Historia domu z ogrodem przy ul. Gołębiej sięga lat 60., kiedy wprowadzili się tam dziadkowie pana Mateusza. Jak opowiada nam gospodarz, wówczas mieszkali tu jeszcze lokatorzy, ale o całość nikt nie dbał. Dopiero pani Felicja i jej mąż postanowili zaprowadzić porządek. Sam ogród, liczący około 800 metrów kwadratowych, był wówczas dziką, zarośniętą przestrzenią, pośrodku której wyrosły zaniedbane krzaki agrestu. Te zostały szybko wykopane, a w ich miejsce mąż pani Felicji posadził wiśnie.
- Rodziły tyle owoców, że czterech miało po wiadrze. A dziś wiśnia kwitnie biało jak śnieg, choć nie ma już tylu owoców - wspomina seniorka, która dziś ma już 94 lata.
Z biegiem czasu w ogrodzie pojawiały się warzywa, zioła i kolejne drzewa owocowe, a całości dopełniły kwiaty.
Bydgoszcz w kwiatach i zieleni. Do ogrodu i na stół
Mimo słusznego wieku pani Felicja nie stroni od prac w ogrodzie, bo - jak podkreśla: "jak kocha ogród, tak chwastów mieć nie lubi". A to zawsze jakieś zajęcie. Choć dziś przeważającą część obowiązków wzięło na siebie młodsze pokolenie.
Do ogrodu możemy się dostać z altanki na podwórzu. Do środka zapraszają rosnące przed bramą wdzięcznie białe hortensje, pomarańczowe aksamitki i jaskrawoczerwone pelargonie. Przez sam środek ogrodu biegnie wyłożona kamiennymi płytkami ścieżka, a po obu jej stronach - całe morze roślin. Głównie są to warzywa i owoce, które naturalnie służą rodzinie w okresie wiosenno-letnim, a często nawet do późnej jesieni.
Znajdziemy tu m.in. ziemniaki, pomidory, groszek, fasolkę szparagową (na ziarno i na siew oraz do jedzenia). Są też pory, kabaczki i cukinie, agrest, czarna i czerwona porzeczka, grusze i jabłonie (w tym papierówki), winogrono, chrzan, wysokie żółte słoneczniki, maliny, kalarepa, dynia i ogórki, papryka oraz sporo ziół.
- Prawie wszystko mam tu swoje. Nie muszę kupować sałatki, a do września mam swoje ziemniaki - mówi pani Felicja. - Tutaj stale się uprawia. Wszystko, co trzeba na co dzień, jest. A wszystko naturalne, bo mamy swój kompostownik - dodaje pan Mateusz.
Bydgoszcz w kwiatach i zieleni. Odpocząć od miejskiego zgiełku
Choć ta jadalna część ogrodu zajmuje sporą przestrzeń, nie brakuje też i kwiatów, które swoimi kolorami przywodzą na myśl barwną tęczę. Wśród nich rosną żółte i pomarańczowe aksamitki, potocznie nazywane "turkami", czerwone pelargonie, cały rząd dalii (znanych także jako georginie) - od purpurowych, przez biało-różowe, po białe. Są też bratki i chryzantemy, potężna hortensja, która jeszcze niedawno kwitła na biało, a teraz zmieniła kolor na limonkowy. Jest trzemielina, rozłożysty bluszcz, płożąca choinka, biało-fioletowe floksy, nagietek, różowe kwiaty róż, fioletowe petunie i kolorowe cynie: żółto-różowe, w różnych odcieniach różu, pomarańczowo-różowe i różowo-białe. I wciąż kwitnie coś nowego.
Jak opowiada pan Mateusz, szczególnie wiosną jest na co popatrzeć. Np. w zeszłym roku było tu 200 tulipanów.
- Pierwsze pojawiają się krokusy. W maju kwitną białe i fioletowe bzy, pojawiają się konwalie, tulipany, lilie i róże - wymienia nasz rozmówca.
Jak dodaje, dzięki ogrodowi rodzina może nie tylko korzystać z naturalnych "owoców ziemi", ale też odpocząć i odciąć się od miejskiego zgiełku.
- Pracy w ogrodzie jest naprawdę dużo, ale dzięki temu można się poruszać. A kiedy jest pogoda, możemy usiąść na zewnątrz, zjeść na świeżym powietrzu, spędzić czas z dala od blokowisk. Po prostu jest spokój - mówi Mateusz Erdmański.
