https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Demokracja? Nie ma mowy

Maria Warda
Muzyka była jej pasją od najmłodszych lat. Beata Różańska pochodzi z Mogilna, ale do Żnina przeprowadziła się po ślubie, tu mieszkał jej mąż.

Muzyka była jej pasją od najmłodszych lat. Beata Różańska pochodzi z Mogilna, ale do Żnina przeprowadziła się po ślubie, tu mieszkał jej mąż.

<!** Image 2 align=right alt="Image 147242" sub="Dyrygentka Beata Różańska z powodzeniem wprowadziła żniński chór „Moniuszko” w drugie stulecie
/ Fot. Maria Warda">Kiedy dyryguje Pani chórem „Moniuszko”, odnoszę wrażenie jakby przenosiła się Pani do całkiem innego świata...

Muzyka, w tym dyrygentura, jest moją pasją. To ona sprawiła, że zdołałam ukończyć muzyczną szkołę podstawową, później średnią. Nie było to łatwe, bo od piątej klasy szkoły podstawowej musiałam dojeżdżać trzy razy w tygodniu pociągiem z Mogilna do Gniezna. Na początku jeździł ze mną ojciec. Wracaliśmy wieczorem. Nigdy nie czułam zmęczenia, tak bardzo kochałam muzykę. Wtedy były inne czasy i nie było możliwe, aby muzykę mogła studiować osoba, która nie ma ukończonych tych dwóch szkół.

<!** reklama>Czy szkołę muzyczną wybrali dla Pani rodzice, czy było to Pani marzenie?

Muzyka towarzyszyła mi od najmłodszych lat. Mama grała na fortepianie. Miałam 5 lat, kiedy w domu pojawiło się kilka płyt Ewy Demarczyk, Zdzisławy Sośnickiej. Jakieś 5 lat później wydarzyła się niezwykła rzecz nad, którą zastanawiam się do dziś. Włączyłam płytę, a dokładnie III Koncert C-mol Ludwiga van Beethovena i odruchowo stanęłam przed lustrem i zaczęłam dyrygować. Mama to zauważyła i stwierdziła, że powinnam uczyć się w szkole muzycznej. Ale był problem, bo do szkoły zapisywali w czerwcu, a był już październik. Jednak przyjęli mnie. Okazało się, że na fortepian jestem już za duża, ale dali mnie do drugiej klasy. Byłam do tyłu o dwa lata. Miałam już maturę, a jeszcze 2 lata uczęszczałam do średniej szkoły muzycznej.

Nie miała Pani pokusy, aby studiować inny kierunek?

Myślałam o medycynie. Zdałem nawet egzamin, ale zabrakło mi 15 punktów, które doliczali za robotnicze pochodzenie. Ja pochodziłam z rodziny inteligenckiej. Po dwóch latach skończyłam muzyczną szkołę średnią i bez problemu dostałam się na Akademię Muzyczną w Poznaniu. Ukończyłam wychowanie ze specjalnością dyrygentura chóralna.

Nie ma Pani poczucia, że marnuje swój talent w tak małym mieście jak Żnin?

Nie marnuję się. Dyryguję trzema chórami. Dwoma szkolnymi i najstarszym „Moniuszko”, który jest prawdziwym ambasadorem powiatu żnińskiego. Występowaliśmy kilka razy poza granicami kraju. Największym przeżyciem był jednak występ w Gnieźnie i Bydgoszczy, podczas mszy świętych z udziałem Ojca Świętego Jana Pawła II. W Bydgoszczy dyrygowałam połączonymi chórami.

Jak to jest, kiedy dyryguje się chórem męskim z tak wielkimi tradycjami?

Cóż, w chórze nie może być demokracji. Ja muszę wierzyć sobie, a oni muszą mi ufać.

Teczka personalna

Beata Różańska, mieszkanka Żnina

Jest absolwentką Akademii Muzycznej w Poznaniu. Od 20 lat dyryguje męskim chórem „Moniuszko”. Jest także nauczycielką muzyki. Prowadzi dwa szkolne chóry. Marzy o tym aby... śpiewać w chórze. Od niedawna jest szczęśliwą babcią małej Weroniki, której śpiewa wszystkie znane piosenki.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski