Na pozór to zwykłe dzieciaki. Chodzą do szkoły, mają normalne domy, kolegów z klasy. Tylko rzadko wychodzą na podwórko. Każdą wolną sekundę wolą spędzać w sieci.
<!** Image 2 align=left alt="Image 15266" >Zwykle zaczyna się po pierwszej komunii. Wtedy większość dzieci dostaje swój pierwszy w życiu, wymarzony komputer. Mają po osiem lat. Krótko cieszą się grami edukacyjnymi i zwykłą strzelanką. Zaczynają urabiać rodziców, że komputer trzeba rozbudować. Potrzebny jest modem do Internetu. Czasem udaje się od razu, czasem muszą dłużej namawiać.
Rodzice wiedzą, że sieć to rzecz przydatna. Decydują się więc na zainstalowanie Internetu. Potem są dumni, tak jak dumni są rodzice 12-letniego Karola, który tak rozumnie wykorzystuje neta do nauki. Bo kiedy pani od przyrody każe zdobyć informacje o wielorybie, owocu mango, czy Morzu Bałtyckim, dla Karola nie ma problemu. Włącza wyszukiwarkę, wpisuje odpowiednie słowo i już wszystko ma. A jego tata kiedyś musiał siedzieć w bibliotece, kiedy pani zadawała coś, czego nie było w podręczniku.
Druga strona
Zadowoleni z syna rodzice nie zagłębiają się już w to, jakich jeszcze treści szuka w sieci ich pociecha. Wolą myśleć, że Karol się uczy, surfuje po stronach pełnych wartościowych informacji. Karol, owszem, surfuje. Ma swoje sprawdzone sposoby. Szuka zakazanych stron, kiedy zajęci młodszym rodzeństwem rodzice nie zwracają na niego najmniejszej uwagi. Robi to też bardzo wcześnie rano, kiedy starzy jeszcze śpią. Zabezpiecza się. Wie doskonale, jak usunąć z pamięci adresy stron, na które wchodził. A wchodzi na strony o broni. Są świetne. Jakby miał więcej pieniędzy, albo chociaż kartę kredytową, mógłby sobie zamówić uzi albo kałacha. To dopiero byłaby zwała. Wszyscy koledzy pękliby z zazdrości.
Fajne są też strony ze zwierzętami. No, może trochę okrutne, ale za to ciekawe. Ostatnio znalazł jakąś arabską witrynę z rytualnym zabijaniem krów, kóz i ptactwa. Potem śniło mu się to w nocy. Na razie da sobie spokój z tą stroną.
Wyjątkowy w sieci
Adaś nie ma w domu Internetu. Ma stary komputer po kuzynce, na którym nie chcą chodzić nawet gry ze słabą grafiką. Wie, że o nowym nie ma nawet co marzyć. Mama sama wychowuje jego i brata, i wciąż brakuje pieniędzy. A Adasia już dawno zaczarował Internet. Po raz pierwszy zetknął się z nim u kolegi. Grali w sieci w jakąś strzelaninę. Wtedy chłopiec zrozumiał, że to jest prawdziwe życie.
W realu? Nigdy!
Słyszał, że przez Internet można rozmawiać nawet z kimś, kto jest setki kilometrów stąd, nawet w Ameryce. Dowiedział się, że są kafejki internetowe. Za pieniądze można korzystać z neta bez ograniczeń. I nikt się nie wtrąca, na jakie strony wchodzisz. A kasę zawsze da się skołować. Można przecież nie jeść śniadania.
Mama codziennie daje mu parę groszy na pączka i coś do picia. Kto by tam jadł pączki! Adaś chodzi do kafejek codziennie. Ma setki wirtualnych znajomych. Rozmawiają o wszystkim.
Na czatach spotyka się także z dziewczynami. Jest naprawdę fajnie. Nie musi się wstydzić, że ma pryszcze, albo buty z zeszłego roku. W sieci jest kimś wyjątkowym. Wie, że tak właściwie mógłby być każdym. Może napisać, że ma piękny dom, bogatego tatę, laptopa, kiedy wyjeżdża na wakacje. Uwielbia, kiedy na ekranie monitora miga ikonka „nowa wiadomość”. Z wypiekami na twarzy otwiera list i czyta „Cześć. Tu Magda. Skąd do mnie stukasz?.” Nigdy nie myśli o tym, żeby spotkać się w realu. Co by wtedy powiedział? Że jest z rozbitej rodziny, matka pracuje jako krawcowa, a w domu nie ma nawet porządnego kompa? Nigdy!