Niektóre spółdzielnie borykają się w wakacje z problemem narastających długów, inne nie narzekają na swoich lokatorów lub wręcz napełniają kasę.
Możliwości inwestycyjne spółdzielni mieszkaniowych zależą ściśle od terminowości opłat, które wnoszą członkowie. A z tym jest coraz gorzej. Spółdzielnie mają problem z lokatorami, którzy nie chcą lub częściej nie mogą, spłacić rachunków na czas.
Ze stoickim spokojem do problemu podchodzi zastępca prezesa największej w Bydgoszczy Fordońskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. - Gdy ktoś przestaje płacić, drogo będzie go to kosztować. Mamy 150-procentowe odsetki od niezapłaconych rachunków - mówi Grzegorz Banach. - Każdy ma wybór, jednak pewne rozwiązania są nieuchronne. Nie jesteśmy „energetyką”, która po dwóch rachunkach wyłącza prąd. Jednak zaleganie z opłatami kończy się zawsze tak samo - sprawą sądową i eksmisją. Problem jest poważny, bowiem różne zadłużenie ma prawie połowa lokatorów spółdzielni.- Większość stanowią małe kwoty, ale prawie 10 procent to długoterminowe zaległości - mówi prezes.
- Latem ludzie spłacają swoje długi. Na pewno są tacy, którzy wolą nie płacić i wyjechać na urlop, ale to zapewne mniejszość - mówi Krzysztof Szpakowski, zastępca prezesa w SM „Zrzeszni”. - Ta sezonowość zadłużenia wynika z tego, że najbardziej dusi naszych lokatorów centralne ogrzewanie. Opłaty za CO naliczamy od października do kwietnia. Wtedy najwięcej osób nie wytrzymuje obciążeń, a latem stara się spłacić te długi.