Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Co rzymski żołnierz mógł sobie kupić za stypendium?

Michał Żarski
Dr hab. Bartosz Awianowicz w ruinach ateńskiej Biblioteki Hadriana, która była imponująco duża
Dr hab. Bartosz Awianowicz w ruinach ateńskiej Biblioteki Hadriana, która była imponująco duża Nadesłana
Dr hab. BARTOSZ AWIANOWICZ z Katedry Filologii Klasycznej UMK mówi o starożytnych monetach.

Czy na terenach współczesnej Polski znajduje się jeszcze monety rzymskie?

Sporo, głównie denarów, czyli podstawowego nominału srebrnego w Rzymie między II wiekiem p.n.e. a pierwszą połową III wieku n.e. Na terenie Polski znajduje się głównie monety wybite w II wieku n.e. Bardzo często mają one wyraźne ślady obiegu, są dość wytarte. Można więc przyjąć, że dotarły tu zapewne w III i IV wieku. Wówczas pieniądz migrował z powodu wielu wędrówek ludów. Do tego nasze tereny zamieszkiwali wówczas m.in. Germanowie, którzy być może służyli w armii rzymskiej.

Oprócz monet rzymskich można odnaleźć celtyckie, które są wcześniejsze.

Znajduje się je nawet na północy; mamy sporo znalezisk z Kujaw. To o tyle ciekawe, że te znaleziska pochodzą z ostatnich kilkunastu lat. Wcześniej znaliśmy te z Małopolski, co świadczy o tym, że i tam, i na północy Polski występowało osadnictwo celtyckie. Poza tym są to pierwsze monety bite na ziemiach polskich. Mennice celtyckie działały na naszych terenach głównie w I wieku n.e., podczas gdy monety rzy-mskie w przeważającej części są importami z Imperium Ro-manum (wyjątek to mniej liczne naśladownictwa).

Dlaczego dopiero teraz odnajduje się te monety?

Zobacz też:

W Toruniu odbywają się Mistrzostwa Polski w Akrobacji Samolotowej oraz Mistrzostwa Polski w Akrobacji Szybowcowej. Zobaczcie zdjęcia naszych fotoreporterów!

Mistrzostwa Polski w Akrobacji Samolotowej i Szybowcowej w T...

Monety celtyckie były malutkie, głównie elektronowe, czyli ze stopu złota i srebra. Ważyły poniżej jednego grama, a często były półgramowe. To, co dziś udaje się znaleźć z pomocą detektorów metalu, kiedyś przelatywało przez siatkę, a obecnie archeolodzy często posiłkują się w swej pracy wykrywaczami metalu. Skala zjawiska jest znaczna, bo nie wiemy o wielu monetach odnajdywanych nielegalnie przez różnych amatorów z detektorami.

Wygląda więc na to, że cywilizacja celtycka dość mocno była obecna na terenach Polski.

Wydaje się, że tak. Była na tyle silna, żeby wybijać monety. Znamy też formy odlewnicze i całkiem prawdopodobne jest, że kiedy Juliusz Cezar podbił Galię, a następnie panowanie rzymskie umocnił Okta-wian August, czyli na przełomie I wieku p.n.e. i I wieku n.e., część Celtów przeniosła się z zachodu na wschód, także na ziemie polskie. W jakimś stopniu mogła być to też migracja z południa na północ, bo Celtów spotykano także nad Dunajem.

Znamy dziś siłę nabywczą tych monet?

O celtyckich nie wiemy nic. Aby mówić o sile nabywczej, musimy mieć jakieś źródła pisane. Dla ziem polskich w pierwszych kilku wiekach naszej ery takich źródeł nie ma. Trudno też powiedzieć, jaka była siła złotych czy elektronowych monet w pozostałej części celtyckiego świata. Nawet nie możemy twierdzić, czy wszystkie obiekty, które określa się dziś jako monety, pełniły przede wszystkim funkcję pieniędzy - mogły spełniać też funkcje związane z prestiżem ich posiadaczy lub kultowe. W przypadku licznie znajdowanych drobnych monet celtyckich z elektronu wydaje się, że rzeczywiście były to pieniądze.

Więcej wiemy o sile monet w Cesarstwie Rzymskim...

Źródła też są dość ograniczone, bo ceny, które nas interesują najbardziej, czyli chleba, wina, jako głównego wówczas napoju, czy noclegu w zajeździe, w zachowanych źródłach pisanych są rozproszone, a historycy rzymscy częściej wspominali o cenach skrajnych: np. o drożyźnie związanej z wojnami lub klęskami nieurodzaju. Najwięcej wiemy o cenach w rzymskim Egipcie, ponieważ zachowały się papirusy. Nie można jednak sytuacji egipskiej przenosić na całe imperium.

**

Przeczytaj także: Polak mało czyta więc się boi**

A co wiemy?

Znamy żołd legionistów i uposażenia urzędników. Na przykład w czasach cesarza Oktawiana Augusta szeregowy legionista dostawał 225 denarów rocznie, w trzech ratach zwanych stipendium. Od Domicjana żołd wzrósł do 300 denarów, a za Sewerów (koniec II i pierwsze dekady III wieku n.e.) podnoszono go do 600 i 900 denarów. Te podwyżki oznaczały też dewaluację pieniądza. Co żołnierz mógł sobie w „złotym wieku” cesarstwa (II w. n.e.) kupić za te 300 denarów? Mógł zaoszczędzić na niewolnika, który kosztował w I-II wieku 900 denarów, czasem mniej (znane jest świadectwo z czasów Nerona o sprzedaży człowieka za 725). Pewnie nie był to wykształcony niewolnik miejski, raczej kupiony od handlarzy, którzy szli za wojskiem, jakiś barbarzyńca. Poza tym w pierwszej połowie II wieku n.e. za asa można było przenocować w marnym zajeździe. As w czasach cesarstwa był jedną szesnastą denara. W czasach późnej Republiki 2-3 asy kosztował sekstariusz (około pół litra) słabszego wina, za lepsze trzeba było dać 1 denara. Legionista za 300 denarów kupiłby zatem od kilkudziesięciu do ponad stu amfor. Jeśli przeliczyć to na dzisiejszą miarę, wyszłoby około tysiąca litrów słabego trunku. Za roczny żołd można więc było mocno pić przez rok albo poprzestawać na racjach wojskowych i w trzy lata uzbierać na niewolnika.

Zainteresowanym tematem monet, możemy polecić wycieczkę do Krakowa...

Muzeum Narodowe w Krakowie we współpracy z Uniwersytetem Oksfordzkim organizuje międzynarodową konferencję „Coinage in Imperial Space”. Konferencja trwa przez dwa dni, lecz towarzysząca jej wystawa „Moneta i imperium” w Pałacu Czapskich będzie do obejrzenia przez całe wakacje, a nawet dłużej.

Zobacz też:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Co rzymski żołnierz mógł sobie kupić za stypendium? - Nowości Dziennik Toruński