Powodem oburzenia jest niewielki fragment dokumentu powstałego na zlecenie rządu, który „ma umożliwić najlepsze wybory strategiczne w perspektywie nadchodzącego ćwierćwiecza, w ramach średniookresowych strategii i polityk publicznych wdrażanych przez rząd, samorządy terytorialne i innych interesariuszy gry o rozwój” – jak stwierdzono w widniejącym na rządowej stronie internetowej wstępie do wspomnianej koncepcji.
Nie jest to więc dokument błahy i rzeczywiście może w przyszłości stanowić kryterium służące do podziału pieniędzy na rozwój. Dobrze zatem byłoby znaleźć się w jak najlepszym koszyku miast. Tymczasem – jak stwierdził Zbigniew Ostrowski, prezes TMMB i jednocześnie wicemarszałek województwa – Bydgoszcz wespół z Toruniem znalazły się w tym zestawieniu „w III lidze”, jako tzw. metropolie regionalne. Na konferencji prasowej na ten temat Zbigniew Ostrowski zarzucił autorom opracowania m.in. błędna metodologię i posługiwanie się archaicznymi materiałami, np. zaczerpniętymi z Panoramy Firm.
W informacjach prasowych o tym wystąpieniu prezesa TMMB nie padają jednakże nazwy innych miast: ani tych, które znalazły się w wyższych ligach, ani tych zmuszonym do grania z Toruniem i Bydgoszczą w regionalnej III lidze. A dla jasności sytuacji warto te nazwy poznać.
Otóż I liga, określana jako „metropolia krajowa”, jest jednozespołowa. Jak łatwo się domyślić, gra w niej sama ze sobą Warszawa. W II lidze, pod nazwą „metropolie ponadregionalne”, rywalizuje siedem miast: Gdańsk, Szczecin, Poznań, Wrocław, Łódź, Kraków i Katowice. W III lidze, poza Bydgoszczą i Toruniem, znalazły się m.in. Rzeszów, Lublin, Białystok, Kielce, Olsztyn i Zielona Góra. Abstrahując od oceny metodologii i baz danych przyjętych podczas prac nad koncepcją, w III lidze mamy chyba nie najgorsze towarzystwo, zaś rywalizacja z drugoligowcami, takimi jak Kraków czy Wrocław, mogłaby przypominać piłkarskie potyczki, powiedzmy, Lecha Poznań czy Śląska Wrocław z Zawiszą Bydgoszcz.
