Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dla morsa im zimniej, tym lepiej. Nie każdy potrafi to zrozumieć.

Joanna Jankowiak
Joanna Jankowiak
W ciele człowieka podczas morsowania dzieje się coś niezwykłego. Dzięki wyrzutom endorfin po kąpieli następuje "eksplozja szczęścia" - tej radości nie można wręcz opanować.
W ciele człowieka podczas morsowania dzieje się coś niezwykłego. Dzięki wyrzutom endorfin po kąpieli następuje "eksplozja szczęścia" - tej radości nie można wręcz opanować. istock
Morsowanie to dla jednych szaleństwo, dla innych niesamowite przeżycie i korzyści zdrowotne. Co skłania ludzi do lodowatych kąpieli?Wyjaśnia w naszej rozmowie Małgorzata Zielińska, prezeska BydgoskiegoKlubu Morsa.

Leczenie zimnem to jedna z najstarszych metod fizykoterapeutycznych - pierwsze wzmianki o niej pochodzą z 2 500 r. p.n.e. z Egiptu. Zimne kapiele znane były w dawnej Polsce. Już Wojciech Oczko, nadworny lekarz króla Stefana Batorego i Zygmunta II Wazy, podawał przepisy kąpielowe i przeciwwskazania do ich stosowania.
Z dzisiejszego morsowania również płyną niezaprzeczalne i udowodnione naukowo korzyści zdrowotne, jak choćby poprawa odporności organizmu czy działanie przeciwbólowe - ulga może trwać nawet do 24 godzin po wodnej przygodzie. Tak działa naturalnie wydzielająca się noradrenalina, hormon, który powstaje w reakcji na sytuację stresową, jaką dla naszego organizmu jest nagły kontakt z zimnem.
Czy jednak kąpiel w lodowatej wodzie może być przyjemna? O kulisach morsowania w naszym regionie rozmawiamy z Małgorzatą Zielińską, wieloletnią prezeską Bydgoskiego Klubu Morsa.

Mówi się, że nic nie stresuje tak, jak pierwszy raz. Wystarczy pomyśleć o pierwszym dniu w nowej pracy, pierwszej randce… A jak to jest z morsowaniem?

W moim przypadku pierwsze morsowanie to był po prostu impuls. Mój wujek zaczął kąpiele w zimnej wodzie, a ja byłam wręcz obrażona, że mnie nie zabrał (śmiech). No bo jak – taka fajna sprawa, a mnie tam nie ma? I już tydzień później jechaliśmy na morsowanie wszyscy, całą rodziną. W styczniu minie równo 10 lat, jak rozpoczęła się dla mnie ta przygoda. Pierwsze wejście to
na pewno ogromny szok. Wiele osób uprzedzamy, ze mogą czuć po nim totalną euforię albo mieć zupełny spadek napięcia. Na tyle
duży, że będą się musieli przespać. Bo każdy organizm inaczej reaguje na kontakt z zimną wodą i to jest normalne.
Mówi się jednak, że dopiero za trzecim razem tak naprawdę można realnie określić swoje doznania. I jest w tym dużo racji. Pierwszego razu się zazwyczaj nie pamięta. Przy drugim można mieć mylne wrażenia z pierwszego, co trochę wpływa na odbiór. Dlatego dopiero trzecie wejście jest właściwe.

A Ty pamiętasz swój pierwszy raz?

Trudno sięgnąć tak daleko pamięcią... Chyba mi się podobało, skoro chciałam spróbować ponownie i nie mogłam się tego doczekać (śmiech). Jest w tym taka energia, tworzona przez ludzi atmosfera, nie chce się z tego tak łatwo rezygnować. Przynajmniej ja tak miałam. Oczywiście zdarzają się osoby, które przyjeżdżają, kąpią się, krzyczą do znajomych: szybko, zrób mi zdjęcie, wychodzą i więcej się nie pojawiają. Albo się im to nie podobało, albo się z kimś założyli, albo po prostu chcieli zrobić wrażenie zdjęciami w mediach społecznościowych. Ich sprawa, nie wiedzą co tracą (śmiech). Zawsze ciekawiło mnie, kto przeważa w środowisku amatorów zimnych kąpieli. Czy morsowanie jest domeną mężczyzn czy kobiet? To naprawdę trudne pytanie. Środowisko morsów jest bardzo różnorodne. W naszym klubie mamy tak naprawdę pełen przekrój płci, wieku, zawodów. Fantastyczne jest to, że dogadujemy się pomimo tych różnic. Sama wychodzę z założenia, że jak poświęcam czemuś swój wolny czas i robię to dla przyjemności, to chcę, żeby atmosfera była przyjazna. Z resztą podobnie myślą i inne morsy u nas. W naszej grupie nie ma żadnego przy przymusu. Tutaj każdy spędza swój wolny czas – bywa, że jest to i parę godzin w tygodniu. Myślę, że dlatego też powstaje coraz więcej grup morsujących. Część z nich jest sformalizowana, część nie. Uważam to za pozytywne zjawisko. Dzięki temu każdy może spędzać czas w towarzystwie osób, które mu odpowiadają i na takich warunkach, jakie mu pasują. Wiadomo, że im większa grupa, tym łatwiej o konflikty. Na początku tego nie rozumiałam. Szczególnie, jak zostałam prezesem Bydgoskiego Klubu Morsów 7 lat temu. Zależało mi, żeby wszystko było idealne, ludzie zadowoleni. Muszę przyznać, że nie było mi wtedy łatwo. Nie wiem czy ze względu na to, że byłam kobietą, czy przez mój młody wówczas wiek - byłam jeszcze na studiach. Dzisiaj już wiem, że konflikty są naturalnym elementem rozwoju grupy. Kwestia różnicy zdań w dużej zbiorowości ludzi jest nie do uniknięcia. Naszym kluczem do sukcesu i przyjemności ze wspólnego morsowania jest wspólna pasja, która nas jednoczy - bo jesteśmy totalnie różni.

W ciele człowieka podczas morsowania dzieje się coś niezwykłego. Dzięki wyrzutom endorfin wyglądamy na szczęśliwszych. Do tego tej radości nie można wręcz opanować. Nigdy nie będę potrafiła do końca przedstawić tego doznania osobie, która tego nie doświadczyła. Zainteresowany powinien jak najszybciej nadrobić zaległości i sam spróbować.

Mówisz o konfliktach w dużych zbiorowościach ludzi. Czy oznacza to, że nie zabiegacie o nowych członków dla swojego
klubu?

To nie do końca tak. Nie jesteśmy grupą zamkniętą, serdecznie witamy każdego, kto chce sprawdzić, czy morsowanie jest dla niego. Prawda jest jednak taka, że niewielki odsetek osób zostaje z nami na dłużej. Działamy w mediach społecznościowych, mamy w najbliższych planach odświeżenie strony www. Osobiście nie jestem zwolenniczką szerokiej promocji Klubu, bo to zawsze oznacza niekontrolowany napływ dużej liczby nowych ludzi. Poza tym był w moim życiu taki okres, że non stop „wisiałam na telefonach” z różnymi dziennikarzami. Bardzo ucierpiało na tym moje życie prywatne. W pewnym momencie taki boom zainteresowania morsowaniem mnie po prostu zmęczył. Oczywiście,jak ktoś się zgłasza do nas z jakimś fajnym pomysłem, to go realizujemy. Robimy też pewne rzeczy tylko czysto z potrzeby serca, jak np. zbiórkę dla schroniska. Poza tym organizujemy wspólne kąpiele noworoczne, wypuszczamy karpia na święta. Jeśli już ktoś do Was trafia i chce spróbować morsowania, to jak się to najczęściej dzieje? W sezonie morsujemy co tydzień na Wyspie Młyńskiej. Wiele osób przechodząc wyraża swoje zainteresowanie, zagaduje nasi w końcu przyjeżdża spróbować. Bardzo dużo osób trafia do nas przez swoich znajomych – poczta pantoflowa nieźle się tutaj sprawdza (śmiech). W tym przypadku duże znaczenie ma taki specyficzny „autorytet”. Myślenie w stylu: jeśli mój znajomy, który wydaje się całkiem normalny, morsuje, to może jednak nie jest to takie duże wariactwo, na jakie wygląda.

No właśnie. Cieszę się, że zahaczyłaś o ten temat. Jestem bardzo ciekawa jak to wygląda z Twojej perspektywy. Jak najczęściej
odbierają to, co robicie, inni? Spotykasz się ze zdziwieniem, przerażeniem czy może fascynacją?

Często słyszę, że morsowanie to istne szaleństwo. Dopiero jak ktoś do nas trafi, to zmienia zdanie. Nie jest bowiem tak łatwo przekonać kogoś, by do nas przyjechał, spróbował i zobaczył sam, jak to wygląda „od środka”. Istnieje jakiś taki dziwny dystans, że robimy coś zupełnie ekstremalnego, niemożliwego. Kiedy już się nas widzi z brzegu, gdy jesteśmy w strojach kąpielowych, roześmiani i nie widać po nas, że nie jest nam zimno, to dopiero przychodzą myśli: „a może ja też bym spróbował?”
W ciele człowieka podczas morsowania dzieje się coś niezwykłego. Dzięki wyrzutom endorfin wyglądamy na szczęśliwszych.
Do tego tej radości nie można wręcz opanować. Nigdy nie będę potrafiła do końca przedstawić tego doznania osobie, która tego nie doświadczyła. Więc nawet nie będę próbowała. Dlatego właśnie dążę do tego, by zainteresowany jak najszybciej nadrobił zaległości – przyjechał i spróbował. Bo ja nigdy mu tego nie opiszę. Zdaję sobie sprawę, że dla wielu ludzi to ekstremalne
przeżycie. Nigdy, przenigdy nie namawiam na morsowanie. Uważam, że trzeba samemu nabrać przekonania. Decyzja oparta o zakład ze znajomym czy chęć zaimponowania dziewczynie albo chłopakowi – to nie jest dobra motywacja do rozpoczęcia przygody z kąpielami w zimie. W ogóle da się zauważyć, że to kobiety trudniej przekonują się do idei morsowanie.

Czyli jednak. Rozumiem, ze panie najbardziej zniechęca chłód i konieczność rozebrania się, często przy minusowej temperaturze?

Tak, spotykam się z tym. Natomiast kobiety są też łatwiej wciągane w tę aktywność przez członków swojej rodziny. Często jednak to właśnie panie działają ambicjonalnie na swoich mężów. No bo jak to - moja żona wejdzie, a ja nie? (śmiech). Inną kwestią są sprawy związane z kobiecą biologią. Niektóre panie obawiają się, czy okres i wszelkie symptomy związane z miesiączką nie są
przeciwwskazaniem. Dlatego myślę, że dobrze, że ja tam jestem - oczywiście razem z innymi kobietami. Pani prezes czasem jednak ośmiela nowe chętne do morsowania. Dzięki temu możemy swobodnie porozmawiać. A z kwestią menstruacji jest dokładnie tak, jak na basenie. Wiadomo, że dla niektórych jest to problem, dla innych nie. Dla mnie nie jest niczym złym, że kobieta ma swoje gorsze dni w miesiącu i że chce w nie zrezygnować z morsowania. Medycznie nie ma jednak żadnych przeciwwskazań. Jeśli któraś z pań chce zrezygnować, to jej wybór.

Dużo się mówi o korzystnym wpływie morsowania na zdrowie. Jestem ciekawa, co ta aktywność daje Tobie? W końcu to już 10 lat i z jakiegoś powodu jesteś temu wierna.

Myślę, że najważniejsze są dla mnie przyjaźnie. W momentach kryzysowych widziałam na kim mogę polegać. Dla mnie morsowanie i relacje są na tej samej wysokości w hierarchii. Gdyby nie one, to samo morsowanie trwałoby może z 15 minut. Rozebranie się, rozgrzewka, kąpiel i do domu. Generalnie ludzie trafią do nas z trzech powodów. Po pierwsze dla zdrowia, po drugie dla przyjemności, no i w końcu dla towarzystwa. Aspekty zdrowotne są już niezaprzeczalne i udokumentowane. Pozostaje jeszcze kwestia psychiki. Morsowanie dostarcza nieprawdopodobnego wyrzutu endorfin. Dzięki temu jesteśmy roześmiani i szczęśliwi. To ta przyjemność. No i towarzystwo. U nas tworzą się całkiem mocne więzi. Mam na myśli tych, z którymi spędza się swój wolny czas bez przymusu, od wielu lat. Zresztą moje małżeństwo jest tego najlepszym przykładem. To właśnie na morsowaniu poznałam swojego wybranka.
Wiele osób mówi też, że dzięki morsowaniu zima im szybciej mija. Często spotykam się z opinią, że ktoś nienawidził tej pory roku zanim nie zaczął morsować. Nagle ta zima ma sens. Mamy też fajną sieć kontaktów – każdy z nas pracuje w innym zawodzie, ma inne zainteresowania.

Zdaję sobie sprawę, że dla wielu ludzi to ekstremalne przeżycie. Dlatego nigdy, przenigdy nie namawiam na morsowanie. Uważam, że trzeba samemu nabrać do tego przekonania. Decyzja oparta o zakład ze znajomym czy chęć zaimponowania dziewczynie albo chłopakowi - to nie jest dobra motywacja do rozpoczęcia przygody z kąpielami zimą.

Jak często się spotykacie? Czy zdarzają się Wam też niemorsowe wyjścia – takie typowo integracyjne?

Spotykamy się trzy razy w tygodniu. Dwa razy na Wyspie Młyńskiej, raz w Pieckach. Najczęściej występuje taki podział, że kto jest na wyspie, raczej nie przyjeżdża nad jezioro. Oczywiście, że pojawiają się przyjaźnie. Jeśli na kimś mogę polegać w sprawach klubowych, to przenosi się to również na życie
prywatne. Jest też naturalna potrzeba spędzania czasu ze sobą. Czasem umawiamy się na kręgle, imprezy. Czujemy się dobrze, więc jest to całkiem spontaniczne. Jak poznajemy się na gruncie prywatnym, to też łatwiej nam się ze sobą dogadać. Wiemy kiedy trzeba odpuścić, kiedy nie warto wchodzić w dyskusję, czy ciągnąć tematu.
Morsy to aktywne jednostki. Nie wszyscy, ale większość to osoby, które nie potrafią usiedzieć w miejscu. Nie wiem, co na nich wpłynęło – czy morsowanie, czy byli tacy wcześniej. Wszędzie ich pełno. Adrenalina
ich życiowo trzyma. Są również osoby spokojniejsze. Mamy w naszej grupie pasjonatów sportu. Co za tym idzie, czasami wystawiamy reprezentację morsów w różnych amatorskich potyczkach, czy Terenowej Masakrze. Ale to jest taka opcja dla chętnych.

Czy widzisz u siebie jakieś pozytywne skutki po tylu latach morsowania?

Na pewno rzadziej choruję, co nie znaczy, że nigdy. Morsy nie są nadludźmi. Zdarzają się przecież okresy niższej odporności spowodowane np. stresem. Często jest mi wypominane, kiedy zachoruję: „No jak to! Morsujesz i jesteś chora?”. Zawsze powtarzam, że nasza aktywność nie daje żadnej magicznej tarczy chroniącej nas na 100 procent. Gdybyśmy dawali pełną gwarancję na niechorowanie, to pewnie plaży by dla wszystkich nie starczyło (śmiech).

A kiedy jest Was najwięcej nad wodą? Jaka pogoda najbardziej aktywizuje i zachęca do działania morsy?

To proste pytanie - kiedy spadnie śnieg, jest duży mróz i mamy przerębel w tafli lodu. Wtedy nagle na plaży liczba morsów się podwaja i trudno jest nam wychwycić nowe osoby. Są też tacy, którzy morsują tylko w takich warunkach. Jak jest jeszcze w miarę ciepło i zaczynamy sezon, to przychodzi z 20 do osób. Kiedy jest słońce, mróz, przerębel, zdarza się że jest koło 100. Nie wiem, czy można wtedy mówić o jakimkolwiek wpływie na organizm. Badania mówią, że kąpieli w zimnej wodzie powinno się zażywać
przynajmniej raz w tygodniu, żeby zobaczyć jakiś efekt. Myślę jednak, że najważniejsze czy sprawia im to radość.

Wiele dowiedziałam się już od Ciebie o morsowaniu. Gdyby to tak podsumować: jakie trzy powody powinny zachęcić mnie do podjęcia tej aktywności, to co by to było?

Przede wszystkim powinnaś spróbować, bo na pewno nie pożałujesz (śmiech). Nawet jeśli nie spodoba ci się samo morsowanie, to myślę, że nie pożałujesz czasu spędzonego z nami. Może poznasz interesujące osoby. A może będzie to miało dobre skutki dla twojego zdrowia fizycznego bądź psychicznego Morsowanie pomaga bowiem również na obniżony nastrój. Kiedyś trafiła do nas taka pani, która
powiedziała otwarcie, że psycholog polecił jej morsowanie. Przez długi czas przychodziła na spotkania.
Trudno mi wypunktować jednoznacznie powody, dla których warto morsować. Dla każdego co innego będzie miało znaczenie. Na pewno nie będzie to zmarnowany czas. Zawsze się czegoś nauczymy, np. jak w sytuacjach ekstremalnych reaguje nasz organizm. Morsowanie daje również wiedzę o tym, co robić, gdy będzie ci zimno, np. ta rozgrzewka, skakanie z nogi na nogę. To są takie praktyczne rzeczy, potrzebne. Może się czegoś dodatkowego dowiesz, może męża spotkasz (śmiech). Nigdy nie wiadomo!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera