- Syn był spokojny. Po alkoholu nie zachowywał się agresywnie - mówiła we wtorek, 2.12., w Sądzie Okręgowym w Bydgoszczy matka oskarżonego Macieja M.
Mężczyzna w lutym tego roku usłyszał wyrok za targnięcie się z nożem na mężczyznę, którego zastał w mieszkaniu swojej byłej partnerki.
Sytuacja miała miejsce w 2016 roku w domu przy ulicy Garbary w Bydgoszczy.
- Otworzyłem drzwi i dostałem nożem. Dostałem w lewą rękę i płuco. To już była walka o przetrwanie. Broniłem się, bo ciosy leciały na mnie. Ja się wycofywałem, aż wszedłem do pokoju. Zamknąłem się tam - mówił pokrzywdzony na poprzedniej rozprawie. - A oskarżony gdzieś poszedł. Chwilę poczekałem, wydawało mi się, że chodzi po domu. Wyszedłem i zobaczyłem, że on stoi w pokoju dziecięcym przed Pauliną z nożem. Na tapczanie siedziały dzieci. Krzyknąłem coś, bo chciałem, żeby on stamtąd wyszedł.
To Cię może też zainteresować
Pokrzywdzony twierdzi, że wyszedł z mieszkania, a drzwi się zatrzasnęły. Wtedy wezwał pogotowie i policję. Oskarżony miał wyjść z klatki schodowej i "gdzieś pójść".
To już drugi proces w tej sprawie. Pierwszy wyrok zapadł w ubiegłym roku. Sąd skazał Macieja M. na trzy lata pozbawienia wolności. Od tego orzeczenia złożono apelację.
Adwokat: "Bronił się"
Obrońca wniósł o uniewinnienie M. poddając w wątpliwość, że to właśnie on był atakującym: - W sytuacji, kiedy jesteśmy atakowani potężnymi ciosami, sięgnięcie po nóż było odruchem obronnym.
Wczoraj zeznawała również siostra oskarżonego.
- Maciej mówił, że kocha P., ale po tym, co mu zrobiła, nie może już z nią być - wcześniejsze zeznania kobiety sędzia Andrzej Rumiński odczytał z dokumentacji sprawy. Z wypowiedzi świadka wynikało, że Maciej M. w listopadzie 2016 roku remontował mieszkanie swojej partnerce Paulinie M., a także - jak wynika z zeznań siostry - zadbał o to, by kupić jej i dwójce jej dzieci prezenty gwiazdkowe. - Widziałam je pod choinką - dodała świadek.
Na jednej z rozpraw w poprzednim procesie swoje opinie przedstawili ostatni biegli z zespołu ekspertów powołanych do sprawy Macieja M.
- W mojej praktyce miałam styczność z chorymi na epilepsję. Z ich relacji wynika, że w chwili kiedy, tracą przytomność, nie mają tego świadomości. Po każdym takim zdarzeniu mówią jednak, że występują u nich luki w pamięci - mówiła biegła neurolog.
Jej opinia odnosiła się do stanu zdrowia Macieja M. oskarżonego o to, że w 2016 roku w mieszkaniu przy ulicy Garbary zaatakował mężczyznę nożem. Zaatakowany to - co warte zaznaczenia - nowy partner ówczesnej dziewczyny oskarżonego. Do zdarzenia doszło w progu lokalu zajmowanego przez zaatakowanego mężczyznę. Kobieta, o którą „poszło” panom, Paulina M. była w tym czasie w środku. W sprawie występuje jako świadek.
Maciej M., zanim - jak wnioskuje prokuratura - zadał cios nożem rywalowi, przyjął kilka mocnych ciosów. W efekcie doszło u niego do uszkodzenia czterech kości „twarzoczaszki”, w tym oczodołu i okolic jednej z zatok.
Opinie biegłych, którzy zostali powołani w tej sprawie, miały posłużyć sądowi do ustalenia, czy doznane obrażenia głowy mogły mieć wpływ na stan jego świadomości.
- Czy można przyjąć, że bokser, który w ringu przyjmuje potężny cios, doznaje utraty świadomości? - pytał w mowie końcowej w pierwszym procesie obrońca Macieja M., adwokat Wojciech Hermelin.
- Nie jestem lekarzem sportowym - padła odpowiedź biegłej.
Swoje opinie co do tego, że doznane urazy nie wpływały na stan świadomości Macieja M., podtrzymali inni biegli, w tym prof. Elżbieta Bloch-Bogusławska, lekarz sądowy, jak i psychiatrzy Marcin Ziółkowski i Wojciech Kosmowski.
