Data zawarcia umowy, okres jej obowiązywania, wartość, nazwa firmy, z którą została zawarta oraz oczywiście - czego umowa dotyczy. Taka jest idea stworzenia coraz popularniejszych rejestrów umów zawieranych przez urzędy gmin i instytucje im podlegające. Każdy wyposażony w laptopa czy komórkę mógłby się szybko dowiedzieć, kto odpowiada za remont chodnika albo - ile kosztowały zamówione przez ratusz kwiaty.
Przeczytaj też: Paweł Olszewski zarzuca PIS-owi niemoc [wywiad]
Prowadzenie tego rodzaju rejestru nie stanowi już od dawna problemu dla Warszawy. Tam jawna jest każda złotówka. - To modelowy przykład - mówi Jan Szopiński, wiceprzewodniczący bydgoskiej Rady Miasta. - Od dłuższego czasu zachęcam nasz Urząd Miasta do uruchomienia takiego sposobu społecznego kontrolowania wydatków.
Dla bydgoskiego ratusza teoretycznie sprawa jest prosta, ale w praktyce - nie do końca.
Pytana o to przez „Express” Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta miasta, stwierdziła: - Rejestry umów prowadzone przez poszczególne komórki organizacyjne Urzędu Miasta Bydgoszczy dostępne są w Biuletynie Informacji Publicznej w zakładkach wydziałów. Również są tam takie detale jak kupno wody mineralnej.
- Czyli nie będzie osobnej platformy z takimi informacjami? - pytamy.
- Co miałoby się na niej znaleźć? - odpowiada rzeczniczka.
Nowe Centrum Sztuki w Bydgoszczy [zdjęcia]
W tej więc chwili, mówiąc wprost, po to, żeby dojść do konkretnej umowy, trzeba przekopać się przez Biuletyn Informacji Publicznej prowadzony przez każdy z wydziałów. Przeciętny „Kowalski” zrezygnuje z takiej pracy po dwóch minutach.
Na stronach internetowych miejskich spółek z kolei można zobaczyć jedynie wybrane postępowania przetargowe - te, do których publikacji zobowiązuje prawo. Drobiazgi zostają zapomniane.
- Oczywiście, można stwarzać pozory, że sprawa została w ten sposób załatwiona, ale z punktu widzenia obywatelskiej kontroli, moim zdaniem, tak nie jest - uważa Jan Szopiński.
Nie tylko Bydgoszcz jest oporna przy pokazywaniu każdej złotówki. Niedawno Roman Jasiakiewicz, radny sejmiku, wystąpił o stworzenie podobnego wykazu przez Kujawsko-Pomorski Urząd Marszałkowski. W oficjalnej odpowiedzi wskazywano, że urząd może mieć nieaktualne - czyli już opóźnione - informacje o umowach zawartych przez wszystkie podlegające mu jednostki oraz fakt, że system działający w Warszawie był o wiele droższy niż ten zamówiony urząd marszałkowski. Warszawa na swój wydała prawie pół miliona, KPUM - tylko 73 tysięcy.
Grzegorz Schetyna w Ostromecku {ZDJĘCIA]
Tymczasem od 1 marca bardzo przejrzysty rejestr wszystkich umów zaczął publikować Inowrocław. Nie było to proste - z propozycją takiego rejestru wystąpił w 2015 roku Maciej Kasperkowiak, lider grupy „Ściśle Jawne”, która ma także swój profil na Facebooku. - Władza, która wie, że mieszkańcy patrzą, jak wydaje pieniądze, będzie rozsądniej je wydawać, aby uniknąć krytyki, co przełoży się na oszczędność - przekonywał. Wtedy dostał odpowiedź, że publikacji wszystkich umów nie będzie, bo... nie wymaga tego prawo. Teraza Inowrocław się poddał - tłumaczył zwłokę tym, że czekał na ustalenia rządu dotyczące rejestru. Ponieważ oczekiwanie przedłużało się, to zdecydował się na publikację, choć wciąż - zgodnie z prawem - nie ma takiego obowiązku.