<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Tamtego narodowego uniesienia sprzed dwóch lat nie da się zapomnieć. Tak samo jak tego, że to uniesienie tak szybko wyparowało nam z głów. Symbolem pozostaną na zawsze ci nieszczęśni pseudokibice, co to najpierw bratali się, aż serca rosły, żeby za dni parę okładać się pod stadionami. Dzisiaj w rocznicowe wspomnienia też wpasował nam się mały zgrzyt. Czyli efekty badań religijności Polaków.
Bo opublikowane właśnie w „Newsweeku” wyniki są brutalne. Owszem, 90 proc. Polaków uważa się za osoby wierzące, ale o swojej wierze wie szokująco niewiele. Aż 23 proc. wierzących nie jest w stanie wymienić imienia żadnego ewangelisty, a tylko 18 proc. zna ich wszystkich. Aż 27 proc. osób uważających się za głęboko wierzące nie zna żadnego z dziesięciu przykazań! Aż 43 proc. sądzi, że można się wyspowiadać z... grzechu pierworodnego. I tak dalej. Skoro tyle osób nie zna podstawowych zasad, to rodzi się pytanie, w co ci wierzący tak naprawdę wierzą?
<!** reklama right>Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze sytuacja polskiego Kościoła, któremu boleśnie brakuje charyzmy Jana Pawła II. Z jednej strony lustracja i seksskandale, z drugiej wypadanie z roli społecznej na poziomie najniższym (aż 80 proc. wierzących nigdy w życiu nie poprosiło o radę księdza ze swojej parafii). Gorzkie podsumowanie to sprawa wliczania ocen z religii do średniej. Bo to żaden sukces Kościoła, to niestety bolesna porażka. Bo jeśli trzeba stosować taką sankcję, żeby „zachęcić” młodzież do religii, to znaczy, że jest fatalnie.
Że tak nie wypada akurat przy rocznicy tamtego uniesienia? Wypada. To najlepszy moment.