Jako fanka awangardowej komedii „Co robimy w ukryciu” (o wiekowych... wampirach, żyjących współcześnie w jednym ze zwykłych miast i domów, tyle że nocujących w trumnach), nie mogę się oprzeć wrażeniu, że ktoś tu jednak zaniedbał pewną stosowność, wynikającą z nietypowego, bardzo specjalnego sąsiedztwa.
Może dla ludzi „robiących” w branży trumiennej to nie pierwszyzna, ale zwykłemu śmiertelnikowi (!) takie towarzystwo obojętne nie jest. Zwłaszcza, gdy sobie pomyśli o szacunku dla tych, dla których ten „towar” ma być przeznaczony. Na resztę spuśćmy może... żaluzje milczenia.