„Express” zapytał bydgoskich właścicieli restauracji, klubów, hoteli i taksówkarzy, jak ich interes kręcił się podczas festiwalu Plus Camerimage.
<!** Image 2 align=none alt="Image 163007" sub="Ile Bydgoszcz zarobiła na Camerimage? Organizatorzy jeszcze liczą
Fot. Tymon Markowski">
Kiedy prowadzono negocjacje w sprawie być albo nie być Plus Camerimage w Bydgoszczy, a potem, kiedy festiwal otrzymał 2,5 mln zł dotacji i został przeniesiony do naszego miasta, jego organizatorzy wysuwali mocny argument zysków. Marek Żydowicz, pomysłodawca i szef imprezy, przywoływał badania agencji, według których w jednym roku dzięki Plus Camerimage Łódź zarobiła 11 milionów złotych! Bydgoszcz odwiedziło ponad 600 oficjalnych gości, setki dziennikarzy, zagranicznych studentów i miłośników kina. Sporą grupę gości stanowiła też ekipa organizatorów oraz wystawcy firm produkujących sprzęt filmowy (Arri, Kodak, Panavision). Jak się okazuje, to właśnie oni organizowali najbardziej wystawne przyjęcia.
- W naszej restauracji odbyła się kolacja z okazji wręczenia nominacji do nagród. Na początku miało być 100 gości, a potem ich liczba wzrosła do 200. Dwa dni później mieliśmy rezerwację specjalną na godz. 24 dla Keanu Reevesa i jego przyjaciół - wylicza Marcin Dąbek, manager restauracji „Dolce Vita”. Właściciel lokalu twierdzi, że rozmowa o pieniądzach, które zostawili goście, byłaby niesmaczna, ale zdradza, że obroty restauracji wzrosły dwukrotnie.
- Organizowaliśmy dwie duże kolacje, każda na 150 osób. Ponadto w ciągu dnia, szczególnie w godzinach popołudniowych, przychodzili do nas uczestnicy festiwalu. Gości było nawet trzykrotnie więcej niż normalnie, a to wiąże się z zyskami - mówi Rafał Siwiak manager restauracji „Gallery” na Starym Rynku.
Prawdziwe oblężenie przeżywała też naleśnikarnia „Manekin”. - Mieliśmy o 30 procent więcej klientów. Niemal codziennie zamykaliśmy lokal później. Wszystkie stoliki były zajęte, przychodzili do nas stali goście. Kelnerzy mogli liczyć na wyższe napiwki, bo zagraniczni klienci są z reguły bardziej hojni - mówi Justyna Michalska, kierowniczka bydgoskiego „Manekina”.
Nieco skromniej przedstawiała się sytuacja w bydgoskich klubach.
- W wieczór andrzejkowy mieliśmy prawdziwe oblężenie, ale trudno powiedzieć, czy to dzięki Camerimage. Rzeczywiście pojawiło się trochę nowych twarzy - opowiada Ewa Narocka, właścicielka „Tabubaru”.
- Liczyliśmy na tłumy gości, przyjmujemy nawet płatność w euro, ale żadne euro do kasy nie wpłynęło. Jakby uczestnicy festiwalu w ogóle nie chodzili do klubów - zauważa Łukasz Kubicki z „Kubryka”. - Większy ruch mieliśmy w maju podczas targów „Wodkan”.
Zdaniem taksówkarzy, do nocnego życia Bydgoszczy mogła zniechęcić turystów pogoda. A poza tym&
- To byli goście z wyższej półki. Inny świat, inne towarzystwo. Nie szukali rozrywek we wszystkich klubach - ocenia Andrzej Lipiński, prezes Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkarskiego „Łuczniczka”.
MPT jako jedyna korporacja taksówkarska podpisało z organizatorami umowę na obsługę festiwalowych gości. - Mieliśmy 80 kursów w tygodniu na lotniska do Poznania, Gdańska, Warszawy, podczas gdy w normalnym tygodniu takie trasy to wyjątki. Woziliśmy znanych reżyserów, twórców kina i znanych aktorów, dlatego wybierałem najlepsze taksówki i właśnie ci kierowcy mogli liczyć na czterokrotnie większe zarobki - cieszy się Andrzej Lipiński.
„Holiday Inn”, „Słoneczny Młyn”, „Pod Orłem”, „City”, „Bohema”, „Brda” - w bydgoskich hotelach festiwalowi goście zajęli wszystkie pokoje. - Przyjęcie takich gości to przede wszystkim olbrzymi prestiż dla nas. Jest przecież księga gości, mamy zdjęcia i możemy się pochwalić, kto się u nas zatrzymał - mówi Dorota Ińska z hotelu „Słoneczny Młyn”.
Opera Nova została wynajęta przez Plus Camerimage na dwa tygodnie. - Umowa nakłada na nas obowiązek zachowania tajemnicy handlowej. Mogę jedynie powiedzieć, że była to najwyższa w tym roku jednostkowa faktura, wystawiona za wynajem powierzchni operowej i kongresowej. Przychód z tego tytułu stanowi około 10 procent przychodów rocznych - mówi Zbigniew Ostrowski, zastępca dyrektora Opery Nova. Warto też wspomnieć, że na festiwalu skorzystali również pracownicy. Część ekip technicznych, administracyjnych, a także obsługa widowni została zatrudniona przez organizatora imprezy na podstawie dodatkowych umów.
Przemysław Wiśniewski z Fundacji Tumult, organizatora Plus Camerimage w Bydgoszczy.
Tak naprawdę cały czas jeszcze żyjemy tegorocznym festiwalem i jesteśmy na etapie podliczania wszystkich wydatków. Zaprosiliśmy do Bydgoszczy ponad 600 gości, czyli nieco więcej niż w latach poprzednich. Przede wszystkim rachunek wystawią nam bydgoskie hotele. Na przykład w „Holiday Inn”, gdzie mieściło się centrum festiwalowe, położyliśmy specjalny parkiet, aby nie zniszczyć podłogi w hotelowym klubie. Specjalnie na potrzeby festiwalu pracę znalazło więcej osób. Rachunek wystawią nam też „Słoneczny Młyn”, „Brda”, „City” i „Bohema”, gdzie również zakwaterowaliśmy swoich gości. Musimy precyzyjnie rozliczyć się z Operą Nova. Płacimy nie tylko za wynajęcie gmachu, ale, m.in., za obsługę, sprzątanie. 2,5 mln złotych dofinansowania, które otrzymaliśmy z budżetu miasta na organizację festiwalu na pewno w części trafi do mieszkańców i przedsiębiorców. Nie mogę jeszcze określić, jaka to kwota, ale wkrótce poznamy szczegółowe rozliczenie.
Oprócz bezpośredniego zysku należy też pamiętać o dodatkowych korzyściach związanych z promocją. Jestem przekonany, że dzięki wizycie krajowych i zagranicznych gości o Bydgoszczy będzie się teraz więcej mówiło. Bez wątpienia miasto może liczyć na rozwój ruchu turystycznego. Jestem przekonany, że żaden inny festiwal organizowany w Bydgoszczy nie przyniósł miastu takich zysków jak Plus Camerimage.
<!** reklama>
