https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Dziecko umiera! To ściema?

Wielu właścicieli telefonów komórkowych w Polsce otrzymało ostatnio SMS o dramatycznej treści. Ktoś szukał krwi dla umierającego dziecka. W akcję włączyło się mnóstwo osób. Okazuje się, że brali udział w głupim kawale albo - w najlepszym razie - pomyłce.

Wielu właścicieli telefonów komórkowych w Polsce otrzymało ostatnio SMS o dramatycznej treści. Ktoś szukał krwi dla umierającego dziecka. W akcję włączyło się mnóstwo osób. Okazuje się, że brali udział w głupim kawale albo - w najlepszym razie - pomyłce.

<!** Image 2 align=right alt="Image 75465" sub="Gdy potrzebna była krew dla ofiary pobicia, w centrum miasta ustawiono specjalny autobus, o którym wcześniej powiadomiono mieszkańców / Fot. Dariusz Bloch">„Roześlij gdzie możesz - to bardzo ważne - poszukiwana jest krew grupy ARh- dla umierającego dziecka. Nr tel. 0604947367. Prośba o pomoc i nadanie tej wiadomości dalej wszystkim znajomym i nie tylko. Proszę!!!!!!!!!!!”

Jak ogień w buszu

Apel dotarł do Szczecina i Warszawy, krążył na południu Polski, pojawił się też na Kujawach i Pomorzu. Dziennikarze z Torunia skontaktowali się z jedną z fundacji pomocowych, by zaangażować większą grupę osób mających doświadczenie w tego typu akcjach. Wezwanie dotarło też do rzeczniczki prezydenta miasta. Z Torunia dramatyczna odezwa przedostała się lotem błyskawicy do Bydgoszczy, gdzie rozprzestrzeniła się jak ogień w buszu. Wielu ludzi zaangażowało się nie na żarty, wyobrażając sobie dziecko, które gdzieś tam czeka na ich krew, walcząc ze śmiercią. Zaczęli dzwonić pod wskazany numer, ale po drugiej stronie słychać było jedynie następujący komunikat: „Nie ma takiego numeru”.

Łowca łańcuszków

- Od soboty odbieramy masę telefonów. Jest niepokój. Ludzie chcą oddać krew w związku z tym apelem. Pytają, o co chodzi. Ale my nic o tym nie wiemy. Nie mamy z tym absolutnie nic wspólnego. Na pewno to nie my rozsyłamy te esemesy. Nie zabrakło nam krwi i nie wiemy też nic o dziecku, które by na krew czekało. Kto to może rozsyłać? Może ktoś nawiedzony. Albo to głupi żart - mówi Danuta Boguszyńska, zastępca dyrektora ds. medycznych Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Bydgoszczy.

<!** reklama>Matematyk i informatyk z Poznania 30-letni Filip Graliński (rozprawa doktorska: „Formalizacja nieciągłości zdań przy zastosowaniu rozszerzonej gramatyki bezkontekstowej”) takie zagadki uwielbia. Sześć lat temu przez przypadek został łowcą łańcuszków. Dziś to jedna z jego pasji. Na swoim blogu atrapa.net zgromadził ponad 300 przykładów różnego rodzaju łańcuszków krążących w Internecie, w telefonach komórkowych oraz zwykłą pocztą w formie tradycyjnych listów. Gromadzi je, opisuje, kategoryzuje i niczym detektyw próbuje prześledzić ich historię, określając jednocześnie wartość zawartych w łańcuszku informacji.

Maile i esemesy pod hasłem „Krew dla dziecka” są Gralińskiemu dobrze znane. Wytropił aż osiem wariantów tego apelu. Wartość logiczną treści ocenił jako „prawdopodobnie fałsz (na pewno nieaktualne!)”.

- Po raz pierwszy łańcuszek ten pojawił się wiosną 2002 roku i wracał później w wersjach o nieco zmienionej treści. Wariant, który ujawnił się teraz, to jego pierwotna wersja. Ten łańcuszek jest dla mnie jak kamyk w bucie, bo nie wiem o nim wszystkiego. Reaktywuje się mniej więcej co 2 lata i atakuje zawsze z siłą epidemii. Niestety, nie znam jego genezy. Być może na początku tkwiło w nim ziarno prawdy. Ale prześledzenie historii takiej wiadomości i dotarcie do jej początku, nawet dla doświadczonego informatyka wyposażonego w supersprzęt jest niewykonalne - mówi Graliński.

Osiem wariantów opisanych przez łańcuszkowego łowcę krąży wokół poszukiwania krwi dla umierającego dziecka. Zmieniają się tylko numery telefonów komórkowych i słowa określające stan dziecka. W jednej wersji mowa o „umierającym dziecku”, gdzie indziej czytamy: „na białaczkę dziecko gaśnie”. Na stronie Gralińskiego znaleźć można pełną treść wszystkich ośmiu wariantów wraz z numerami telefonów. Zadzwoniliśmy, ale większość numerów była albo nieaktualna, albo nikt nie odbierał połączenia. Większość - poza dwoma!

<!** Image 3 align=right alt="Image 75465" sub="W bankach krwi najczęściej brakuje krwi ARh- i 0Rh-. Szuka się jej, m.in., wśród dawców za pośrednictwem skomputeryzowanej bazy danych / Fot. Dariusz Bloch">Oto, co usłyszeliśmy od właścicieli numerów telefonów krążących po Polsce w apelach wzywających do oddania krwi. Michał, student hotelarstwa z Warszawy, początkowo nie przyjął połączenia, lecz wysłał nam esemesa: „Jest to ściema. Ktoś sobie robi żarty i wstawia mój numer w Internecie i esemesach, a ludzie wydzwaniają do mnie tabunami”. Po chwili odebrał jednak telefon. - Napisałem tak spontanicznie, bo ktoś sobie robi jaja odnośnie tej krwi - powiedział. - Ludzie do mnie dzwonią dziesięć razy dziennie. Niektórzy są zbulwersowani i każą mi coś z tym zrobić. Ale co ja mogę zrobić? Nic. To jest nie do zatrzymania - mężczyzna przyznaje, że trzy lata temu musiał na miesiąc zablokować swój numer.

- Nastąpił taki atak, że co sekundę odbierałem nowego esemesa albo połączenie. Kilka dni temu znowu się zaczęło. Sprawdziłem w Internecie. Na kilku forach wiszą jeszcze posty sprzed trzech lat z moim numerem - dodaje Michał.

Drugim naszym rozmówcą był Paweł, przedstawiciel handlowy w branży technicznej. - Borykam się z tym od paru lat. Albo przez pomyłkę podano mój numer, albo ktoś zrobił mi psikusa. Tysiące ludzi do mnie się dobija. Zaczęło się cztery lata temu, po kilku miesiącach się uspokoiło, a teraz znowu. Numeru nie mogę zmienić, bo to telefon firmowy i utraciłbym swoich klientów - tłumaczy mężczyzna.

Zły wypiera dobry

Filip Graliński ostrzega, że rozpowszechnianie apelu o pomoc tą drogą spowoduje, że w końcu utracimy kontrolę nad jego treścią. Ktoś niechcący lub złośliwie dopisze coś albo skreśli, tak że znikną wszystkie użyteczne informacje i wezwanie o pomoc straci sens. - W świecie łańcuszków działa prawo Kopernika: zły łańcuszek wypiera ten dobry - twierdzi matematyk i jako dowód podaje przykład apelu o pomoc dla poparzonej 14-miesięcznej dziewczynki.

<!** Image 4 align=right alt="Image 75468" sub="Przed stadionem w Chorzowie w ub.r. stanął specjalny autobus. Spośród kilkudziesięciu tysięcy kibiców obecnych na meczu krew oddało... 7 osób / Fot. Jacek Smarz">Apel był autentyczny. Za pośrednictwem mediów uruchomiono ogólnopolską akcję zbierania pieniędzy dla dziecka. Informacja rozchodziła się jednak z początku dość niemrawo i dopiero, gdy usunięte zostały z niej takie użyteczne informacje jak np. numery kont, rozprzestrzeniła się błyskawicznie.

To fałszywka

- Większość łańcuszków to fałszywki. W najlepszym razie nieaktualne lub poprzekręcane wiadomości. Najbezpieczniej przyjąć zasadę: łańcuszek jest fałszywką, dopóki na podstawie wiarygodnych źródeł nie udowodnimy, że jest inaczej - radzi Graliński.

- Zaobserwowałem, że w pewnym momencie w historii życia łańcuszka doklejają się przypadkowo dane osoby, które przekazują go dalej - mówi łowca i uspokaja. - Nie obrażajmy osób nieświadomie rozsyłających łańcuszki. Może ich dobre chęci zostaną kiedyś przekute na coś bardziej pozytywnego.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski