- W świetle ustaleń śledztwa nie ulega wątpliwości, że informacja o poważnej szkodzie i naprawie, sprzedanego pokrzywdzonemu auta była w salonie Volvo powszechnie znana, więc prokuratura winna przeprowadzić dokładne przesłuchania pracowników dealera, by ustalić, który z nich miał obowiązek poinformować o tym klienta, ale tego nie zrobił - takie polecenie wydał w ubiegły wtorek sędzia Karol Przybysz Prokuraturze Bydgoszcz - Północ.
Nakazał też śledczym szczegółową analizę dokumentów, związanych z ubezpieczeniem, należącego do toruńskiego przedsiębiorcy Volvo. Nie bez powodu, bo Radosław Kowalski, który oskarża bydgoskiego dealera tej ekskluzywnej marki o wprowadzenie go w błąd i wyłudzenie pieniędzy twierdzi, że skrywaną historię trefnego pojazdu poznał dopiero wtedy, gdy z użytkownika leasingowanego Volvo stał się jego właścicielem.
PRZECZYTAJ:Ukryty auto lifting?
- Zaproponowano mi wtedy stawkę ubezpieczenia za auto ścinającą z nóg, bo ta, którą wcześniej płaciłem była nieporównanie niższa - wspomina poszkodowany przedsiębiorca. Przyznaje, że ubezpieczalnia była ta sama, ale... agent inny.
- Pokazał mi historię ubezpieczenia auta i dopiero wtedy dowiedziałem się o szkodzie, której likwidacja kosztowała 95 tys. zł - twierdzi pokrzywdzony. Zanim Kowalski złożył zawiadomienie w prokuraturze, próbował sprawę załatwić polubownie, ale dealer Volvo w Bydgoszczy oznajmił mu, że skoro kupił leasingowane auto od swojej spółki to do niej jako sprzedawcy, a nie do niego powinien kierować pretensje.
- Bardzo rozczarowały mnie dwie wcześniejsze, przyjazne dla dealera decyzje bydgoskiej prokuratury: jedna odmawiająca wszczęcia śledztwa i kolejna o umorzeniu, ale wtorkowe postanowienie sądu przywróciło mi wiarę w sprawiedliwość - oświadcza Radosław Kowalski. Innego zdania jest zapewne dealer Volvo, który domaga się sprostowania informacji zawartych w naszej publikacji „Jak bydgoski dealer Volvo wcisnął torunianinowi nowe auto po liftingu” z 30 października br., co zobligowani prawem prasowym czynimy.
Sprostowanie:
W imieniu Nordic Motor sp. z o.o. w Bydgoszczy informuję że:
- Nieprawdą jest jakoby dealer Volvo wcisnął torunianinowi nowe auto po leasingu, ponieważ w rzeczywistości samochód, o którym mowa w tekście, był samochodem używanym z przebiegiem 19.138 km i został sprzedany instytucji finansującej z siedzibą w Warszawie.
- Nieprawdą jest, jakoby samochód kupiony w autoryzowanym salonie za 164.000 złotych był nowy, ponieważ w rzeczywistości był on samochodem używanym z przebiegiem 19.138 km.
- Nieprawdą jest jakoby dealer ukrywał przed klientem szkodę, ponieważ w rzeczywistości umożliwił on korzystającemu zweryfikowanie stanu technicznego samochodu.
- Nieścisłością jest jakoby auto zostało sprzedane z niewielką zniżką, ponieważ w rzeczywistości wartość katalogowa tożsamego nowego samochodu wynosiła około 200 tysięcy złotych, a samochód, o którym mowa, został sprzedany ze zniżką około 36 tysięcy złotych.
- Nieprawdą jest, jakoby numery rejestracyjne sprzedanego pojazdu zostały zmienione w celu utrudnienia zweryfikowania likwidacji szkody, ponieważ w rzeczywistości ta zmiana nastąpiła z wyłącznej inicjatywy kupującego, tj. instytucji finansującej z Warszawy.
radca prawny Paweł MIDURA