Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chłopak z Bydgoszczy walczy dziś o pas KSW! [WYWIAD]

PC, kris
Wysoki, potężnie zbudowany Michał Andryszak imponuje sprawnością fizyczną. Stoczył 26 walk, z których wygrał 20 (aż 13 przez KO lub TKO)
Wysoki, potężnie zbudowany Michał Andryszak imponuje sprawnością fizyczną. Stoczył 26 walk, z których wygrał 20 (aż 13 przez KO lub TKO) Łukasz Kowalski
W sobotę we Wrocławiu odbędzie się gala KSW 43 (początek o godz. 20.00, transmisja w Polsacie). O tytuł mistrza kategorii ciężkiej zawalczy Michał Andryszak, który urodził się w Bydgoszczy i pierwsze kroki w sportach walki stawiał nad Brdą. Jego rywalem będzie Brytyjczyk Philip de Freis.

Od jakiegoś czasu mieszka pan w Poznaniu i do walk przygotowuje w Ankos MMA Poznań pod okiem trenera Andrzeja Kościelskiego. Jednak początek pana kariery związany jest z naszym województwem. Najpierw była Bydgoszcz, potem Inowrocław...

Zgadza się. Z Poznaniem i Ankosem MMA jestem związany już od prawie 4 lata i tutaj raczej będę zapuszczał korzenie, na chwilę obecną nie planuje zmieniać klubu. Początki to oczywiście Bydgoszcz i klub Fighting Division (Gwardia - red.) pod okiem trenera Tomasza Krajewskiego. Następnie skupiłem się na zawodowstwie z Łukaszem Zaborowskim, który w dalszej perspektywie został moim trenerem m.in. w klubie w Inowrocławiu.

W jakich klubach trenował pan mieszkając w województwie kujawsko-pomorskim i jak długo?
Praktycznie całość moich przygotowań w Bydgoszczy to treningi w Fighting Division Bydgoszcz. Zdarzały się sporadyczne wypady do klubu Muaythai Legion Bydgoszcz na obiektach Zawiszy, ale były to raczej epizody. Raczej to zawodnicy z innych bydgoskich klubów odwiedzali nas niż my jeździliśmy do nich.

Który z lokalnych trenerów najbardziej ukierunkował pański styl walki, najwięcej wniósł w rozwój?
Początki zawsze są najważniejsze i tutaj Tomek Krajewski przygotował świetną bazę parterową i graplingową. Stójkowo też miał bardzo fajne rozwiązania jak na tamte czasy. Zagwarantował nam bardzo fajne podstawy, a to wszystko dało solidne fundamenty i podwaliny pod dalsze treningi.

Nie ciągnie pana do federacji UFC? Czy wyznaje pan raczej zasadę, że najważniejsza jest sama możliwość uczestnictwa w walkach i ważne, by „kasa się zgadzała”?

UFC zawsze było jakimś zwieńczeniem zawodniczej kariery i taką kropką nad „i”. Oczywiście ja też o tym myślę natomiast nie zapominajmy o moim wieku (25 lat - red.), mam jeszcze sporo czasu na UFC. Jak już wspominałem wcześniej w wywiadach, do UFC chciałbym iść z pułapu zawodnika znaczącego. Na tę chwilę chciałbym umocnić moją pozycje na rynku europejskim i światowym, żeby moje nazwisko kojarzyło się z jakąś marka. KSW daje mi ku temu narzędzia i tej federacji będę się trzymał jak najdłużej. Jeżeli tylko oni będą chcieli współpracować ze mną, to ja też wykażę tutaj swoją chęć. Uważam że jest to świetna maszyna promocyjna, która może mi zapewnić najlepszych przeciwników jacy aktualnie są dostępni na rynku. Na razie mam zamiar się tego trzymać.

Pierwsza pana walka zakończyła się przegraną z Bogusławem Zawirowskim przez trójkątne duszenie. Czy po tamtym pojedynku były myśli, że to jednak niekoniecznie to, co Michał Andryszak powinien robić w przyszłości?

Wtedy jeszcze o MMA absolutnie nie myślałem jako o przyszłym źródle dochodu. W tamtych czasach był to sport dopiero przebijający się na rodzimym rynku, dlatego ciężko mówić, bym mógł tak myśleć. Na pewno nie spowodowało to we mnie niechęci. Raczej zmobilizowało mnie. Szczerze mówiąc, tamta porażka dała mi do myślenia, ile jeszcze pracy przede mną. Przegrana była kubłem zimnej wody. Na pewno była to dodatkowa mobilizacja do dalszego rozwoju.

14 kwietnia na gali KSW 43 zawalczy pan o pas wagi ciężkiej z Anglikiem Philipem De Fries.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE >>>

Jak oceni pan najbliższego rywala podczas KSW 43? Czy kibice znów mogą spodziewać się szybkiego zwycięstwa Michała Andryszaka?

Przeciwnik jest na dobrym europejskim poziomie. Na pewno będzie to cenne zwycięstwo które pomoże mi w rozwoju dalszej kariery. Co do szybkiego zwyciestwa, to nie mogę tego obiecać, ale obiecuję że zobaczycie świetnie przygotowanego zawodnika.

Ma pan swojego wymarzonego rywala, z którym chciałby pan walczyć? Może Mirko „Cro Cop” Filipović, z którym mógłby pan zmierzyć się na wysokie kopnięcia?
Mirko Filipović to mój idol z młodzieńczych lat. Zawsze w pewien sposób wzorowałem się na jego stylu walki, u niego też lewa noga jest najbardziej niebezpieczna. Fajnie byłoby się zmierzyć, ale generalnie nie mam jakiegoś superparcia na ten pojedynek. W sumie to nie mam jakiegoś bardzo upatrzonego zawodnika. Na pewno, jak już uda się zdobyć pas federacji KSW, chciałbym się bić z zawodnikami, którzy są wyżej ode mnie w rankingach i są dużym wyzwaniem sportowym. Chciałbym żeby moja klasa była w pełni mistrzowska, a nie tylko sztucznym utrzymywaniem pasa.

Większość swoich walk toczy pan w „stójce”, a sam pamiętam jak potraktował pan przeciwnika podczas walki na zasadach muay thai, która kilka lat temu odbyła się w hali Astorii. Gdyby dostał pan propozycję walk w organizacjach typu DSF czy Gloory, a pieniądze zgadzałyby się, porzuciłby pan MMA na rzecz kick-boxingu?
Kick-boxing zawsze mnie ciekawił, jest to bardzo ciekawa forma walki, bardzo kontaktowa i bardzo twarda. Debiut zawodowy, który odbył się w Dubaju, mam już za sobą - niekoniecznie udany. Zasmakowałem tej odmiany sportu tak jak chciałem i pojawia się pytanie, czy warto ryzykować zdrowiem? Bo umówmy się, walki w kick-boxingu nie są jakoś fantastycznie opłacane. Moim zdaniem, nie ma za bardzo sensu ryzykować zdrowiem dla małej własnej radości.

Dziękujemy za rozmowę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!