Generalnie uważam, iż każdy rewolucjonista powinien spędzić przynajmniej parę dni pod kluczem władzy i to nie tylko dlatego, aby mieć, co wpisać do CV, czyli życiorysu.
Ludzie tacy jak Frasyniuk są w czasach konformizmu i rządów ludzi bez własnego zdania oraz właściwości, bohaterów ciągłej zmiany poglądów i partii politycznych, gatunkiem wymierającym, jak nie przymierzając drzewa w puszczach za rządów ministra Szyszki i jego głównego sojusznika - kornika drukarza.
Można różnie oceniać legendę „Solidarności” z czasów jej świetności, ale bez takich jak on może wciąż część z nas byłaby chłopami pańszczyźnianymi, wykorzystywanymi seksualnie przez zboczonego dziedzica, a nasze dzieci do śmierci - parobkami bez widoków na „pięćset plus”, a o stanowiskach w zarządzie PZU za 90 tysięcy złotych miesięcznie moglibyśmy tylko pomarzyć, jak prześladowany przez system Janko Muzykant o skrzypeczkach.
źródło: TVN Meteo Active/x-news
Zapytany ostatnio o katastrofę smoleńską poseł Suski, nie muszę dodawać, że z PiS, stwierdził, jak to on, że nie wie, bo nie było go w tym samolocie. Suski, a przede wszystkim Jarosław Kaczyński, wspinający się co miesiąc po komicznej drabince na wyżyny hipokryzji, w krótkim czasie uczynili z nas bandę troglodytów, czyhających z biało-czerwonymi maczugami na uchodźców.
Czy bardziej z nimi, czy z nami jest coś nie tak? - zastanawiam się przed każdą wizytą u psychoanalityka. Gdy tak leżę na kozetce, to staram się zrozumieć to, że wodzowi z PiS coraz bliżej do Gomułki, też Władysława. Temu pierwszemu marzy się nowa RWPG (Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej) czyli mała, ciasna, ale własna. Gdy ja nie mogę spać, to jemu już się śni Wspólnota Niepodległych Państw, czyli, jak mawiał towarzysz Wiesław, „ni pies, ni wydra, coś na kształt świdra”.
Nie musisz się więc, Szanowny Czytelniku, dziwić, iż tęsknię już tak od kilkunastu miesięcy, co weekend: do Frasyniuka na czele protestu, Suskiego w roli wziętego, jak przed polityczną karierą, perukarza oraz do Jarka Kaczyńskiego na mało zasłużonej emeryturze, zrewaloryzowanej o parę srebrników w skali miesiąca.
Bez takich jak Frasyniuk o stanowiskach w zarządzie PZU za 90 tysięcy złotych miesięcznie moglibyśmy tylko pomarzyć,