https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Ciekawi swojej ziemi

Mój teść wiele lat temu oprowadzał wycieczki po muzeum oświęcimskim. Z grubsza można było je podzielić na trzy grupy - polskie (neutralne), rosyjskie (ideowe) i żydowskie (pożądane). Wycieczka rosyjska była równie liczna co polska, charakteryzowała się jednak tym, że oprócz normalnej stawki wręczała przewodnikowi garść leninów (metalowych przypinek z wodzem rewolucji) - stąd u mojego męża kilka kilogramów złomu więcej. Wycieczka z Izraela była wyjątkowa pod każdym względem - kilkuosobowa, skupiona, wymagająca szczególnego traktowania i obsługi, płacąca przewodnikowi do ręki dolarami - stąd u męża w ciężkich czasach kilka dóbr więcej.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/czarnowska_ewa.jpg" >Mój teść wiele lat temu oprowadzał wycieczki po muzeum oświęcimskim. Z grubsza można było je podzielić na trzy grupy - polskie (neutralne), rosyjskie (ideowe) i żydowskie (pożądane). Wycieczka rosyjska była równie liczna co polska, charakteryzowała się jednak tym, że oprócz normalnej stawki wręczała przewodnikowi garść leninów (metalowych przypinek z wodzem rewolucji) - stąd u mojego męża kilka kilogramów złomu więcej. Wycieczka z Izraela była wyjątkowa pod każdym względem - kilkuosobowa, skupiona, wymagająca szczególnego traktowania i obsługi, płacąca przewodnikowi do ręki dolarami - stąd u męża w ciężkich czasach kilka dóbr więcej.

Dziś takie traktowanie nie jest już importowane z zagranicy (nie wspomniawszy o tym, że to wschodni przyjezdni miewają najgrubszy portfel). Wielu turystów samodzielnie wybiera sobie miejsca godne zainteresowania i szuka ludzi, którzy mogliby, tylko z nimi podzielić się fachową wiedzą o tychże miejscach. Ruszamy z domu choć na weekend i bywa to dla nas pretekstem, by dowiedzieć się więcej o lokalnych atrakcjach - kulturze, historii, krajobrazie. W cenę takiego wypadu wliczamy nie tylko koszt obiadu czy noclegu, ale i godzinę z przewodnikiem, który nie potraktuje prośby o wykład dla pięciu osób jako fanaberię. Rosną też nakłady i sprzedaż bedekerów, albumów, monografii.

<!** reklama>Przyjaciółka opowiadała mi, jak podczas krótkiej wycieczki zauważyła na sandomierskim rynku, że co trzeci turysta przy kawiarnianym stoliku miał na kolanach pascalowski przewodnik „Polska na weekend”. Była tym widokiem uradowana, bo do Sandomierza i ona przyjechała właśnie śladem książki (i telewizyjnego serialu o ojcu Mateuszu). Jak naprawdę wielu innych ciekawych polskiej ziemi Polaków.

Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski