W środę wieczorem doszło do kolejnych aktów przemocy przeciwko demonstrantom od dwóch miesięcy protestującym przeciwko chińskim władzom ograniczającym autonomię okręgu. Setki demonstrantów zebrały się około 20 godzin przed posterunkiem policji w dzielnicy Kowloon, na południu metropolii. Policja próbowała rozproszyć tłum, puszczając gaz łzawiący. Protestujący śpiewali antypolicyjne piosenki i celowali w policję wskaźnikami laserowymi.
Hongkoński dziennik „The South China Morning Post” donosi, że policja wielokrotnie ostrzegała protestujących. Około 20:45 czasu lokalnego oddział policji do tłumienia demonstracji opuścił posterunek policji, aby odeprzeć protestujących. Pierwszy gaz łzawiący został wystrzelony około 21:45. Kilka osób zostało rannych. Protestujący palili podrobione banknoty oraz portret pro-pekińskiej szefowej rządu Carrie Lam.
Protestujący domagają się jej rezygnacji oraz wycofania ustawy, która upoważniałaby do ekstradycji do Chin osób skazanych przez sąd. Domagają się również dochodzenia w sprawie działań policji, którą oskarżają o stosowanie przemocy wobec protestujących obywateli.
Światowe media obiegło zdjęcie poszkodowanej kobiety, której gaz łzawiący uszkodził oczy oraz dwóch Chińczyków pobitych przez tłum protestujących. Twarz poszkodowanej stała się symbolem protestów w Hongkongu. Manifestanci umieścili jej zdjęcie na międzynarodowymi lotnisku, które blokowało w weekend 5 tys. demonstrantów. Prawie wszyscy potępili „przemoc policyjną”, wielu założyło opaski na oczy i czarne koszulki. Lotnisko zmuszone było odwołać setki lotów.
We wtorek dwaj Chińczycy zostali pobici na tym samym lotnisku przez tłum rozgniewanych protestujących. Jeden z nich był przywiązany do wózka bagażowego i został potrącony przez niewielką grupę ludzi, którzy podejrzewali go o szpiegostwo na rzecz władz. Drugi złapany mężczyzna był podejrzany o bycie tajnym funkcjonariuszem policji. Został później ewakuowany przez policję. Akty te zostały opisane przez Chiny władze jako „quasi-terrorystyczne”. Chińskie media podległe władzy określają protestujących jako „brudną wodę nurtu historii, które należy neutralizować” oraz „osoby, które sieją nieporządek i przemoc”,
Analitycy obawiają się, że może być to przygotowanie opinii publicznej do interwencji wojska w Hongkongu. Amerykańska agencja informacyjna AP podaje, że nawet kilkaset chińskich pojazdów wojskowych zaparkowanych na terenie i wokół stadionu w graniczącym z Hongkongiem Shenzhen widać na zdjęciach satelitarnych opublikowanych w środę. Media zwracają uwagę na zwiększoną aktywność armii Chin przy granicy. Na zdjęciach widać co najmniej 500 transporterów i innych pojazdów na terenie i w pobliżu stadionu piłkarskiego w Centrum Sportu Zatoki Shenzhen, kilkadziesiąt kilometrów od granicy z Hongkongiem – informuje agencja AP. W poniedziałek dziesiątki należących do Zbrojnej Policji Ludowej ciężarówek i innych pojazdów były zaparkowane w pobliżu kompleksu sportowego – informuje również dziennik "South China Morning Post". Przy wejściu na stadion znajdują się funkcjonariusze w mundurach maskujących.
Waszyngton poinformował w środę wieczorem, że jest „bardzo zaniepokojony” chińskimi ruchami militarnymi na granicy z Hongkongiem, wzywając Chiny do „poszanowania wysokiego stopnia autonomii okręgu”. Hongkong był do 1997 r. brytyjską kolonią. „Potępiamy przemoc i wzywamy wszystkie strony do zachowania powściągliwości, ale nadal jesteśmy zaangażowani we wspieranie wolności wypowiedzi i wolności pokojowych zgromadzeń w Hongkongu” - powiedział rzecznik amerykańskiej dyplomacji „Kategorycznie odrzucamy fałszywe oskarżenia, że obce siły podsycają demonstracje - dodał. Chiny zostały ostrzeżone we wtorek przez Stany Zjednoczone, że Hongkong może stracić swój specjalny status handlowy w przypadku bezpośredniej interwencji ze strony Pekinu. Ustawa amerykańska z 1992 r. przyznaje Hongkongowi preferencyjne traktowanie handlowe i inwestycyjne w stosunku do Chin.
Francuski minister Jean-Yves Le Drian, wezwał „wszystkie strony, zwłaszcza władze Hongkongu, do odnowienia wątku dialogu (...) w celu zakończenia eskalacji przemocy”.
Prezydent USA sugerował na Twitterze potkanie ze swoim chińskim odpowiednikiem, prezydentem Xi Jinpingiem w celu omówienia niepokojącej sytuacji w Hongkongu.