Polska na Pomorze wróciła dopiero w drugiej połowie stycznia 1920 roku. Taką datę przejęcia przez administrację polską ziem byłego zaboru pruskiego ustalono na konferencji w Wersalu.
<!** Image 3 align=right alt="Image 67998" sub="Polska wróciła na Pomorze w styczniu 1920 r. Mimo zimowej pory wojska polskie w Bydgoszczy witano bardzo gorąco. / Fot. Archiwum">Tym samym nasz region najdłużej pozostawał pod zaborami.
W podręcznikach historii dotyczących polskich XIX-wiecznych zrywów niepodległościowych raczej nie znajdziemy wzmianek o wydarzeniach w Toruniu odbywających się w tym czasie, nie spotkamy też bohaterów narodowych wywodzących się z Pomorza.
A przecież i tu, tak jak wszędzie, spiskowano, organizowano oddziały zbrojne, szykowano się do walki. Na miarę sił i możliwości. Wysiłek całego narodu złożył się na powrót Polski na mapę Europy.
Niestety, wiele postaci z tamtych czasów okrył już bezpowrotnie pył zapomnienia. Nieubłagany czas nieustannie selekcjonuje przeszłość, jedno zaciera w pamięci, inne wydobywa. My postanowiliśmy z okazji święta niepodległości przypomnieć, jak w naszym regionie walczono o Polskę w dobie zaborów.
Na listopadowe wezwanie
Kiedy w Warszawie szykowano się do powstania, które historia nazwała później Listopadowym, podobne nastroje panowały i w naszym regionie. Pruskie władze w strachu postanowiły zaprowadzić twardy porządek.
<!** reklama>W Bydgoszczy, uprzedzając przewidywalny bieg zdarzeń, kontrakcję podjęła policja. Wykryła ona sprzysiężenie patriotyczne zawiązane wśród młodych urzędników polskich. Przywódcami jego byli Napoleon Czapski i proboszcz bydgoskiej fary Stanisław Sanftleben. W marcu 1831 roku spiskowcy zostali aresztowani. Wzmocniono siły policyjne, pilnowania miasta podjęli się też okoliczni niemieccy osadnicy. Bydgoszcz jednocześnie była ważnym punktem przerzutowym do ziem pod zaborem rosyjskim broni zakupionej na Zachodzie. Ponadto w kwietniu i maju do powstania przedostało się przez granicę dziesiątki młodych mieszkańców miasta. W dokumentach pruskich odnaleźć można liczne nazwiska rzemieślników i uczniów gimnazjalnych z Bydgoszczy, odnotowanych jako czynnych uczestników powstania.
W październiku, już po klęsce wojsk powstańczych, do Bydgoszczy dotarła fala uchodźców kierujących się do Saksonii i Francji. W mieście zatrzymali się wówczas m.in. Seweryn Goszczyński, Joachim Lelewel, wielu działaczy politycznych i dowódców wojskowych. Jednocześnie trwały represje. Skonfiskowano majątki tym bydgoszczanom, którzy wzięli udział w powstaniu, niektórzy trafili do więzienia.
Przez ścięcie toporem
Podobnie wyglądało 15 lat później, kiedy w 1846 roku pod wpływem powszechnych nastrojów rewolucyjnych w całej Europie i w naszym regionie znaleźli się spiskowcy gotowi do wywołania powstania na ziemiach polskich pod panowaniem pruskim. Miejscem koncentracji formowanych pospiesznie oddziałów miało być Rogowo koło Żnina. W celu pomocy siłom szykującym się do walki w Wielkopolsce, planowano pozorowane uderzenie na Bydgoszcz.
30 grudnia 1845 roku, na niecałe 2 miesiące przed planowanym atakiem, aresztowano uczestników spisku, wśród których byli liczni torunianie, m.in. Tadeusz Smoleński, Tadeusz Stawisiński, Wincenty Frost i Konstantyn Kowalkowski. Władze pruskie wprowadziły nawet w Toruniu w obliczu zagrożenia tzw. stan oblężenia miasta.
Niemal równocześnie wpadli też bydgoszczanie. Atak na miasto, przygotowany w najdrobniejszych szczegółach, trzeba był odwołać. W procesie toczącym się w osławionym berlińskim Moabicie bydgoszczanin Stanisław Sadowski, przywódcę spisku, skazano na ścięcie toporem, 6 powstańców skazano na karę dożywotniego więzienia, wielu otrzymało długoletnie wyroki.
Podobnie surowe środki bezpieczeństwa wprowadzone zostały w niektórych miastach naszego regionu na początku 1848 roku w obawie przed dotarciem tutaj oddziałów polskich walczących w Wielkopolsce.
Koleją i Wisłą
Również Powstanie Styczniowe, toczące się na ziemiach zaboru rosyjskiego, wspierane było przez Polaków mieszkających w naszym regionie. W Toruniu powstała tajna organizacja złożona z mieszkańców miasta i okolic oraz emisariuszy rządu z Warszawy. Przemycano do Królestwa broń i amunicję, korzystając z pośrednictwa kupców nacji żydowskiej i niemieckiej, zarówno koleją, jak i Wisłą. Wiadomo też, że co najmniej kilkunastu ochotników z Torunia i Podgórza przedostało się do szeregów powstańczych i podjęło walkę w centralnej Polsce.
Również Bydgoszcz pomagała powstańcom, śląc transporty broni i zasilając szeregi walczących kilkudziesięcioma ochotnikami. Doszło też w mieście do dezercji Polaków wcielonych do wojska pruskiego. W jednym z procesów w Berlinie sądzony był Walenty Połczyński, prawdopodobny przywódca konspiracji w Bydgoszczy, jednak z braku dowodów został uniewinniony.