- Duże firmy monopolizują rolnictwo - twierdzi Michał Kołodziejczak, lider Agrounii. - Rolnicy są coraz bardziej uzależnieni od swocih odbiorców, wielu rezygnuje z zajęcia. Wszystko może zdrożeć.

Faktem jest, że żywność drożeje. Zdaniem części ekonomistów, najszybciej od 10 lat. Ale nie dotyczy to wszystkich produktów.
- Mniej zapłacimy za jabłka, cebulę czy ziemniaki, które w zeszłym roku były bardzo drogie - przewiduje Paweł Wyrzykowski, główny ekonomista BNP Paribas.
Mroźna i śnieżna zima to tylko częściowo dobra wiadomość. Co prawda, na razie nic nie wskazuje na to, by groziła nam susza, ale z drugiej strony sezon wegetacyjny jest nieco opóźniony.
Czytaj także
- Teraz, gdy obserwuje się bazarki i warzywniaki, o marketach nie mówiąc, jeszcze większość warzyw mamy z zagranicy. Są już co prawda pierwsze polskie nowalijki, ale o tym jak będą kształtowały się ich ceny, trudno jeszcze wyrokować - twierdzi Andrzej Przepióra.
Bez wątpienia na ceny żywności w sklepach (jak i wszystkiego innego) wpływają też ceny paliwa. Te mają tendencję rosnącą. A co z rolnikami? Czy faktycznie z powodu pandemii będą produkować mniej?
Rolnicy uciekają z roli?
- Rolnictwo to niejednorodna branża - podkreśla Andrzej Przepióra. - Są kierunki produkcji, w których pandemia była niemal nieodczuwalna, są i takie, w których obecna sytuacja jest odczuwana boleśnie. Te ostatnie to przede wszystkim warzywnictwo oraz produkcja mięsa drobiowego, w mniejszym stopniu wołowiny. Tu czkawką odbija się zamknięcie gastronomii.
Według Kołodziejczaka to właśnie sprawia, że rolnicy z produkcji rezygnują. Mniejsza podaż zaś sprawi, że ceny poszybują.
- To nie jest takie proste - uważa Przepióra. - Mówimy o gospodarstwach towarowych, które zainwestowały w technologię i sprzęt, często na kredyt. Muszą w jakiś sposób te kredyty spłacać, a zmiana kierunku produkcji nie następuje z dnia na dzień. Oczywiście, wiedzie im się gorzej, bo sprzedają swoje towary taniej. Ale często muszą ograniczyć koszty, zacisnąć zęby i przetrwać.
Czy to oznacza, że możemy spodziewać się tańszych warzyw i owoców, a także drobiu? - To niestety, nie jest takie oczywiste - mówi Andrzej Przepióra. - Cena, którą otrzymuje rolnik to jedno, po drodze jest jednak cały sektor pośrednictwa, przetwórstwa i dystrybucji. Właśnie wzrosty marż tutaj najbardziej odczuwamy na półkach sklepowych.
Czytaj także
Innymi słowy płacimy więcej między innymi z powodu podwyżek cen paliw, energii elektrycznej, ale także dlatego, że... nas stać. Generalnie pozytywne zjawisko, jakim jest zmniejszanie się obszaru ubóstwa, powoduje, że sprzedający artykuły spożywcze znacznie później zderzają się z barierą popytową. Moment, kiedy z powodu wysokich cen wielu z nas musi szukać tańszych zamienników lub po prostu z pewnych rzeczy zrezygnować i spada ich sprzedaż, następuje znacznie później.
Mięsne przepychanki
Gdy chodzi o wieprzowinę, która w ubiegłym roku odczuwalnie zdrożała ścierają się dwie tendencje: wzrost cen pasz i energii z wysoką podażą wieprzowiny na rynku europejskim. Wyższe ceny zbóż są spowodowane m.in. faktem, że Chiny odbudowują stada trzody wybite z powodu ASF i importują znaczne ilości paszy. Wyższa podaż w Europie to skutek wstrzymania eksportu trzody z Niemiec do Chin oraz tym, że coraz częściej rezygnujemy z mięsa.
Czytaj także
- Niemiecka wieprzowina, nawet jeśli na rynek polski nie trafi, i tak na niego wpłynie - podkreśla Andrzej Przepióra. - Choćby dlatego, że nasza produkcja nie będzie wypełniała luki u naszych sąsiadów, spowodowanej brakiem eksportu. Można więc sądzić, że na razie droższej szynki spodziewać się nie należy. Chyba, że Chiny znów zaczną przyjmować wieprzowinę od naszych zachodnich sąsiadów.