https://expressbydgoski.pl
reklama
MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Byle nie podatek kościelny

Przemysław Łuczak
„W Polsce od 1989 roku odchodzi się od czegoś, co było gwarancją niezależności Kościoła, mianowicie od dobrowolnego finansowania przez wiernych. Przechodzi się na finansowanie z budżetu, co jest charakterystyczne dla państw wyznaniowych”.

„W Polsce od 1989 roku odchodzi się od czegoś, co było gwarancją niezależności Kościoła, mianowicie od dobrowolnego finansowania przez wiernych. Przechodzi się na finansowanie z budżetu, co jest charakterystyczne dla państw wyznaniowych”.

Rozmowa z dr. PAWŁEM BORECKIM, prawnikiem.

Jak można ocenić pomysł biskupów, dotyczący możliwości przekazywania 1 proc. podatku dochodowego?

Można to ocenić jako rodzaj sondażu, a z drugiej strony, jako działanie wyprzedzające na wypadek, gdyby radykałowie w Sejmie wystąpili z propozycją zniesienia Funduszu Kościelnego. Na uwagę zasługuje idea odejścia od finansowania Kościoła z budżetu państwa i przejście na finansowanie przez samych wiernych. Trzeba jednak zastanowić się nad konsekwencjami takiej zmiany dla funkcjonowania Kościołów i innych związków wyznaniowych. <!** reklama>

Krytycy tej propozycji podnoszą, że straci budżet, bo Kościół będzie miał, nie jak dotychczas 94 mln zł z Funduszu Kościelnego, lecz 400-500 mln zł z 1 proc...

Trzeba pamiętać, że obecnie dotacje państwa na rzecz Kościołów i innych związków wyznaniowych, zwłaszcza dla Kościoła katolickiego, znacznie przewyższają kwotę, którą mógłby on otrzymać na podstawie 1 proc. podatku dochodowego od osób fizycznych. Jeśli więc już coś zmieniać, to nie można się ograniczać wyłącznie do zniesienia Funduszu Kościelnego. Należałoby też rozważyć np. wygaszenie nieczynnych parafii wojskowych czy zmniejszenie finansowania kościelnego szkolnictwa wyższego.

Portal Money.pl oszacował dochody Kościoła katolickiego z budżetu państwa na 2 mld zł. Drugie tyle dają mu przywileje podatkowe, a 1,2 mld zł „taca”...

5 mld zł, które Kościół wysysa z budżetu, to olbrzymia kwota, która przynajmniej częściowo powinna być ograniczona. Przejście na finansowanie w oparciu o wybór dokonany przez samych wiernych przyczyniłoby się do demokratyzacji życia wewnątrzkościelnego i ożywienia życia religijnego. Kościoły musiałyby zabiegać o darczyńców, nie mogłyby sobie pozwalać na ignorowanie ich opinii, np. w kwestiach moralności seksualnej czy polityki.

Czy Kościoły powinny zadowolić się pieniędzmi z 1 proc. i zrezygnować z innych form finansowania?

Przejście na finansowanie z 1 proc. mogłoby rodzić istotne problemy. Kościół katolicki sobie bowiem poradzi, nawet jeśli 1 proc. na jego rzecz przekażą tylko ci wierni, którzy chodzą do kościoła co niedzielę, czyli około 40 proc. Natomiast negatywnie skutki zniesienia Funduszu Kościelnego odczułyby Kościoły i związki wyznaniowe nierzymskokatolickie, małe wspólnoty żyjące w diasporze (odsetek różnowierców w Polsce nie przekracza obecnie 3 proc.). Z funduszu są bowiem finansowane składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne duchowieństwa. Na barki tych małych wyznań spadłby więc nieproporcjonalnie duży ciężar ich sfinansowania. Likwidacja funduszu przyczyniłaby się do uwiądu pluralizmu wyznaniowego w Polsce.

Czy w obliczu kryzysu politycy kupią pomysł biskupów, oznaczający ubytek z budżetu kilkuset milionów złotych?

Myślę, że nie. Chcąc wprowadzić nowe rozwiązania, należałoby rozwiązać wiele szczegółowych kwestii, np. dotyczących jawności wydawania publicznego grosza przez instytucje kościelne. Nie może być tak, żeby miliony przekazywane przez podatników wpadały w czarną dziurę i nikt nie wiedział, w jaki sposób są one wydawane. Te pieniądze powinny być przeznaczane tylko na ściśle określone cele. Po ewentualnej likwidacji Funduszu Kościelnego, nowy system musiałby zapewnić opłacanie składki na ubezpieczenie społeczne i zdrowotne duchownych. Wprowadzenie 1 proc. nie może prowadzić do większego podporządkowania niższego duchowieństwa hierarchii. Zwłaszcza, że dochody duchownych są bardzo zróżnicowane. Istnieją bogate parafie, bogate kościoły, np. Św. Krzyża w Warszawie, niektóre parafie podwarszawskie i krakowskie albo w diecezji tarnowskiej. Ale są też parafie na Mazurach, Pomorzu Zachodnim czy na Dolnym Śląsku, gdzie ksiądz jest sam na placu boju, nie stać go nawet na zatrudnienie gosposi. Nowy system powinien zapewnić pewien parytet dochodów duchowieństwu. To jednak wymaga nie tylko solidarności między samymi biskupami, ale i solidarności biskupów z resztą duchowieństwa, co na pewno nie będzie łatwe.

Czy w jakimś innym kraju Kościół jest tak hojnie finansowany z budżetu państwa jak w Polsce?

Na świecie są różne modele finansowania Kościoła. W Stanach Zjednoczonych Kościół musi liczyć wyłącznie na ofiarność wiernych, ewentualnie na zapobiegliwość swoich liderów, którzy np. mogą inwestować w papiery wartościowe. W Niemczech, Austrii czy niektórych kantonach szwajcarskich, funkcjonuje system podatku kościelnego. Jest on obowiązkowy, płacony przez członków Kościoła, np. w Niemczech wynosi 8-10 proc. podatku. Z budżetu państwa natomiast finansowani są katecheci, kapelani i wydziały teologiczne uniwersytetów. W Hiszpanii jest asygnata, wynosząca około 0,7 proc. podatku dochodowego, a we Włoszech - 0,8 proc. Ale są też tam dotacje państwa. W Polsce od 1989 roku odchodzi się od czegoś, co było gwarancją niezależności Kościoła, mianowicie od dobrowolnego finansowania przez wiernych. Przechodzi się na finansowanie z budżetu, co jest charakterystyczne dla państw wyznaniowych. Z jednej strony, pieniądz budżetowy wydaje się bardziej pewny, bo nie trzeba tak bardzo zabiegać o wiernych. Z drugiej jednak wystawia to Kościół na kaprysy polityków, którzy mogą ograniczyć dotacje.

Dlaczego polscy biskupi bronią się przed podatkiem kościelnym?

Sprawy finansowe to miękkie podbrzusze Kościoła. Gdyby wprowadzić podatek kościelny w wersji niemieckiej, każdy musiałby płacić o 1 proc. więcej ze swojego podatku na Kościół, do którego należy. Kościół nie chce takiego rozwiązania, bo straciłby na tym wizerunkowo, stając się instytucją, na rzecz której przymusowo ściąga się daninę. Poza tym mogłoby dojść do formalnego występowania z Kościoła katolickiego. W Niemczech to zjawisko jest znaczące, średnio co najmniej 100 tys. osób rocznie występuje z Kościoła katolickiego, trochę więcej z ewangelickiego. Żeby wprowadzić podatek kościelny w Polsce, należałoby także zmienić konstytucję. Gwarantuje ona tajemnicę wyznania. W Niemczech są dwa wyjątki od takiej tajemnicy: spisy powszechne i listy podatkowe.

Czy Kościół powinien płacić podatki?

Tak. Powinny być uszczelnione systemy zwolnień podatkowych, dotyczących Kościołów i innych związków wyznaniowych, które są zbyt szerokie. Instytucje kościelne płacą podatki pośrednie (VAT, akcyzę, itp.). Natomiast jeśli chodzi o podatki bezpośrednie, to system jest tak ogólnie określony, że w praktyce Kościół płaci tylko podatek rolny i leśny. Chyba, że organ kościelnej osoby prawnej nie umie korzystać z bardzo korzystnego ustawodawstwa podatkowego. Duchowni, jeśli są zatrudnieni jako nauczyciele, katecheci czy wykładowcy akademiccy na podstawie umowy o pracę, płacą normalny podatek dochodowy. Dochody z posług religijnych objęte są płaconym co kwartał niewielkim ryczałtem. Stawki ryczałtu przewidziane są tylko dla proboszczów i wikariuszy. Nie ma natomiast efektywnego systemu opodatkowania wyższego duchowieństwa, czyli biskupów i odpowiednich hierarchów innych wyznań. Ale już najwyższy czas, żeby zaczęli go płacić. Kiedyś słyszałem, jak jeden z biskupów stwierdził, że nie musi płacić podatku, bo nie ma żadnych dochodów, a wszystko co ma, zawdzięcza diecezji. Ale przecież dach nad głową, wikt, opierunek i samochód, za które nie płaci, w istocie stanowią jego dochody.

Krzyż w sali sejmowej może zostać zalegalizowany nawet kosztem naruszenia konstytucji?

Być może tak się stanie. Ale jeśli nawet nastąpi nowelizacja regulaminu Sejmu, to przeciwnicy obecności krzyża w Sejmie będą mogli zaskarżyć zmiany do Trybunału Konstytucyjnego. Uważam, że sala posiedzeń Sejmu, gdzie toczy się walka polityczna, nie jest właściwym miejscem dla krucyfiksu, który dla chrześcijan jest ważnym znakiem religijnym. Tymczasem krzyż jest instrumentalizowany przez polityków, co deprecjonuje przesłanie, które ze sobą niesie.

Czy Kościół może zabronić wiernym kremacji zwłok?

Z punktu widzenia prawa państwowego nie jest to możliwe. Jeżeli jednak Kościół w swoim prawie wewnętrznym zabroni albo będzie utrudniał kremację, będzie to wiążące jedynie dla wiernych. Ale jeśli ktoś się uprze, że chce być skremowany albo chce w ten sposób pochować bliską mu osobę, może to zrobić. Co najwyżej pogrzeb nie będzie miał katolickiej oprawy. <

Komentarze 2

Komentowanie zostało tymczasowo wyłączone.

Podaj powód zgłoszenia

j
jachta
Póki co to prawo stanowi jeszcze nasz parlament i nie będziemy państwem wasalnym Watykanu/kondominium wg Kaczora/.Dość hipokryzji i obskurantyzmu.To już ten czas by Polska stała się państwem nowoczesnym,tolerancyjnym i przyjaznym dla wszystkich jej obywateli!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
j
jachta
Konstytucja stanowi,że wszyscy jesteśmy równi wobec prawa.Wobec tego zróbmy to!Nadszedł czas na nowoczesne i przyjazne państwo.Położyć kres zaściankowości i hipokryzji.Nie ma powrotu do obskurantyzmu!!!!!!!!!!!!!!!!
Wróć na expressbydgoski.pl Express Bydgoski