https://expressbydgoski.pl
reklama
Pasek artykułowy - wybory

Chwila pod prąd

Mariusz Załuski
Z czasem pamiętamy już tylko o tych największych. O tych, którzy rzeczywiście na całego wpłynęli na jakiś kawałek kultury masowej, a więc przy okazji i życia konsumujących tę kulturę szaraczków. Bo czas jest okrutnym weryfikatorem.

<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/zaluski_mariusz.jpg" >Z czasem pamiętamy już tylko o tych największych. O tych, którzy rzeczywiście na całego wpłynęli na jakiś kawałek kultury masowej, a więc przy okazji i życia konsumujących tę kulturę szaraczków. Bo czas jest okrutnym weryfikatorem. Jednym stawia pomniki, innych roztapia w niepamięci. Szczególnie w kulturze pop, której istotą jest aktualność, bycie trendy i ruch do przodu, ciągłe zmienianie mód i dbanie o to, żeby nie oglądać się do tyłu - bo coś takiego jak tradycja, historia i pamięć pasuje do popkultury średnio.

W okolicach Wszystkich Świętych wspominamy zmarłe gwiazdy. I pewnie znowu posypią się teksty o Michaelu Jacksonie, bo to jest właśnie ta najwyższa półka. Ale warto też wspomnieć inne postacie popkultury, zanim pognamy do przodu. Końcówka tej dekady jest bowiem szczególna - oto odchodzą ludzie, tworzący kulturę pop wspaniałych lat 70.

<!** reklama>W tym roku zmarli m.in. Farrah Fawcett i Karl Malden - gwiazdy seriali „Aniołki Charliego” i „Ulice San Francisco”. Oczywiście, nie tylko tych seriali, bo i Fawcett, i - przede wszystkim - Malden mają w dorobku worek świetnych ról. Ale Polakom zawsze kojarzyć się będą właśnie z tymi odcinkowcami, pokazywanymi u nas w czasach, kiedy próbowano lekko uzachodnić PRL. Co ciekawe, mało kto wie, że Malden - najbardziej amerykański z amerykańskich serialowych gliniarzy - naprawdę był Serbem i nazywał się Mladen Sekulović. W USA zmarł też Waldemar Matuszka. Pamiętacie? To piosenkarz - symbol czechosłowackiej inwazji szansonistów. Charakterystyczny, bo dla nas jeszcze zabawniejszy niż Gott czy Neckarz. My z kolei pożegnaliśmy Jacka Nieżychowskiego, niestety, zapomnianego, jak cała Silna Grupa pod Wezwaniem Chyły i Grześkowiaka. Grupa zniknęła wraz z pewnym klimatem, choć co rusz ktoś opowiada, jak wpłynęła na jego twórczość. Bo to tak jak z Kabaretem Starszych Panów - wypada się nim podeprzeć. Silnej Grupy nie zdołał reanimować nawet Kazik, który nagrał jej hity.

Odeszło wielu aktorów, swego czasu filarów popkultury - jak Patrick Swayze na świecie i Marek Walczewski u nas, czy choćby rosyjski aktor Oleg Jankowski, który co prawda zabłysnął u Tarkowskiego, ale w swoim czasie w demoludach był kimś w rodzaju celebryty. Zmarł też aktor specyficzny, pokazujący, że można wejść w popkulturę zachowując autentyzm. O Grzegorzu Borku, czyli Bolcu, pewnie żadne wspomnieniowe artykuły się nie pojawią. Krakowski muzyk odszedł młodo, a do tego i w czasach Homo Twist, i w czasach krótkiej filmowo-serialowej kariery tak naprawdę tylko śmignął przez naszą kulturę masową, funkcjonując zresztą zawsze na granicy pop i off. Rola w „Poniedziałku” była znakomita, ale film był niszowy, rola w „Pitbullu” też, ale ten serial to też nie „Dom nad rozlewiskiem”.

Cóż, kultura pop zdecydowanie bardziej kojarzy się z Halloween niż z Dniem Wszystkich Świętych. Ale czasami warto odwrócić kierunek jazdy. Chociaż na jeden dzień.

Polecane oferty
* Najniższa cena z ostatnich 30 dniMateriały promocyjne partnera
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski