<!** Image 1 align=left alt="http://www.express.bydgoski.pl/img/glowki/szczepanski_artur.jpg" >Mocno tkwimy jeszcze w euroeuforii, czas jednak zejść na ziemię i jak cytrynę wycisnąć szansę, jaką dała nam UEFA. Tymczasem, gdy czytam w „Expressie” wypowiedź Adama Soroki, szefa Wydziału Sportu i Turystyki UM w Bydgoszczy, ogarnia mnie przygnębienie. W sprawie EURO 2012 urzędnik ma do powiedzenia jedno - nic tu po nas, sprawą zajmuje się państwo. Pogratulować braku wyobraźni i wiary we własne możliwości. Z drugiej strony, wcale się nie dziwię, bo lepiej wygodnie przyspawać się do stołka i spokojnie obserwować, jak tysiące kibiców oraz turystów śmiga nam koło nosa i szerokim łukiem omija nieznaną Bydgoszcz.
Pewnie dlatego do tej pory na bydgoskim lotnisku, dworcu PKP ze świecą szukać choćby najmniejszej ulotki o Bydgoszczy i okolicach. Nie chcę nawet wspominać o licznych zebraniach poświęconych promocji miasta, które kończyły się fiaskiem, bo akurat prezydent z dyrektorem opery byli w sporze o szczotkę klozetową. Obecnie urzędnicza wizja ogranicza się, jak widać, do jednego - zbudują nam autostradę, jak będą chcieli. I to wystarczy? Schowani za podwójną gardą jakoś to wszystko (czytaj: EURO 2012) przeżyjemy, a potem błoga bydgoska normalka, krajowa średnia i bylejakość - to urzędnicze marzenia? Otóż nie, proszę Państwa, ja się z tym nie zgadzam, a rozleniwionym i pasywnym urzędnikom chciałbym poradzić, aby do EURO 2012 zaczęli przygotowywać się już dziś, tak jakby Bydgoszcz miała być jednym z miast, w którym rozgrywane będą mecze europejskiego czempionatu w ukochanej piłce kopanej.
Dlaczego? Po pierwsze dlatego, że już dziś wiadomo, iż przez nasze miasto przewali się tłum turystów, kibiców, a to, czy zabawią u nas dłużej, zależy od bydgoskiej oferty i promocji. Po drugie, niestabilna sytuacja na Ukrainie może rodzić pewne obawy o gotowość naszego partnera do EURO 2012, a to w znaczny sposób może zmienić scenę w teatrze działań piłkarskich. Po trzecie, zawsze trzeba być przygotowanym na cud, choćby taki, jak ten, gdy nasza polsko-ukraińska kandydatura wygrała z włoską. Z tych i miliona innych powodów bydgoskich pięciu minut, w które wierzę, nie można przespać, bo tak jak w piłce szczęście sprzyjać będzie lepszym i lepiej przygotowanym.