackiego (87,8 tys.).
- Nie, bo urzędy gmin to inny szczebel samorządu - przekonuje Chojnacki. Sam w 2007 roku dorobił na zleceniach prawie drugą roczną pensję - 78,4 tys. zł. Skąd wziął na to czas?
- To już moje wieczory, soboty, niedziele... - wzdycha pracowity dyrektor.