https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czekamy z palcem na cynglu

Krzysztof Błażejewski
W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku mieszkańcy Pomorza i Kujaw nie mieli już złudzeń. Wojna zdawała się być nieunikniona. Tyle że - w ich od-czuciu - klęska nie wchodziła w rachubę, zwycięstwo miało być pewne.

W ostatnich dniach sierpnia 1939 roku mieszkańcy Pomorza i Kujaw nie mieli już złudzeń. Wojna zdawała się być nieunikniona. Tyle że - w ich od-czuciu - klęska nie wchodziła w rachubę, zwycięstwo miało być pewne.

<!** Image 2 align=right alt="Image 130151" sub="Takie chwile, jak przedstawiona na zdjęciu,
w sierpniu 1939 roku należały już do rzadkości. Dobosze orkiestry 62. Pułku Piechoty Wielkopolskiej nie mieli wielu okazji do udziału w paradach. Czas pokoju dobiegał końca. / Zdjęcia i rysunki: Archiwum">Końcówka tamtego sierpnia we wszystkich miastach i miasteczkach w naszym regionie wyglądała podobnie. Z uwagą czytano gazety, nasłuchiwano radiowych wiadomości i je komentowano. Czas wojny zbliżał się szybkimi krokami. Przygotowywano się do niej bez paniki. Uważnie obserwowano miejscowych Niemców, godzono się z różnymi obostrzeniami. Tylko nieliczni próbowali na wojennych nastrojach ekstrazarobić.

Biznes dwóch rzeźników

Rezerwiści oczekiwali na wezwanie mobilizacyjne. Jednocześnie trwał zaciąg ochotników do armii chłopców w wieku od 17 do 20 lat. Kolejki ustawiały się też do punktów zbierających środki na Fundusz Obrony Narodowej. Z powagą mieszkańcy Kujaw i Pomorza oddawali swoje obrączki, złotą biżuterię, zegarki, złote monety albo po prostu ofiarowywali pieniądze.

<!** reklama>Apelowano też, by odchodzących do wojska rezerwistów żegnały dowody pamięci i miłości społeczeństwa. „Kwiaty, papierosy, słodycze, chleb, bułki, wędliny, owoce itd. dla rezerwistów przyjmuje Sekretariat PCK” - obwieszczał komunikat. Edmund Szymański, mieszkający w Toruniu przy Moście Paulińskim 2, ogłosił, że odtąd będzie codziennie w domu wydawał 20 posiłków dla, jak to określono, „Rodziny Rezerwistów”.

Niecodzienność sytuacji objawiała się w nieoczekiwany sposób. Oto nagle na rynku zabrakło banknotów o dużych nominałach i srebrnych monet. Bank Polski latem 1939 roku uruchomił dodatkową produkcję drobnych banknotów. Od 25 sierpnia czynne były specjalne kasy wymiany banknotów na drobniejsze, znane już 20- i 10-złotowe, a także nowe, „piątki” i „dwójki”, które wyemitowano 25 sierpnia.

<!** Image 3 align=left alt="Image 130151" sub="Ulubionym tematem rysunków satyrycznych, ukazujących się w regionalnej prasie w międzywojniu, były stosunki polsko-niemieckie">Trwała również policyjna akcja skierowana przeciwko spekulantom. 26 sierpnia w Toruniu aresztowany został Zygmunt Gurdian, niemiecki kupiec, który odmówił klientom sprzedaży ziemniaków. Ukarany został 50-złotową grzywną. Dwa dni później przyłapano rzeźnika Czesława Rogowskiego z ul. Dmowskiego, który za kilogram słoniny pobrał 2,60 zł zamiast 1,80 zł,a za kilogram boczku 1,80 zł zamiast 1,50 zł. Inny rzeźnik, Gniewkowski, sprzedawał kiełbasę rezerwistom za 1,60 zł zamiast za 1,20. „Obu teraz za paskarstwo czeka Bereza Kartuska. To jedyne dla nich właściwe miejsce” - komentowało „Słowo Pomorskie”.

W sobotę i niedzielę, 26 i 27 sierpnia, ludzie masowo zgłaszali się do pracy przy kopaniu rowów ochronnych i schronów. W Grudziądzu, na apel ogłoszony przez prezydenta miasta Włodka, do biura w ratuszu rekrutującego do kopania rowów przeciwlotniczych, zgłosiły się tysiące mieszkańców. W ciągu dwóch dni w mieście wybudowano schrony i rowy przeciwlotnicze dla 20 tys. osób. Podobnie było w każdym z miast w regionie. W Bydgoszczy dwa dni później odbył się uroczysty pogrzeb Mieczysława Kaczmarka, który zmarł na zawał właśnie podczas kopania rowów w niedzielę, 27 sierpnia.

<!** Image 4 align=right alt="Image 130151" sub="Adolfa Hitlera przedstawiano jako człowieka marzącego o panowaniu nad Ziemią">Szyld dla każdego dziecka

Tego dnia grudziądzanie o zmroku udali się z poszczególnych punktów zbornych na Rynek, gdzie blisko 2 tys. osób wznosiło okrzyki: „My chcemy Gdańska!”, „Do nas muszą wrócić Opole, Warmia, Mazury, Szczecin i całe ziemie polskie i pomorskie!” Panował ogromny entuzjazm. Po odśpiewaniu Roty i „Boże, coś Polskę” udano się do kościoła farnego na nabożeństwo w intencji Polski i żołnierza polskiego. „Polska zwycięży, bo Bóg z nami, a któż przeciw nam?” - retorycznie pytał ksiądz podczas homilii.

W ostatnim tygodniu sierpnia wojna wydawała się być już nieuchronna. Nie było jednak paniki. Z lektury ówczesnej prasy można wysnuć wniosek, że spodziewano się raczej długich walk, stabilnego frontu i... zwycięstwa. Cywile nie wyobrażali sobie, jakie następstwa dla nich może mieć rozpoczęcie działań wojennych. Starano się działać w sposób przemyślany i zorganizowany. Przystąpiono np. do tworzenia ochotniczej kadry rezerwowej straży ogniowej. Komenda Przysposobienia Wojskowego Kobiet w Grudziądzu wezwała miejscowe panie, by zgłaszały się jako opiekunki domowe, niosące pomoc opuszczonym i przyszłym ofiarom wojny. Zgodnie z zarządzeniem ministra opieki społecznej, przygotowywano dla każdego dziecka do lat 7 szyldzik płócienny na szyję z danymi osobowymi i adresowymi.

<!** Image 5 align=left alt="Image 130151" sub="Lato 1939 roku było wyjątkowo upalne. Rekruci i rezerwiści podczas ćwiczeń chętnie pozowali do zdjęć, nieświadomi tego, jak wielu
z nich nie dożyje jesieni...">W miastach w regionie pospiesznie organizowano krótkie kursy pierwszej pomocy przy zatruciach gazami bojowymi. W obszernej publikacji „Dziennik Bydgoski” instruował, jak zwalczać desanty spadochronowe: „O ile nie ma w pobliżu wojska, zwalczać je muszą cywile, i to jak najszybciej, póki spadochroniarze są rozproszeni. Desant musi być tropiony jak dzika zwierzyna i nie może wymknąć się z naszych rąk. Widły, cepy, kłonice z braku innych narzędzi muszą stanowić naszą broń” - radzili dziennikarze.

Pojawiły się też pierwsze obostrzenia, które jednak nikogo nie irytowały. Całkowicie wstrzymany został ruch na Kanale Bydgoskim, by niemieckie szkuty nie mogły korzystać z tranzytu do Prus Wschodnich. W Bydgoszczy wprowadzono również zakaz poruszania się łodzi i kajaków na starej Brdzie od jazu w Czersku Polskim do Wisły. W Toruniu ograniczenia dotknęły cały ruch na Wiśle.

Już 23 sierpnia starosta toruński wydał zakaz sprzedaży w mieście napojów alkoholowych z wyjątkiem piwa. Bydgoski starosta Suski takim zakazem tylko postraszył: „Wobec stwierdzenia nadużyć w wyszynku i sprzedaży alkoholu będę zmuszony całkowicie zamknąć wyszynk i sprzedaż w Bydgoszczy. Jeśli właściciele zakładów restauracyjnych pragną tego uniknąć, powinni pod żadnym pozorem nie sprzedawać alkoholu osobom pijanym lub podchmielonym. W razie stwierdzenia, iż z restauracji wychodzą pijani, będzie koncesja bezwzględnie cofnięta” - zagroził w oficjalnym komunikacie.

<!** Image 6 align=right alt="Image 130151" sub="Kończył się czas beztroskich zabaw po zakończeniu wojskowych ćwiczeń. Wkrótce miała wybuchnąć wojna.">Polacy modlą się o pokój

Polskie Koleje Państwowe w ostatnich dniach sierpnia 1939 roku poinformowały, że zarządzono likwidację wszystkich przechowalni bagażu ręcznego. W Inowrocławiu zarekwirowano na potrzeby wojska budynek szkoły niemieckiej przy ul. Solankowej 11/12. Z kolei w Bydgoszczy zajęto gmach Loży Żydowskiej przy ul. Libelta na schronisko dla spodziewanych uchodźców polskich z Gdańska i Niemiec.

Nastroje wrogości wobec miejscowych Niemców były nieustannie podsycane. „Wet za wet” - pisał „Dziennik Bydgoski”: „Stocznia Gdańska wypowiedziała pracę 200 Polakom, zatrzymała ich pieniądze i dokumenty. Dla uchodźców z Gdańska trzeba poszukać miejsca w tych mieszkaniach w Bydgoszczy, które zajmują rodzice członków Heimwehry w Gdańsku. Niech wiedzą, że nie ujdzie im to płazem!”

Coraz więcej ludzi chodziło do kościoła. Świątynie dosłownie pękały w szwach nie tylko w niedzielne przepołudnia, ale również na co dzień. Normalną praktyką stało się popołudniowe zbiorowe odmawianie litanii. Tam, gdzie nie było ani kościoła, ani kaplicy, na wsiach, gromadzono się wokół przydrożnych krzyży i kapliczek. Tak było np. w Koślince pod Tucholą. „Od kilku dni zbiera się pod pomnikiem Najświętszej Maryi Panny Królowej Korony Polskiej miejscowa ludność i modli się o utrzymanie pokoju” - donosił prasowy korespondent.

<!** Image 7 align=left alt="Image 130157" sub="Jeden z ostatnich spokojnie spożytych żołnierskich posiłków podczas ćwiczeń na poligonie">29 sierpnia prasa pomorska pisała: „To ostatnie chwile białej wojny. Czuć pierwsze pomruki zbliżającej się burzy. Naród polski mówi: Tędy nie przejdziecie! Na wielkiej scenie Europy wciąż jeszcze wprawdzie grają dyplomaci, ale za kulisami stoją już w mundurach polowych i w pełnym uzbrojeniu wojskowi, którzy czynią ostatnie przygotowania i gdy rozlegnie się dzwonek, wkroczą przy dźwiękach orkiestr i huku armat”.

Gazety codzienne starały się również poprawiać nastroje. Nie tylko roiło się w nich od wspomnień związanych z dawnymi zwycięstwami oręża polskiego, szczególnie pod Grunwaldem i Wiedniem, ale przede wszystkim nawiązujących do zwycięskich epizodów wojny polsko-bolszewickiej z 1920 roku. Teraz miało wszystko skończyć się równie pomyślnie jak 19 lat wcześniej. Często słowa pokrzepienia przybierały postać wierszowaną.

„Dzień chwały oto rozpoczęty.

Chwila decyzji jest już bliska...

Spokój! I każdy uśmiechnięty

I wszyscy na swe stanowiska!”

Nie brakowało również wywodów, polegających na porównaniu sił i nawołujących do ufności w moc koalicjantów. „Przy takim oto rozkładzie Trzecia Rzesza kontra Polska, Anglia i Francja stosunek sił wynosi 1:7 - pisano. „Niech więc zaczynają tę wojnę... Czekamy! Wszyscy na stanowiska! Bóg jest z nami!”

Więzienie za „polską świnię”

Pokrzepiające wiadomości splatały się z informacjami o kolejnych rewizjach, zakończonych znalezieniem u Niemców broni.

„Uważać na Niemców”! - apelowano. „Po wioskach odbywają się nocami jakieś tajemnicze schadzki, narady, kręcą się jacyś gońcy. Obcy ludzie wypytują dzieci o polskie formacje wojskowe”.

Niemiecki przedsiębiorca Aleksander Gerend z Kruszwicy za nazwanie robotnika polską świnią został skazany na 4 tygodnie aresztu. Prasa z satysfakcją donosiła o długiej liście towarów dostępnych w Niemczech wyłącznie na kartki, o zakazie sprzedaży benzyny za naszą zachodnią granicą, o rekwirowaniu prywatnych aut. Informowano też, jak dużo żywności Polska dostarcza do Wolnego Miasta Gdańska i że tamtejsi Niemcy mają lepiej dzięki Polakom niż ich rodacy w Reichu, jedzą nawet czyste masło niemieszane z margaryną.

Tymczasem życie biegło dalej swoim trybem, nie zważając na grozę nadchodzącej wojny. Po serii niebezpiecznych zdarzeń, związanych z wybuchami gazu, pojawiły się specyficzne ogłoszenia: „Wytwórnia chemiczna Róg w Bydgoszczy przy ul. Gdańskiej 91 poleca uszczelniający klej przeciwgazowy po 2 zł za tubkę”. Bracia Lubomscy z Fabryki Kas przy ul. Nakielskiej reklamowali wytwarzane przez siebie gazoszczelne drzwi i okna. Poszukiwano też, jak zwykle, do pracy, m.in., książkowej, służącej, młynarza, kelnera, kucharza, cukiernika, stołowego, urzędnika i „panienki do obsługi gości”.

Grafolog deklarował przepowiadanie przyszłości z pisma, a firma z Krakowa oferowała nieomylny, wypróbowany środek na pełnię sił męskich, nawet w wieku starszym. Kto chciał być zdrowy i pełen życia, miał pić napój zwany „Płynnym owocem” marki Fruzano z Gostynia. A kto chciał pięknie wyglądać - stosować olejek firmy Palmolive, bo wtedy „Skóra twoja żyje”.

Widmo brunatnej zarazy

Ostatni przed wybuchem wojny numer „Dziennika Bydgoskiego” z 31 sierpnia zawierał wielki tytuł: „Dodatkowe zarządzenia wojskowe w Polsce. Czekamy z palcem na cynglu”.

Redakcyjny komentarz napisał Zygmunt Felczak, późniejszy przywódca Stronnictwa Pracy na Pomorzu: „Stworzyliśmy Drugą Polskę. Ta Polska stoi dziś przed wielkim egzaminem. Pierwszy złożyliśmy w 1920 roku na wschodniej granicy. Wtedy z czerwoną, dziś z brunatną zarazą bić się mamy o prawo do życia. Nie możemy się cofnąć i nie możemy ustąpić. Trzecią Rzeszę czeka ruina, jeśli Hitler napadnie na Polskę”!

Warto wiedzieć

Nie było „Niewidzialnego wroga”

Na piątek, 1 września 1939 roku, program Polskiego Radia zapowiadany był następująco: 6.30 - pieśń „Kiedy ranne wstają zorze”, 6.35 - gimnastyka, 6.50 - płyty, 7.00 - Dziennik poranny, 7.15 - płyty, 8.15 - Kłopoty i rady...

W kinach w naszym regionie największym powodzeniem publiczności miały się cieszyć angielska komedia szpiegowska „Niewidzialny wróg”, hollywoodzki film „Strzelec z Bangali” z Shirley Temple oraz najnowsza polska komedia „Bolek i Lolek” z Adolfem Dymszą.

Tego dnia, jak zwykle, od godz. 9 rano miały być czynne specjalne punkty, w których zbierano pieniądze, złoto i inne kosztowności na Fundusz Obrony Narodowej. Na godz. 10 wyznaczono zbiórkę wszystkich chętnych do kopania rowów przeciwlotniczych i schronów dla mieszkańców miast.

W Bydgoszczy trwały próby przed kolejną premierą w Teatrze Miejskim, natomiast w Toruniu namioty rozbił cyrk „Francesco” z sensacyjnie zapowiadającym się programem. Miał to być „pierwszy w naszym mieście cyrk naprawdę polski”.

Na targowiskach obowiązywały maksymalne ceny, których nie wolno było przekraczać pod groźbą oskarżenia o spekulację. Masło mogło kosztować maksymalnie 3,20 zł za kg, pomidory - 0,30 zł za kg, kurczęta - 1,20 zł za sztukę, mięso wołowe bez kości - 1,80 zł za kg, karasie i okonie - 1,40 zł za kg, karpie - 2,40 zł za kg.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera

Wybrane dla Ciebie

Wsparcie duchowe w onkologii jest nieocenione. Zespół z CO świętuje 15-lecie

Wsparcie duchowe w onkologii jest nieocenione. Zespół z CO świętuje 15-lecie

Policja prowadziła akcję "Bezpieczny Rowerzysta". Odnotowano sporo wykroczeń

Policja prowadziła akcję "Bezpieczny Rowerzysta". Odnotowano sporo wykroczeń

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski