Jeszcze 10 lat temu monopol na dobre filmowe zdjęcia miała telewizja. Dziś, w związku z upowszechnieniem kamer wykonujących filmy dobrej jakości nawet w telefonach, podręczną dokumentację może zrobić prawie każdy. Coraz bardziej rozpowszechnione, nawet w prywatnych samochodach, są również rejestratory jazdy, które mogą nagrać wykroczenia innych kierowców, ale i samego kierującego...
[break]
Kilka dni temu serwisy informacyjne obiegła wiadomość, że straż miejska w Rzymie wystawia mandaty dzięki zgłoszeniom na specjalne konto utworzone na Twitterze - jednym z popularnych portali internetowych. Świadkowie złego parkowania wysyłają zdjęcia, a municypalni - po sprawdzeniu doniesienia - karzą delikwenta „mandatem społecznościowym”, bo taką nazwą określono całą procedurę.
Bydgoscy strażnicy - póki co - polegają przede wszystkim na telefonach i własnych obserwacjach.
- Zdarzają się doniesienia przesyłane drogą mailową, ale bydgoszczanie preferują raczej zgłoszenia telefoniczne - mówi Arkadiusz Bereszyński, rzecznik Straży Miejskiej w Bydgoszczy. - Każde takie zgłoszenie musi być potwierdzone przez naszych funkcjonariuszy, bo samo zdjęcie dowodem być nie może.
Policja reaguje, jeżeli dostarczany jest jej materiał świadczący, że mogło zostać naruszone prawo.
- Mamy taki obowiązek i go wykonujemy - mówi nadkom. Monika Chlebicz z Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji. - Takie zgłoszenia dotyczące wykroczeń drogowych zdarzają się coraz częściej.
Ze zgłoszeń i filmów zamieszczanych na przykład na portalu YouTube korzystają nie tylko mundurowi. Przed dwoma laty głośna była sprawa kierowcy, który nagrał i opublikował film ze swojego rajdu karetką po ulicach Bydgoszczy. Krótko po tym stracił pracę.
- Niedawno na adres mojego sekretariatu ktoś przysłał film - mówi nasz Czytelnik, właściciel firmy, w której jeżdżą samochody służbowe. - Na nagraniu było widać, jak pracownik - dziś już były - łamie przepisy. Zwolniłem go, bo narażał w ten sposób zdrowie postronnych osób i majątek firmy.