Obecnie ratusz jedynie analizuje możliwości kupna trzech oryginalnych jednostek. Pierwszą jest „Nur”, holownik z lat 30. XX wieku. Wyprodukowano go w stoczni w Modlinie.
- W połączeniu z barką „Lemara” tworzyłby zestaw śródlądowy - mówi Anna Strzelczyk-Frydrych z biura komunikacji społecznej bydgoskiego Urzędu Miasta. - Dzięki temu nasza barka mogłaby cumować w różnych miejscach, w grę wchodziłoby promowanie Bydgoszczy także na wodach śródlądowych Europy.
Barka bez napędu
Drugą jednostką jest barka „holenderka”. Nie ma własnego napędu, jest bardzo popularna na wodach zachodniej Europy. Wcześniej pojawiły się pomysły ustawienia takiej jednostki w pustym basenie wyeksponowanej śluzy trapezowej przy ul. Marcinkowskiego. Ta jednostka jest teraz zacumowana w Chełmnie.
- Trzecią jednostką, o której rozmawiamy, jest barka motorowa serii BM, zwodowana w 1963 roku - mówi Anna Strzelczyk-Frydrych. - Przez kilka dziesięcioleci tego typu jednostki z bydgoską „żetką” na kominie i napisem „Bydgoszcz” na rufie kojarzyły się właśnie z naszym miastem. To bardzo duża jednostka w porównaniu do holownika lub „holenderki”. Jej całkowita długość wynosi 57 metrów.
Remont będzie drogi
Barka BM- zdaniem urzędników - zaoferuje dużą przestrzeń, na przykład pod ekspozycje muzealne, albo pełnić może funkcje biurowe, edukacyjne, rekreacyjne czy artystyczne. Obecnie barka zacumowana jest w Szczecinie.
Bydgoszcz w 3D na Google Maps i Google Earth [zdjęcia]
- Na razie znajdujemy się na etapie rozeznania stanu technicznego tych jednostek oraz ewentualnego najlepszego sposobu ich wykorzystania w promocji Bydgoskiego Węzła Wodnego - mówi urzędniczka. - Kluczowe jest również wstępne oszacowanie prac modernizacyjnych lub remontowych. Mamy świadomość, że mogą one wielokrotnie przewyższać koszt samego nabycia jednostki.
Warto przypomnieć, że ostateczny koszt zakupu i adaptacji barki „Lemara”, cumującej obecnie w Starym Porcie, wyniósł aż 2,1 mln zł.
Czytaj na następnej stronie >>
Wyspa to nie wszystko
Tymczasem Robert Szatkowski, społecznik i prezes Stowarzyszenia Bydgoski Wyszogród, planami ratusza jest zdziwiony. - Bydgoszcz potrzebuje statku, który może przewozić zarówno turystów i na którego pokładzie można zorganizować koncert - mówi „Expressowi”. - Potrzebujemy statku podobnego do nieodżałowanej „Ondyny”, statku, który można łatwo przemieścić i zorganizować koncert w Brdyujściu czy na Miedzyniu. Ciężkie, nieruchawe barki trudno przemieszczać, a świat wodny Bydgoszczy nie kończy się na okolicach Wyspy Młyńskiej.
Prezes stowarzyszenia podpowiada, że w tej chwili można nawet kupić pływający statek klasy Ondyny - jest wystawiony za 600 tys. zł.
Jeszcze ożywić
Działania miasta idą w parze z poglądami prof. Dariusza Markowskiego, szefa Rady ds. Estetyki, który w węźle wodnym widzi przyszłość: - Istotne byłoby jeszcze większe ożywienie ruchu na wodzie poprzez większą obecność stateczków, rowerów wodnych czy małych barek.
Za i przeciw: Staroć z wadami
- Zakup trzech oryginalnych i historycznych już dziś jednostek to szansa dla miasta.
- Przede wszystkim chodzi o jeszcze większe ożywienie i uatrakcyjnienie miejsca określanego jako Bydgoski Węzeł Wodny. Jedna z barek mogłaby - zdaniem ratusza - pełnić funkcje promocyjne miasta w Europie.
- Holownik i dwie barki mają już swoje lata, a koszt ich remontu może być wyższy niż cena zakupu.
- Przeciwnicy tej inwestycji podkreślają, że Bydgoszcz potrzebuje dużego statku wycieczkowego dla turystów.
Zobacz również:
Spacer po dawnej Bydgoszczy - Gdańska [zdjęcia]
Polub "Express" na Facebooku
INFO Z POLSKI - przegląd najciekawszych informacji ostatnich dni w kraju [28 kwietnia - 4 maja]