Gdyby na początku maja w Sejmie nie przepadła ustawa przewidująca nawet kilka lat więzienia dla lekarza stosującego in vitro, Polska byłaby trzecim krajem na świecie, obok Malty i Kostaryki, w którym zabronione zostałoby pozaustrojowe zapłodnienie tą metodą. Tydzień temu do sporu ostro włączył się Kościół Katolicki.
<!** Image 2 align=right alt="Image 150543" sub="Rys. Łukasz Ciaciuch">Rada Episkopatu ds. Rodziny ogłosiła bowiem, że osoby popierające in vitro „stają w jawnej sprzeczności z nauczaniem Kościoła katolickiego” i nie mogą przystępować do komunii; wyraźnie adresując to przesłanie do wierzących parlamentarzystów.
Zaczną po wyborach
Komunikat został wydany krótko po tym, jak Sejm odrzucił już w pierwszym czytaniu poselski projekt „Contra in vitro”, nowelizujący Kodeks karny. Był to ten sam społeczny projekt ustawy, który już raz został odrzucony jesienią 2009 r. Tym razem zgłosiła go grupa posłów PiS i Polski Plus. Projekt przewidywał, m. in., karę więzienia do lat 3 za dokonywanie zabiegów in vitro.
Prace nadzwyczajnej podkomisji nad ustawą regulującą stosowanie in vitro rozpoczną się prawdopodobnie po wyborach prezydenckich albo dopiero po wakacjach. - Nie sądzę, aby PO zdecydowała się zajmować tą sprawą w czasie kampanii wyborczej, bo musiałaby jasno się opowiedzieć - twierdzi Bartosz Arłukowicz, poseł Lewicy, członek podkomisji. - Oświadczenie Rady Episkopatu ds. Rodziny jest kolejnym przejawem angażowania się politycznego Kościoła.
<!** reklama>- Jeśli mamy się porozumieć, rozsądniej jest trochę poczekać - powiedział nam poseł PO Jarosław Katulski, członek podkomisji. - Nie chcemy zaogniać sytuacji, co mogłoby być wykorzystane w kampanii prezydenckiej.
Rodzą się od ponad 30 lat
Według Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), niepłodność jest chorobą społeczną. Cierpi na nią nawet co szósta para. W Polsce dotyczy to co najmniej 12-15 proc. par, czyli grubo ponad milion osób. Pierwszym na świecie „dzieckiem z probówki” była Louise Brown, która przyszła na świat 25.07. 1978 r. w Wielkiej Brytanii. Zaledwie 9 lat później, 12.11. 1987 r. urodziło się pierwsze polskie dziecko, dzięki zastosowaniu zapłodnienia in vitro. Szacuje się, że co roku w naszym kraju na sztuczne zapłodnienie decyduje się około 2 tys. par. W innych krajach Europy znacznie więcej, głównie dlatego, że w większości z nich państwo finansuje te zabiegi w całości lub do nich dopłaca. Tak jest, m. in., w Czechach, na Węgrzech, w Słowenii, Francji, Niemczech, Belgii i Hiszpanii.
Polska podpisała Europejską Konwencję Bioetyczną z 1997 r., ale jej nie ratyfikowała. Sejm od kilku lat nie może dojść do porozumienia nie tylko w tej sprawie, lecz również co do ustawowej regulacji zabiegów in vitro. Dlatego, choć jeden cykl in vitro kosztuje 8 - 10 tys. zł., zabieg wciąż nie znajduje się na liście procedur medycznych refundowanych przez NFZ i koszty ponoszą pacjenci.
Projekt Lewicy na stole
Obecnie w Sejmie znajduje się 5 projektów dotyczących in vitro. Projekt PiS autorstwa posła Bolesława Piechy całkowicie zakazuje tej metody. Dwa inne projekty pochodzą z PO. Pierwszy powstał w zespole przy kancelarii premiera ds. konwencji bioetycznej pod przewodnictwem Jarosława Gowina. Wprowadza on prawną ochronę embrionów, zakaz handlu, możliwość utworzenia tylko dwóch zarodków, a zabieg byłby dostępny wyłącznie dla małżeństw. Natomiast nad drugim pracowała Małgorzata Kidawa-Błońska. Jej zespół proponuje możliwość tworzenia zarodków nadliczbowych, ich mrożenie i selekcję przed implantacją do organizmu kobiety. Prawo do zabiegu miałyby również pary żyjące w konkubinacie. Z kolei projekt autorstwa Marka Balickiego z Lewicy dopuszcza tworzenie i zamrażenie wielu zarodków, a zabieg ma być powszechnie dostępny. Wreszcie projekt europosłanki SLD Joanny Seneszyn dotyczy głównie refundacji zabiegów.
- Rozpatrywany będzie projekt Lewicy - mówi poseł Jarosław Katulski. - Wydaje się, że może on być podstawą kompromisu, dzięki któremu uda się ucywilizować ramy prawne procederu in vitro. Tak, aby był on maksymalnie dostępny. Nie widzę natomiast możliwości kompromisu ze stanowiskiem Rady Episkopatu ds. Rodziny. Kościół jest przeciwny metodzie in vitro, podczas której następuje eliminacja przynajmniej części zarodków. A na dzisiaj tylko takie metody są skuteczne, w których trzeba część zarodków zamrozić. Sprawa refundacji in vitro będzie rozpatrywana po uchwaleniu ustawy.
Według posła Bartosza Arłukowicza, najbardziej rozsądną propozycją uregulowania in vitro jest projekt Marka Balickiego. - Mamy trzy style podejścia do tej sprawy: pragmatyczne, restrykcyjne i liberalne - mówi Arłukowicz. - My opowiadamy się za modelem pragmatycznym, nie tak wolnym, jak np. w Czechach, ale najbardziej bezpiecznym dla zdrowia, budzącym najmniej emocji społecznych i najtańszym, takim, który sprawdza się w Belgii. Projekt posła Balickiego jest bardzo podobny do projektu posłanki Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Wątpię, żeby PiS udzielił poparcia tym rozwiązaniom. Posłowie tej partii chcą całkowicie zabronić Polakom dostępu do in vitro.
Naprotechnologią w in vitro?
- Jestem posłem katolikiem, który przestrzega zasad wiary i to, co mówi Kościół, bezwzględnie respektuję - mówi Anna Sobecka, posłanka PiS. - Nie widzę możliwości akceptacji stosowania metody in vitro. Wchodzenie w coś, co niektórzy w uproszczeniu nazywają „fabryką dzieci”, powinno być poprzedzone głęboką refleksją. Ubolewam zawsze nad rodzinami, które z jakichś przyczyn nie mogą mieć potomstwa, ale jest dla nich jest alternatywa, nowa dziedzina - naprotechnologia. Lekarze często zbyt pochopnie proponują in vitro, nie rozstrzygając do końca o możliwościach rozrodczych organizmu, zarówno kobiety, jak i mężczyzny. Naprotechnologia daje tę szansę i chroni przed in vitro, które niesie również zagrożenia w postaci błędów genetycznych u dzieci.
- Naprotechnologia w żaden sposób nie zastępują metody in vitro - twierdzi Jarosław Katulski. - Metoda in vitro jest stosowana dopiero wtedy, gdy wszelkie inne stosowane „po drodze” metody leczenia niezamierzonej bezpłodności już zawiodły. Jedną z takich metod jest właśnie naprotechnologia. Jestem lekarzem ginekologiem i biorę pełną odpowiedzialność za te słowa.
Naprotechnologia polega na analizie fizjologicznej i biochemicznej cyklu miesiączkowego kobiety, co jest podstawą do innych działań, np. zastosowania technik laserowych czy mikrochirurgii.
Opinia - dr Marcin Leźnicki, etyk z UMK w Toruniu
<!** Image 3 align=right alt="Image 150543" sub="Fot. Jacek Smarz">O porozumieniu zwolenników i przeciwników stosowania w Polsce zapłodnienia metodą in vitro:
- Mam wrażenie, że stworzenie jakiejkolwiek płaszczyzny do porozumienia jest raczej niemożliwe. Wynik dyskusji jest odgórnie ustalony i powszechnie znany, zanim dyskusja się rozpoczyna.
Za społecznie reprezentatywny punkt widzenia przyjmuje się stanowisko przeciwników In Vitro Fertilization, tj. Kościoła katolickiego. Jest to niebezpieczne zjawisko, gdyż skazujemy się na dominację wyłącznie jednej opcji moralnej czy światopoglądowej. To z kolei uniemożliwia wypracowanie jakiegokolwiek konsensusu, który i tak byłby trudny do osiągnięcia z uwagi na wiele wątpliwości dotyczących, m. in., takich kwestii jak: czy każdy człowiek ma prawo do posiadania dziecka?, czy bezpłodność jest chorobą i jak ją leczyć?, czy embrion to już człowiek-osoba?, czy IVF jest sprzeczne z naturą?
W przekonaniu przeciwników IVF, pragnienie posiadania przez ludzi dziecka nie jest tożsame z prawem do jego posiadania. Bezpłodności nie będą oni uznawać za chorobę, lecz co najwyżej za „wadę organiczną”. Embrion, zgodnie z uznaną, m. in., przez Kościół katolicki doktryną teologiczną i moralną, traktowany będzie zawsze jako człowiek. Poczęcie dziecka winno dokonać się w sposób naturalny, w uświęconym sakramentem małżeństwie, nie zaś z użyciem technologii inżynierii prokreacyjnej, jako nienaturalnej dla zaistnienia nowego życia ludzkiego.
Odmiennego zdania będą zwolennicy IVF, twierdząc, że człowiek ma prawo do posiadania dziecka poczętego w sposób tradycyjny lub z użyciem IVF, gdy naturalne metody prokreacji zawodzą. Bezpłodność uznawać będą oni za chorobę, której należy przeciwdziałać. Sporne jest natomiast definiowanie choroby. Przyznanie osobowego statusu embrionom ludzkim jest natomiast dyskusyjne i zależne od zakładanej tradycji moralnej. I sprawa ostatnia, proces zapłodnienia pozaustrojowego IVF i proces naturalnej prokreacji są naturalne, w tym choćby sensie, że i jeden, i drugi opierają się na wspólnych mechanizmach biologicznych. Problemów, jak sądzę jest więcej.