https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

e-Bydgoszcz za (nie)realne pieniądze

Sławomir Bobbe
W tym roku z pewnością interesantów w Urzędzie Miasta nie obsłuży urzędniczy awatar, nie zorganizujemy też sobie spaceru po naszym mieście.

W tym roku z pewnością interesantów w Urzędzie Miasta nie obsłuży urzędniczy awatar, nie zorganizujemy też sobie spaceru po naszym mieście.

<!** Image 2 align=right alt="Image 69698" sub="Dwa dni temu zaprezentowano wirtualny Poznań w Second Life. /Supremum Group">Wirtualne przedstawicielstwa w grze Second Life mają już Kraków i Poznań, szykują się do tego inne miasta - Warszawa, Gdańsk i Zakopane. Propozycję utworzenia swojego „alter ego” w sieci otrzymała także Bydgoszcz. - To prawda, jakieś dwa miesiące temu dostaliśmy taką ofertę. To byłaby spora reklama dla miasta - przyznaje Adam Bzdawski, dyrektor Wydziału Promocji Urzędu Miasta Bydgoszczy.

Taka prezentacja ma wiele zalet. - Na każdego odwiedzającego Kraków czeka przewodnik, który oprowadzi po mieście. Wszystkie ważniejsze budynki, kamienice, zabytki mają swoją historię, o której można przeczytać. Można też sobie uciąć pogawędkę na Starym Rynku w Krakowie - chwali Magdalena Skórska z Supremum Group, agencji, która zajmuje się tworzeniem wizerunków miast w Second Life. - Co dzień Kraków w ten sposób odwiedza około siedmiu tysięcy osób.

<!** reklama>- To bardzo ciekawy pomysł, bo gra jest znana przecież na całym świecie. Moglibyśmy, na przykład, zorganizować spotkanie awatara prezydenta Dombrowicza z interesantami - mówi dyrektor. - Niestety, stworzenie całego miasta, które będzie odzwierciedleniem realnej Bydgoszczy kosztuje, i to sporo. Jednorazowo około 50 tysięcy złotych, a później trzeba jeszcze płacić pewnego rodzaju abonament miesięczny, nawet kilkanaście tysięcy złotych. Dlatego na razie musimy odłożyć ten projekt na półkę, mamy wiele innych, kosztownych propozycji, ta jest po prostu dla nas zbyt droga. Nie odrzucamy jednak pomysłu, gdyby znalazły się pieniądze, zawsze można do niego wrócić.

- Nie ma możliwości, żeby ratusz, na przykład siłami swoich informatyków, sam stworzył nasz wizerunek w grze? - To jest ogromna inwestycja, prawie jak tworzenie nowej gry. Na to trzeba jeszcze większych pieniędzy - mówi dyrektor Bzdawski.

Dlaczego warto wypromować się w „drugim życiu”? Bo to nie jest gra, jakich wiele w światowej sieci. To właściwie już nie gra, tylko nowy, wirtualny świat, „zamieszkiwany” przez miliony osób, z własną walutą - lindenami (można je wymieniać na realne, amerykańskie dolary, można nimi doładowywać również... telefony komórkowe). Świat ten można dowolnie kształtować pod swoje potrzeby, podobnie jak nasz wirtualny odpowiednik - awatar. Każdy, kto chce, może sam zarabiać pieniądze na tym, na czym zna się najlepiej - na wystroju wirtualnych wnętrz, prowadzeniu dyskoteki, tatuowaniu, tańcu i na setkach innych propozycji. Pojawienie się w Second Life staje się już nie tyle ekstrawagancją, co marketingową koniecznością. Wiedzą o tym artyści, aktorzy, ludzie biznesu, a także politycy (między innymi John Edwards - kandydat na prezydenta Stanów Zjednoczonych). Powoli również do wirtualnego świata przekonuje się administracja państwowa i samorządowa. Swoją ambasadę w SL ma już, między innymi, Szwecja.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski