W poniedziałek związkowcy przystąpią do negocjacji z rządem. Jednak przedstawiciele pracowników oświaty nie spodziewają się przełomu i przygotowują uliczne protesty.
<!** Image 2 align=right alt="Image 93469" sub="W kwietniu przed Urzędem Wojewódzkim w Bydgoszczy wspólnie protestowali nauczyciele z regionu zrzeszeni w „Solidarności” i ZNP / Fot. Dariusz Bloch">Ministerstwo Edukacji Narodowej spełniło żądanie związków i wycofało z konsultacji społecznych projekty: nowelizacji ustaw o systemie oświaty oraz zmian w Karcie nauczyciela. W poniedziałek przedstawiciele oświatowych organizacji związkowych przystąpią do negocjacji. Wydaje się jednak, że szanse na porozumienie są nikłe.
- Jestem pesymistką - mówi Maria Naparty, przewodnicząca sekcji oświaty NSZZ „Solidarność”. - Dlatego nie zrezygnowaliśmy z przygotowania manifestacji, która odbędzie się 29 sierpnia. Powinno w niej wziąć udział kilka tysięcy osób.
Jeśli poniedziałkowe negocjacje nie przyniosą rezultatu, „Solidarność” planuje kolejne akcje. Nieoficjalnie mówi się np. o wprowadzeniu pogotowia strajkowego lub otwarciu roku szkolnego w czarnych ubiorach.
<!** reklama>W powodzenie rozmów nie wierzy również przedstawiciel WZZ „Solidarność-Oświata”.
– Ministerstwo się wycofało, ale za jakiś czas znowu przedstawi te same propozycje. My pracujemy nad wetem. Organizowanie manifestacji i pikiet już nie ma sensu. To strata czasu - twierdzi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Solidarność-Oświata”.
Pesymistami są też członkowie Związku Nauczycielstwa Polskiego. Ta organizacja także przewiduje uliczny protest. Pikieta odbędzie się 1 września.
– To że projekty wycofano z konsultacji, o niczym nie świadczy - mówi Grzegorz Gruchlik, prezes Kujawsko-Pomorskiego Okręgu ZNP. - W poniedziałek i tak otrzymamy te same akty prawne. MEN rozpocznie procedurę od początku.
Grzegorz Gruchlik przypomina, że kilka godzin przed pikietą zbierze się Zarząd Główny ZNP, który ma zdecydować o ewentualnych, kolejnych akcjach protestacyjnych. Po to jednak, by ZNP mógł przeprowadzić strajk, będzie musiał rozpocząć całą procedurę od nowa. Łącznie z referendum oraz wejściem w spory zbiorowe z pracodawcami, czyli dyrektorami szkół.
- Tak jak planowaliśmy, reprezentacja Torunia, m.in. ja, pojedzie jak zwykle zamanifestować swoją dezaprobatę dla ignorowania przez rząd oczekiwań związku - mówi Urszula Polak, szefowa toruńskiego oddziału Związku Nauczycielstwa Polskiego. Nasze postulaty nie są bowiem realizowane. Chodzi o utrzymanie prawa do wcześniejszej emerytury i obiecane podwyżki wynagrodzeń. W UE polski nauczyciel zarabia najmniej. Chcielibyśmy, żeby rodzice uczniów wiedzieli, że występujemy w obronie publicznej oświaty, domagając się od państwa wywiązywania się z konstytucyjnego obowiązku zapewnienia bezpłatnej edukacji dzieciom i młodzieży. Rząd chce zepchnąć na samorządy kolejne zadanie, na które przekazuje wirtualne pieniądze.
Warto wiedzieć
Nauczyciele chcą utrzymania prawa do wcześniejszej emerytury. Związkowcy nie zgadzają się m.in. na udzielenie samorządom prawa do podwyższenia pensum nauczycieli o cztery godziny.
Skutkiem tego będzie, zdaniem związków, zwolnienie części nauczycieli.
Podwyższenia pensum nie rekompensuje też, zdaniem związków, zapowiedź podwyżek płac, dwa razy po pięć procent w przyszłym roku. Bardziej doświadczeni nauczyciele mogą dostać podwyżkę nawet poniżej progu inflacji.