Dystrybutory na worki do odchodów czworonogów są kradzione i sprzedawane na złom

Taka polityka miasta wynika z odpowiedzi, którą Rafał Bruski, prezydent Bydgoszczy, przygotował na interpelację - jeszcze wówczas radnej PO - Elżbiety Rusielewicz. Prezydent oszacował, że ustawienie i roczne utrzymanie dystrybutora na woreczki na psie kupy kosztuje 2,6 tysiąca złotych. A ponieważ w budżecie miasta nie ma pieniędzy, to nikt ich nie będzie kupował.

Ustawione na Szwederowie i Błoniu dystrybutory zostały zniszczone i ukradzione na złom. Co dalej? Na temat polityki miasta wobec psich kup chcieliśmy porozmawiać z Tomaszem Zawistowiskim, dyrektorem Wydziału Gospodarki Komunalnej i Ochrony Środowiska bydgoskiego ratusza. Bezskutecznie. Odesłał nas do Krystiana Noskowskiego, kierownika referatu utrzymania miasta. Ten nie odbierał telefonu.

Stefan Pastuszewski, radny niezależny, niegdyś jako wiceprezydent miasta podjął walkę z psimi odchodami. - Rezygnacja z dystrybutorów na woreczki na psie odchody to błąd. Widać, że to decyzja finansisty, jakim jest Rafał Bruski, a nie gospodarza miasta - mówi. - Do wszystkiego trzeba się przyzwyczaić. Kiedyś demolowano budki telefoniczne, teraz nikt tego nie robi. Podobnie byłoby z dystrybutorami na woreczki.

Zdaniem Stefana Pastuszewskiego, błędem była także rezygnacja z podatku od posiadania psa. - Byłyby środki na walkę z psimi kupami - mówi. Tak robił na przykład Inowrocław, który z pieniędzy z podatku zakupił trzy odkurzacze do sprzątania psich odchodów. Specjalna maszyna przeznaczona do tego celu do niedawna funkcjonowała także we Włocławku. Ale była stara i odmówiła posłuszeństwa…

Jest jednak światełko w tunelu. Dystrybutory powoli zaczynają kupować i stawiać bydgoskie spółdzielnie mieszkaniowe. Tak jest w przypadku SM „Budowlani” na Wyżynach.(wom)