To była sobota, około godziny 19.15. Pierwszy raz w historii otwartego w 2009 roku okna życia sióstr elżbietanek przy ul. Rabiańskiej w Toruniu pojawiło się maleństwo.
- Zawył alarm, po którym wszystkie zbiegłyśmy na dół. Chłopiec był śliczny - relacjonują siostry. - Po położeniu dziecka następuje automatyczna blokada okna i gdyby ktoś zmienił zdanie, nie może go już otworzyć.
[break]
Zgodnie z procedurami na miejscu zaraz pojawiła się Grażyna Godlewska, dyrektor Diecezjalnego Ośrodka Adopcyjno-Opiekuńczego. Wezwano policję i pogotowie, które przewiozło Kacperka do szpitala na badania.
- Po niedługim czasie zapukała do nas młoda kobieta. Płakała. Przedstawiła się jako matka maluszka. Twierdziła, że babcia i ciotka dziecka zrobiły jej na złość, że jedna z nich była pijana, a jej nie było w domu „tylko dwie godziny” - opowiada siostra Mirosława, przełożona elżbietanek.
22-letnia matka Kacperka mieszka pod jednym dachem z 35-letnią siostrą, około 60-letnią matką i 2-letnim drugim synkiem. Z wyjaśnień składanych przez starsze kobiety wynika, że młoda matka miała systematycznie znikać z domu na całe dnie, pozostawiając maluchy. Kobiety miały ją uprzedzać, że dłużej tak być nie może. Tym bardziej że babcia i tak sprawuje już pieczę nad starszym chłopcem. Podobno zanim zdecydowały się w sobotę na drastyczny krok, alarmowały Miejski Ośrodek Pomocy Rodzinie. Wczoraj nie udało się nam tego potwierdzić w ośrodku.
Kacperek po badaniach w szpitalu trafił najpierw do domu dziecka, potem - do pogotowia rodzinnego. Wszędzie tam przychodziła jego matka.
- Chłopiec pozostanie w rodzinnym domu dziecka do czasu wydania decyzji przez sąd rodzinny. Materiały w tej sprawie przekazaliśmy też do oceny prokuraturze - informuje Wioletta Dąbrowska, rzecznik toruńskiej policji.
Sąsiedzi z ul. Mickiewicza w Toruniu, na której mieszka matka, twierdzą, że regularnie widywali 22-latkę, wychodząca na spacery z Kacperkiem w wózku. Ojciec chłopca mieszka na drugim końcu miasta.