Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czterdzieści lat pancernych i psa

Robert Borzyszkowski
Robert Borzyszkowski
Wśórd kilkudziesięciolatków wojenna historia czołgistów i wilczura o imieniu Szarik niezmiennie budzi emocje. Jedni wspominają dziecięce zabawy inni filmową fikcję.

Wśórd kilkudziesięciolatków wojenna historia czołgistów i
wilczura o imieniu Szarik niezmiennie budzi emocje. Jedni wspominają
dziecięce zabawy inni filmową fikcję.

<!** Image 2 align=right alt="Image 23823" >Dzień
9 maja 1966 nieprzypadkowo wybrano na telewizyjną premierę pierwszego
odcinka „Czterech pancernych i psa”. W końcu trudno o lepszy sposób
uczczenia rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem - dla młodych i
niewtajemniczonych czytelników aktu tego dokonało Ludowe Wojsko Polskie
i bratnia Armia Czerwona, czyli ramię zbrojne nieistniejącego już
Związku Radzieckiego- niż film opowiadajacy o walce z okupantem
niemieckim, braterstwie i równości narodów... Zresztą streszczanie
fabuły jest chyba nie na miejscu, bo kto by nie oglądał „Czterech
pancernych...”.

Kłodzka odmiana Syberii

Na przedstawienie filmowej wizji wojny Konrada Nałęckiego, opartej
na powieści Janusza Przymanowskiego, zużyto 12 kilometrów taśmy
filmowej. Mowa tu oczywiście o gotowych odcinkach, nie o całej zużytej
podczas kręcenia taśmie.Rozpoczętą w 1966 roku produkcję zakończono w
roku 1970. Premiera kinowa miała miejsce w dwa lata po pierwszej emisji
telewizyjnej, w roku 1968. Ekipa filmowa pojawiała się w wielu miastach
i miasteczkach, w tym w Bydgoszczy i Świeciu, a plenery kręcone były na
poligonie w Żaganiu, w Spale i Aleksandrowie Łódzkim. Ze względu na
niski budżet Syberią musiała zostać Kotlina Kłodzka. Serial przyniósł
odtwórcom głównych ról wielką popularność, którą porównywać można do
tej, jaką cieszą się dziesiejsze gwiazdy hollywoodzkie. No, może nie na
skalę światową, ale na pewno aktorzy grający w filmie rozpoznawani byli
na terenie państw wchodzących w skład Układu Warszawskiego. To dzięki
pancernym przez wiele lat z „szuflady” bohatera wojennego trudno było
się wydostać Januszowi Gajosowi, odtwórcy roli Janka Kosa, młodego
Polaka, który jako nastolatek szybko dojrzał do dowodzenia najlepszym
czołgiem. Na szczęście po wielu latach aktor udowodnił, że
niekoniecznie musi być żołnierzem i dzięki temu nie zniknął na zawsze z
ekranu.

Bydgoska „Wysoka fala”

Ku niekłamanej radości mieszkańców Bydgoszczy, miasto zostało
wybrane do nakręcenia plenerów jednego z odcinków, a konkretnie
„Wysokiej fali”, gdzie oddziały niemieckie przypuszczają atak na śluzę,
ale Janek, Gustlik i Grigorij odpierają go. Dowództwo zgadza się, by
wysadzenie zapory połączyć z atakiem piechoty na Ritzen. Znakiem mają
być trzy czerwone serie. Napór Niemców jest jednak coraz większy, a
załoga „Rudego” broni się resztkami sił. W końcu na niebie pojawia się
umówiony sygnał - czerwone race. Grigorij próbuje wysadzić zaminowaną
śluzę, ale okazuje się, że jeden z więźniów - Kugel - przerwał przewody
łączące ładunki. Gustlik wysadza więc zaporę strzałem z pancerfausta. W
tym samym czasie miasto atakuje piechota i wkrótce Ritzen zostaje
zdobyte. Ważny strategicznie obiekt wojenny zagrała śluza na Kanale
Bydgoskim.

Podwórka pełne wojny

Przygody czołgu „Rudy” 102 i psa Szarika od chwili pierwszej emisji
cieszyły się ogromną popularnością. Szczera miłość do bohaterów
przenosiła się z pokolenia na pokolenie. W latach 70., po każdym
odcinku transmitowanym przez szeroko rozpowszechnione już telewizory,
na podwórkach pojawiały się tysiące miniaturowych załóg czołgowych,
walczące z wyimaginowanymi Niemcami. Niejeden Janek Kos wracał wtedy do
domu z płaczem, bo dowódcą legendarnego czołgu chciał być każdy i
często na tym tle dochodziło do niefilmowych rękoczynów. Dziewczyny o
rudych włosach w tamtych czasach uchodziły za najlepsze partnerki do
zabawy, bo każda z nich mogła być Marusią, którą w serialu zagrała Pola
Raksa. Nikt co prawda nie chciał być Szarikiem, ale na szczęście na
każdym miejskim i wiejskim podwórku znaleźć można było Burka czy Reksa,
który szybko stawał się dzielnym psem wojennym, jak ulał pasującym do
rasy owczarek niemiecki. Nie raz i nie dwa mieszkańcy bloków
przeganiali przysposabiająca się do ataku dzieciarnię, która gotowa
była nawet do takich poświęceń jak okupowanie kontenera na śmieci,
nadającego się jak najbardziej na czołg. Piwnice zmieniały się w
bunkry, kije w karabiny maszynowe, a podwórka pełne były jazgotu
dzieciarni naśladującej wystrzały i wybuchy. Na szczyty towarzyskiej
popularności wspinali się wtedy ci, którzy w niejasnych okolicznościach
stawali się posiadaczami prawdziwych hełmofonów czołgistów, obiektu
snów i marzeń.

Widzowie jak dedektywi

Przez wiele lat, aż do momentu pojawienia się pierwszej polskiej
telenoweli, czyli „Labiryntu”, serial był bez końca wznawiany w
telewizji publicznej, najpierw zapewne z powodu ideologicznej
poprawności, a później jako ukochany przez miliony mniejszych i
większych widzów. Od początku produkcja wzbudzała jednak wiele emocji.
Kontrowersje wzbudzały oczywiście szczegóły militarne i niektóre fakty
historyczne, które w oczach znawców tematu spychały dzieło z piedestału
wiarygodności. Co ciekawe dyskusje, które niegdyś odbywały się przy
kufelku piwa czy nad imieninowym stołem, przetrwały po dziś, tyle że
przeniosły się do Internetu. - No niestety, z historią ten film ma
niewiele wspólnego. Warto podkreślić kilka faktów. Sojusznicza
przyjaźn, wyzwolenie Warszawy - film pokazuje zacięte walki wojsk
sojuszniczych z wojskami niemieckimi: podczas gdy w istocie żadnych
walk nie było, wojska radzieckie wkroczyly do opuszczonego miasta (a
raczej do tego, co z niego zostało). - pisze na forum WebFilmu jeden z
bardzo uważnych miłośników serialu. - Pod względem wojskowym serial ten
prezentuje sie równie mizernie. Można wybaczyć twórcom filmu niemieckie
czołgi, które de facto są przerobionymi T34 (dospawanie paru blach) i
kiepskie sceny batalistyczne. Niski budżet - rozumiem. Mnie osobiście
najbardziej podobała się scena, w której niemiecki żołnierz strzela z
pistoletu maszynowego MP40 (32 sztuk amunicji w magazynku) do Szarika.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby pistolet ten nie strzelał
pociskami smugowymi (dla niewtajemniczonych dodam, że używa się ich w
rkm-ach i ckm-ach), a ponieważ smug tych było co najmniej 20, Niemiec
musiałby mieć supermagazynek o pojemności co najmniej 100 sztuk (co
piąty pocisk jest smugowy). W takiej Kompanii Braci każdy detal jest
dopracowany, każdy mundur, broń, wystrzał.

Wtóruje mu inny internauta: Po pierwsze, na jednym z ujęć widać
STONKĘ ZIEMNIACZANĄ!, czyli oznaczałoby to, że to nie Amerykanie nam ją
zrzucili, jak utrzymywała PRL-owska propaganda. Po drugie, postrzelona
Marusia nie ma śladu krwi, ani rany... i w końcu, kiedy chrzczą czołg
imieniem Rudy i Grigorij ma umoczyć rękę w farbie, można zauważyć, że
przed przyłożeniem ma na dłoni biały ślad!! Pewnie scena była
powtarzana.

Niekłamana sympatia

Bez względu na różnice zdań Polacy darzą ogromnym sentymentem tę
czarno-białą, tak na ekranie jak i w wymowie, wojenną historię. Na
przestrzeni lat przygody czołgistów były wielokrotnie nagradzane. W
1967 roku Nagrody Ministra Kultury i Sztuki I stopnia i takież od
Ministra Obrony Narodowej otrzymali autor powieści, Janusz Przymanowski
i reżyser, Konrad Nałęcki oraz aktorzy, m.in. Roman Wilhelmi,
Włodzimierz Press (filmowy Grześ z Gruzji), Franciszek Pieczka i Janusz
Gajos, co nikogo szczególnie nie dziwiło i dziwić nie powinno. Jednak
trudno mówić o propagandzie sukcesu i braku narodowej sympatii w
przypadku 5 miejsca w ankiecie „Koniec wieku - Programy, filmy i
seriale telewizyjne” zorganizowanej przez tygodnik „Polityka” w 1999
roku.

Marusia wiecznie żywa

Wraz z upływem czasu ustają dyskusje nad ideologiczną nieprawdą i
historycznymi przekłamaniami. W pokoleniach dorastających na „czterech
pancernych i psie” film wzbudzał i wzbudzać będzie melancholię. Dość
wspomnieć o „Perfekcie”, który w niemniej kultowej niż sam film
„Autobiografii” wspomina o Poli Raksie, za której twarz „każdy by się
zabić dał”, czy też o przeboju Maryli Rodowicz „Marusia”, w którym do
teledysku wykorzystano fragmenty serialu.

<!** Image 3 align=left alt="Image 23824" >W czterdzieści lat po premierze 9 maja w sprzedaży pojawiła się
książka Marka Łazarza zatytułowana „Czterej pancerni i pies. Przewodnik
po serialu i okolicach”, która jest rocznicową monografią
najpopularniejszego polskiego serialu wszechczasów. W książce tej,
oprócz odpowiedzi na proste pytania: co, gdzie kiedy, znalazło się
również wiele anegdot i wspomnień związanych z produkcją i jej
okolicami.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!