<!** Image 2 align=none alt="Image 157914" sub="Nową stację dializ poświęcił ksiądz Zenon Rutkowski, przez dyrektora szpitala żartobliwie nazywany „zastępcą do spraw metafizycznych” / Fot. Renata Napierkowska">W inowrocławskim szpitalu uroczyście otwarto nowoczesną stację dializ. Prawdę mówiąc, było to już drugie otwarcie, bo kilka tygodni temu większość tych samych „garniturów” równie uroczyście, w asyście dziennikarzy i przy błyskach fleszy dokonała odbioru technicznego tych samych pomieszczeń, no ale liczy się efekt końcowy. A ten jest, bez względu na to, ile razy przecina się wstęgi i ściska ręce. Na pierwszy rzut oka taka stacja przeciętnego mieszkańca zbytnio nie zainteresuje, nawet gdyby tam było jak u doktora Housa, albo co najmniej w serialowej Leśnej Górze, ale dla tych, którym czasami nagle, z dnia na dzień wysiądą nerki, to wspaniała wiadomość. Bo nie dosyć, że dla części obecnych pacjentów z Inowrocławia dotychczas w ich „rodzinnym” szpitalu miejsca nie było i musieli dojeżdżać przez to do odległego o 20 kilometrów Strzelna, to teraz mają taki komfort, że gdyby nie to, że mowa jednak o ciężkich chorobach, to by im się wychodzić z takiej stacji nie chciało.
<!** reklama>A skoro o doktorze Housie.... to kilka dni temu rozmawiałem z jednym z inowrocławskich lekarzy, który pod urokiem filmowego medyka zapragnął być takim jak on. Wpadł więc na pomysł, że będzie szorstki, bezpośredni, trochę chamski, trochę błyskotliwy. Niestety, po dwóch tygodniach zmienił zdanie, bo się okazało, że kolejki do jego prywatnego gabinetu momentalnie zmalały, a nie ma nic gorszego dla lekarza, jak utrata podstawowego źródła utrzymania. Wiadomo przecież powszechnie, że w szpitalach to oni sobie jedynie dorabiają i nie zmienią tego nawet najbardziej nowoczesne oddziały czy stacje dializ.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, że w najbliższym czasie kolejki w prywatnych gabinetach się jednak będą ustawiać. Bo zwolnienie lekarskie to najlepszy lek na zwolnienie, tyle że z pracy. A widmo wypowiedzeń zajrzało wczoraj w oczy na poważnie pracownikom inowrocławskiej huty „Irena”. Tak się złożyło, że wczoraj odebrałem w naszej redakcji telefon od jednej z pracownic tego przedsiębiorstwa, która z nieukrywaną paniką w głosie wypaliła: „Panie redaktorze, przyjeżdżajcie, bo nam gazownia chce gaz odciąć i tu zaraz będzie wielka zadyma”. Czasy, kiedy w piecach, nawet tych hutniczych, paliło się węglem, już minęły. Teraz używa się do tego przede wszystkim gazu. A jak gazu nie będzie, to i o pracy, wypłatach i etatach można od razu zapomnieć. Niestety, jak dotąd medykamentu na Alzheimera nie wymyślono, a i dializować się tego nie da.