- Nie popuszczę... Jeśli przegram w bydgoskim sądzie, to poszukam sprawiedliwości w Strasburgu! - zapowiada bydgoska lekarka Marianna Maciejewska.
W ubiegłym tygodniu zaczął się w Sądzie Rejonowym jej proces. Z pozwem przeciw lekarce wystąpił Jacek P. - właściciel P.W. „Skorpion” z Ostromecka. Żąda od Maciejewskiej 6 tysięcy złotych odszkodowania za bezumowne korzystanie z jego parkingu. Fiat uno, zarejestrowany na panią Mariannę, stoi tam od ośmiu lat. Jacek P. twierdzi, że bezskutecznie wzywa właścicielkę do jego odbioru.
Sprawa jest kuriozalna. Niepełnosprawna lekarka straciła auto na poczet... 225 zł długu wobec byłego męża. Chodziło o sądowe koszty rozwodowe. - Ja odwołałam się od orzeczenia o kosztach, a tymczasem mój mąż zlecił komornikowi zajęcie auta - wspomina Marianna Maciejewska. <!** reklama>
Samochód miał być zlicytowany, ale wyszło na jaw, że współwłaścicielem przystosowanego dla niepełnosprawnej osoby fiata jest PFRON (lekarka dostała z funduszu pożyczkę i spłacała raty). W efekcie komornik wezwał Maciejewską do odebrania auta, a dług wobec byłego męża lekarki bez problemu ściągnął z jej poborów. Dlaczego nie zrobił tego wcześniej? - Wierzyciel nie wnosił o egzekucję z zarobków byłej żony tylko z jej ruchomości - tłumaczył przed sądem.
Lekarka nie odebrała z parkingu błękitnego uno, bo... - Cuchnął na odległość. Rozłożyła się w nim żywność, grasowały myszy. Zażądałam, by przywrócono auto do poprzedniego stanu, ale zbagatelizowano moją prośbę - twierdzi. Sugeruje, że komornik zabrał jej auto podstępem. - Wezwał mnie do swojej kancelarii, zażądał kluczyków, a gdy odmówiłam, wezwał lawetę i ta wywiozła moje auto w silną dal. Zniknęły zakupy, buty, ciśnieniomierz - wylicza.
Wystąpiła przeciw komornikowi o odszkodowanie za poniesione straty, a ten nie pozostał jej dłużny i złożył w sądzie wniosek o orzeczenie... przepadku auta. Chciał, by uznano je za nieodebrany depozyt. Bydgoski sąd orzekł przepadek fiata uno, ale wyrok unieważniła apelacja. Wyszło na jaw, że dekret z 1954 roku, na który powoływał się komornik, jest nieaktualny i niezgodny z konstytucją. W 2005 roku zapadł pierwszy wyrok odszkodowawczy. Komornik miał zapłacić Maciejewskiej 20 tys. zł z odsetkami i zwrócić koszty procesu. Odwołał się i kolejne odszkodowanie dla lekarki zmalało 10-krotnie. Zapłaciła za opinie biegłych i okazało się zyskała na czysto około 300 zł. Walczyła dalej i... przegrała.
- Dlaczego nie chce pani odebrać auta? - dociekał sąd. - Bo ten samochód jest wspólną własnością moją i byłego męża. Nie mieliśmy rozdzielności majątkowej, a sprawa o podział majątku toczy się ósmy rok - tłumaczyła lekarka i sugerowała, by błękitne uno odebrał sobie z parkingu jej były mąż. - W końcu to on chciał jego licytacji dla odzyskania 225 zł długu. Może go teraz sprzedać i zapłacić Jackowi P. za parkowanie - dodaje. Pełnomocnik powoda twierdzi, że auto stanowiło wyłączną własność pozwanej i tylko jej dotyczy roszczenie. Maciejewska występuje bez adwokata. - Pomocy prawnej nie potrzebuję, bo ja najlepiej znam sprawę - tłumaczy. Sąd odroczył sprawę do września.
Do sprawy wrócimy.