Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bydgoski milicjant zastrzelił Glempa. Tej zbrodni popełnionej przez funkcjonariusza MO nie dało się ukryć

Krzysztof Błażejewski
Krzysztof Błażejewski
Po II wojnie z rąk Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa zginęły tysiące Polaków, które nie chciały pogodzić się z nową rzeczywistością.

Po II wojnie z rąk Milicji Obywatelskiej i Służby Bezpieczeństwa zginęły tysiące Polaków, które nie chciały pogodzić się z nową rzeczywistością.

<!** Image 3 align=none alt="Image 213824" sub="Ulica Śląska w Bydgoszczy. To tutaj doszło do zabójstwa przechodnia przez pijanego funkcjonariusza Milicji Obywatelskiej Fot. Dariusz Bloch">

Ścigani także częstokroć odwzajemniali się tym samym. Kiedy jednak lata terroru, czasy stalinowskie i okres budowy podwalin Polski Ludowej minął, sytuacja zaczęła się stabilizować. Szczególnie po przemianach, jakie nastąpiły w październiku 1956 roku. Umundurowany milicjant na ulicy długo jednak jeszcze budził w zwykłym przechodniu lęk.

Poświąteczna libacja

Dwaj bydgoscy funkcjonariusze MO, Lucjan G. i Henryk N. pracowali w komendzie miejskiej. Ich zadaniem było patrolowanie ulic. Zwykle chodzili w dwójkę.

W 1956 roku służba przypadła im akurat w noc wigilijną. Byli tym bardzo zdegustowani. Jeszcze bardziej się poirytowali, kiedy okazało się, że będą patrolować ulice również i w noc sylwestrową.

W międzyczasie mieli jeszcze przewidziany „nocny spacer” z 29 na 30 grudnia. Obydwaj milicjanci spotkali się tego dnia dużo wcześniej, w pokoju wynajmowanym przez Henryka N. Z żalu i rozpaczy postanowili wypić pół litra wódki. Zgodnie uznali, że trochę to za mała dawka, więc kupili drugą połówkę, ale że zbliżał się czas objęcia służby, udali się do komisariatu. Stamtąd wyszli na patrol. Ich zadaniem było kontrolowanie ulic na Okolu.

<!** reklama>

Noc była wyjątkowo zimna, co było znakomitym pretekstem do spożycia kolejnej porcji wódki, którą wypili w bramie przy ul. Garbary. Kiedy już butelka była pusta, udali się mocno chwiejnym krokiem na obchód wyznaczonego terenu.

Przeszli zaledwie kilkadziesiąt metrów, skręcili w ulicę Śląską, kiedy spostrzegli samotnie idącego pieszego. Był nim 32-letni Mieczysław Glemp, mieszkaniec pobliskiej ulicy Długosza, który właśnie wracał od kolegi z domu.

Strzał w nocnej ciszy

Dochodziła godz. 23, w większości okolicznych domów było już ciemno, a na ulicach pusto. Lucjan G. wezwał przechodnia do zatrzymania się i okazania dokumentów. Co dokładnie działo się dalej, nie udało się nigdy ustalić. Przypuszczalnie Glemp w jakiś sposób skomentował stan, w jakim znalazł się milicjant. Ten, powodowany zapewne emocjami, mimo upojenia, odpiął kaburę i wyciągnął z niej służbowy pistolet. Dlaczego zatrzymany do wyjaśnienia mężczyzna nie uciekał? Czyżby nie wierzył, że milicjant i to bardzo pijany, będzie w stanie do niego strzelić?

Dwa strzały, które padły na ulicy Śląskiej z broni Lucjana G. trafiły Mieczysława Glempa w brzuch.

Odgłos strzałów natychmiast postawił na nogi mieszkańców okolicznych domów. Widok, jaki ujrzeli, tym bardziej ich, mimo późnej pory, orzeźwił. Widzieli bowiem z okien leżącego człowieka na ulicy i stojących nad nim dwóch funkcjonariuszy MO, z których jeden trzymał w ręku pistolet. Dopiero po jakimś czasie obserwatorzy zorientowali się, że milicjanci są pijani.

Któryś z mieszkańców ulicy Śląskiej zadzwonił po pogotowie i milicję. Pierwsi na miejsce przybyli ratownicy. Mieczysław Glemp w karetce został zawieziony do szpitala przy ul. Curie-Skłodowskiej. Niestety, próby reanimacji ani też przeprowadzona natychmiastowa operacja nie dały rezultatu. Mężczyzna zmarł w szpitalu.

Pijanych milicjantów natychmiast zgarnęli funkcjonariusze MO, którzy na miejsce zdarzenia dotarli radiowozem.

Dla bydgoskiej milicji zdarzenie to było prawdziwym kłopotem. Zatuszować się go nie dało, bowiem zbyt wielu było świadków.

Okoliczności łagodzące

Wyrzuceni z MO Lucjan G. i Henryk N. stanęli przed Sądem Wojewódzkim w Bydgoszczy. Ich rozprawa zakończyła się 28 sierpnia 1957 roku. Sąd skazał sprawcę zabójstwa Lucjana G. na karę 10 lat pozbawienia wolności, uwzględniając wszystkie możliwe okoliczności łagodzące. Henryk N., który został oskarżony o współudział w zbrodni, skazany został na trzy lata pobytu w więziennej celi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!