https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Duży Wojtek nie chce być strażakiem

Monika Żuchlińska
150 zgłoszeń dziennie mają bydgoscy strażacy od chętnych na kurs inspektora ochrony przeciwpożarowej. Skąd to nagłe zainteresowanie tajnikami ich fachu? Przez absurdalne przepisy.

150 zgłoszeń dziennie mają bydgoscy strażacy od chętnych na kurs inspektora ochrony przeciwpożarowej. Skąd to nagłe zainteresowanie tajnikami ich fachu? Przez absurdalne przepisy.

<!** Image 2 align=right alt="Image 107326" sub="Strażacy są gotowi przeszkolić rzesze pracowników. I choć już wyrabiają po trzysta procent normy, wszystkich nie przygotują Fot. Archiwum">Pan Marek stawia sprawę jasno: - Albo zmienią kodeks pracy, albo zatrudnię swoich dwóch pracowników na czarno! Nie będę wydawał 1400 złotych na szkolenie, jak mi za miesiąc, dwa chłopak z pracy zrezygnuje. Jak będę musiał kogoś przeszkolić, to raczej siebie. W końcu też tu pracuję i w razie pożaru z ewakuacją sobie poradzę - mówi właściciel warsztatu samochodowego w bydgoskim Fordonie.

W podobnej sytuacji są dziesiątki tysięcy pracodawców w regionie i prawie dwa miliony firm w całym kraju, które zatrudniają przynajmniej jednego pracownika. Wszystkich obowiązuje znowelizowany kodeks pracy i jego zapis o obowiązku zatrudnienia w firmie specjalisty od ochrony przeciwpożarowej, ewakuacji i udzielania pierwszej pomocy. I to już od 18 stycznia. - Przyzwyczaiłam się do różnych idiotyzmów w naszym prawie, ale ten bije wszystkie na głowę - oburza się pani Maria Nowak z bydgoskiego Śródmieścia, która w swojej pracowni krawieckiej zatrudnia od niedawna nową pracowniczkę. - Proszę spojrzeć, jaki duży ten mój zakład. Osiem metrów kwadratowych na krzyż. Dwie maszyny się zmieszczą, stół, parawan i kanapa. Pani sobie wyobraża, że ja tu jeszcze zmieszczę strażaka? - ironizuje. - Ale powiedzmy, że zapłacę i wyślę dziewczynę na kurs. Za miesiąc łapie grypę, bierze tydzień zwolnienia i w tym czasie wybucha pożar. I co, może karę zapłacę, że inspektorki na miejscu nie było? A jak mi zaliczy szkolenie, a potem znajdzie inną robotę, to kolejną kobitkę też będę musiała szkolić? Widzi pani, że głupszego przepisu już nie mogli wymyślić.

Podobno wymóg taki stawia przed pracodawcami Unia Europejska, jednak rzecznik praw obywatelskich, który interweniował w tej sprawie, ustalił, że dyrektywa umożliwia wprowadzenie regulacji bardziej elastycznych. Zdziwieni wymogami są nawet inspektorzy pracy, na których spoczywa obowiązek egzekwowania przepisu. Gdyby w poniedziałek ruszyli na kontrole, kary posypałyby się jak z rękawa. Bo szkolenie pracownika trwa minimum dwa tygodnie, a liczba przeprowadzających je ośrodków jest niewielka. Poza tym, nie bardzo wiedzą, co kontrolować. Czy na przykład pracodawca, który również jest pracownikiem, takiego kursu nie może zaliczyć?

<!** reklama>- Główny inspektor pracy zwrócił się do minister pracy o szczegółowe wytyczne. Zdecydował też o wstrzymaniu do końca stycznia kontroli pracodawców pod tym względem - wyjaśnia Beata Gołębiewska, zastępca okręgowego inspektora pracy w Bydgoszczy.

Ale czy dwa tygodnie karencji wystarczą, by wszyscy chętni zdołali zdobyć strażackie umiejętności? - Nie ma szans - nie ukrywa starszy kapitan Mariusz Wawerka, rzecznik prasowy Szkoły Podoficerskiej Państwowej Szkoły Pożarnej w Bydgoszczy. - Dziennie wpływa do nas około 150 zgłoszeń od osób zainteresowanych szkoleniem, także z najodleglejszych zakątków kraju. Zajęcia mamy już zaplanowane do końca czerwca, a zrealizowaliśmy dopiero część zgłoszeń. Wcześniej robiliśmy średnio od 5 do 9 takich kursów rocznie, w tym roku - co najmniej 30. Wyrobimy nawet 300 procent normy, ale więcej nie przeszkolimy, bo nie mamy takich możliwości - zapewnia i dodaje, że pracodawcy z Kujaw i Pomorza i tak mają szczęście, bo - oprócz bydgoskiej szkoły - na zajęcia zapisać się można także do ośrodka szkolenia Komendy Wojewódzkiej PSP w Toruniu. Na Śląsku najbliższy termin wyznacza się dopiero na 2010 rok.

A szkolenie na inspektora ochrony przeciwpożarowej to nie bułka z masłem. Kurs trwa bite dwa tygodnie: tydzień nauki po osiem godzin dziennie, tydzień przerwy i znów tygodniowy kurs. Albo wersja weekendowa - cztery soboty i niedziele zajęte od rana do wieczora. I na koniec egzamin.

Sami strażacy z nowych obostrzeń się śmieją.

- Specjalistą od ochrony przeciwpożarowej mógłby zostać przecież „behapowiec”. Wystarczyłoby, żeby ukończył podstawowy kurs, wiedział, jak ma przebiegać droga ewakuacyjna w firmie, jak obsługiwać gaśnicę i znał się na pierwszej pomocy. To w zupełności by wystarczyło. Tych umiejętności, które zdobędzie na kursie, w codziennej pracy nie wykorzysta - mówi jeden ze strażaków.

Warto wiedzieć

  • 1200-1400 złotych kosztuje średnio szkolenie jednego pracownika odpowiedzialnego za ochronę przeciwpożarową. Koszty ponosi pracodawca.
  • W kraju działa około dwóch milionów firm, które zatrudniają co najmniej jednego pracownika. Przeszkolenie w kilkunastu ośrodkach w kraju osób odpowiedzialnych za bezpieczeństwo przeciwpożarowe zajęłoby dziesiątki lat.
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski